Norwegowie wracają z olimpiady w Turynie z bogatym dorobkiem: 1 złoto, 3 brązowe medale, rekord skoczni. Wydawałoby się, czego więcej chcieć można? Okazuje się, że Mika Kojonkoski nie jest do końca zadowolony, gdyż nie spełniło się jego największe marzenie - złoto w konkursie drużynowym. Po konkursie powiedział: "Nie jestem zawiedziony. Jestem wykończony. Te zawody były wysiłkiem ponad siły. Marzyłem, że chłopcy zdobędą złoto drużynowo. Dzisiaj nie byli jednak wystarczająco dobrzy."
Po poniedziałkowym konkursie w norweskich mediach pojawiła się debata, czy wystawienie Ingebrigtsena do drużyny zamiast Pettersena było właściwym posunięciem. Ze skokami na odległość 116.5 m w obu seriach, Tommy Ingebrigtsen wypadł najgorzej z zawodników skaczących w ośmiu drużynach w serii finałowej.

"Biorę na siebie 80 procent winy, że nie wygraliśmy dziś złotego medalu. Nie, 90 procent" - przyznał Ingebrigtsen. "Brakowało mi pewności siebie na tej skoczni. Przed konkursem oddałem tutaj tylko cztery skoki i patrząc na nie widać, że nie były wystarczająco dobre."

Przed konkursem Mika Kojonkoski porównał Pettersena i Ingebrigtsena i uznał, że Tommy ma mocniejszą psychikę, dlatego też jego właśnie wystawił do konkursu. "Sądziłem, że Tommy jest gotowy. Najwidoczniej, nie był." - powiedział Kojonkoski TV2 Nettavisen.

Sigurd Pettersen, który oglądał konkurs spod skoczni, nie krytykował jednak decyzji trenera. "Tommy nie miał łatwego zadania. Skoczył tak dobrze, jak tylko mógł. Teraz to już historia."

Również nowy rekordzista skoczni, Roar Ljoekelsoey bronił Ingebrigtsena: "Tommy dał z siebie wszystko, nie jest jednak do końca w formie. Przegraliśmy z Finami o prawie 35 punktów. Dlatego wszyscy powinni wziąć część winy na siebie." - powiedział brązowy medalista ze skoczni k-95.

Szef sportowy Brede Bråthen był podobnego zdania: "Dziś tylko trzy z ośmiu skoków były wystarczająco dobre - skoki Roara i drugi Larsa. Finowie i Austriacy byli dziś po prostu od nas lepsi, dlatego nie ma podstaw, żeby być rozczarowanym. Osiągnęliśmy na tej olimpiadzie więcej niż oczekiwaliśmy." - zakończył optymistycznie.

Na realizację marzenia o złocie drużynowym Mika Kojonkoski będzie więc musiał poczekać kolejne 4 lata do olimpiady w Vancouver.