Jakub Janda to jeden z dwójki Czechów, którzy w tym sezonie wygrali klasyfikację generalną pucharu świata w swojej dyscyplinie (drugim jest Tomas Kraus w skikrosie). Oprócz splendoru i licznych gratulacji, 27-letni Czech zyskał niespełna 185 tysięcy franków szwajcarskich (nieco ponad 117 tysięcy euro). Janda jest perwszym czeskim skoczkiem w historii, któy wywalczył kryształowe trofeum, a przy okazji zdołał również pokrzyżować plany Ahonenowi, który nie powtórzył wyczynu Adama Małysza i nie zdobył trzeciej krzyształowej kuli z rzędu.
Symptomy sukcesu Jandy pojawiły się już na początku sezonu, kiedy to zwyciężył podczas pierwszego pucharowego weekendu w Kuusamo, w pierwszych sobotnich zawodach, tych przeniesionych z piątku. Do tego miejsca na podium doszły kolejne: drugie w Lillehammer, pierwsze w Harrachovie i pierwsze w Engelbergu.

A to jeszcze nie był koniec. 35 lat po Jirim Rasce jako drugi Czech w historii Janda triumfował w Turnieju Czterech Skoczni, dzieląc co prawda pierwszą lokatę z o wiele bardziej utytułowanym od niego Ahonenem. We wszystkich konkursach miejsca na podium - to musiało przynieść zamierzony efekt: Oberstdorf - 3, Garmish - 1, Innsbruck - 2 i na końcu Bishofshofen - 2 lokata.

Wreszcie przyszła kolej na najważniejszą imprezę sportową świata: igrzyska olimpijskie. Niestety właśnie wtedy zawodnika Dukli Frenstat dosięgnął kryzys, co czym prędzej wykorzystali młodzi Austriacy (nie zapominajmy również o Larsie Bystoelu). Zajął jedynie 10 i 13 miejsce, a w swoich pokonkursowych wypowiedziach wątpił czy wystąpi na olimpiadzie za cztery lata. Tematu igrzysk w ogóle lepiej z nim nie poruszać.

Czeskiego występu w drużynówce też lepiej nie wspominać (dziewiąte miejsce pozbawiło ich szansy na występ w drugiej serii zawodów). Zaraz potem Janda przegrał z Maturą pierwsze miejsce w Mistrzostwach Czech na wielkiej skoczni (łudząco przypomina to sytuację z Mistrzostw Polski, podczas których Mateja wyprzedził Małysza).

Mimo to zawodnik nigdy nie krytykował swojego słoweńskiego trenera i chyba wiedział co robi. Kryzys minął, a Janda, mimo, że nie odzyskał już formy z początku sezonu, zdołał nabić wystarczającą ilość punktów by ostatecznie pokonać Ahonena w końcowym rozrachunku. Cenne było szczególnie drugie miejsce w Lahti.

Czeski skoczek rodem z Czeladnej debiutował w Pucharze Świata w roku 1996, a igrzyska olimpijskie w Turynie były drugimi w jego karierze po Salt lake City. Tam świeżo upieczony zwycięzca Pucharu Świata zajął miejsca 39. i 44. Pierwsze zwycięstwo w konkursie PŚ przyszło dopiero w 2005 roku w Titisee-Neustadt. W poprzednim sezonie był również trzeci na Mistrzostwach Świata w Oberstdorfie, na dużej skoczni.

Nie wiadomo czy Vasja Bajc będzie trenował czeską kadrę w nadchodzącym sezonie. Mimo konfliktów w sztabie szkoleniowym, Słoweniec może z pewnością liczyć na jednego obrońcę, a jest nim właśnie Jakub Janda. "Zmieniło się wszystko, forma przygotowań i treningi. Poprawiłem dzięki temu siłę i dynamikę. To najlepszy trener z jakim pracowałem" - podkreśla skoczek.

Obecnie Janda mieszka we Frenstacie ze swoją przyjaciółką Luciją. Jest entuzjastą szybkich samochodów, coca coli i piosenek zespołu Bon Jovi.