7. miejsce w konkursie na skoczni normalnej, 14. lokata na skoczni dużej. Z takimi wynikami Adam Małysz zakończył indywidualną rywalizację na Igrzyskach Olimpijskich w Turynie. Przed Polakiem jeszcze jeden konkurs - drużynówka.
Skoczek z Wisły jest rozczarowany swoimi występami w Turynie. Nadzieje pokładane w Małyszu były o wiele większe od uzyskanych rezultatów.

"Wszyscy mi wmawiali, że forma wraca i ja też w to uwierzyłem. Jak się jednak ma formę, to każdy skok jest dobry. Oddaje się je seriami, tak jak teraz Morgenstern. Tymczasem ja miałem tylko czasami dobre skoki, ale nie byłem w formie. Gdy się jest w gazie, to już na rozbiegu człowiek czuje, że próba będzie dobra. Ja czegoś takiego nie czułem ani razu".

Zmiana trenera w polskiej drużynie jest już przesądzona. Czy polski skoczek ma swojego faworyta na stanowisko nowego szkoleniowca, następcę Heinza Kuttina?

- "Apoloniusz Tajner był bardzo dobrym trenerem. Teraz jest dobrym prezesem, choć działa tylko kilka dni. Będzie wiedział, jaką decyzję podjąć. Heinz może zostać, ale równie dobrze może go ktoś zastąpić. (..) Nie uważam Heinza za złego trenera. W ostatnim roku pracowało nam się świetnie. Nie wiem, jakie błędy on popełnił, bo jakieś na pewno"

Małysz na pytanie czy aktualny sezon będzie jego ostatnim w karierze nie odpowiada jednoznacznie...

- "Jestem bardzo rozczarowany. Nie czuję motywacji do skakania. Jeśli mam zacząć przygotowania do kolejnego sezonu, muszę poczuć znów chęć. Muszę mieć przy sobie kogoś, kto tę motywację we mnie obudzi."