Po braku medali Adama Małysza w indywidualnych konkursach na Igrzyskach Olimpijskich w Turynie, główna odpowiedzialność i lawina krytyki za dyspozycję polskiego skoczka spadła na Heinza Kuttina.... Kto popełnił błąd w przygotowaniach do Olimpiady?
O występie swoich podopiecznych w dwóch dotychczas rozegranych konkursa olimpijskich opowiada sam trener kadry skoczków, Heinz Kuttin.

- "Na początku igrzysk cała grupa była w bardzo dobrej formie. Po zawodach na średniej skoczni coś w nich pękło. Ogień, który w nich się palił, przygasł. Wszyscy czuli, że Adamowi uciekła wielka szansa, że naprawdę był blisko medalu. Pierwszy trening na dużej skoczni był dobry, a potem wszystko poszło w dół. Swoje zrobił też wiatr. Jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Gdy Mateja czekał na belce, przez 43 sekundy wiał taki sam, skrajnie niekorzystny wiatr. Kamil miał dobry pierwszy skok. W drugim był zbyt agresywny. A Adam? Zabrakło mu tego ognia. Tuż przed konkursem wydawało się, że wszystko jest w porządku. Na skoczni to był już inny zawodnik".

W czym zatem tkwi zasadniczy błąd w przygotowaniach? Czy popełnił go Kuttin czy może powodem słabszej dyspozycji skoczków był brak spokoju wokół drużyny.

- "Myślę, że decydujące znaczenie miało zamieszanie w kadrze. Po Turnieju Czterech Skoczni zaczęła się ingerencja w naszą pracę. To podważyło mój autorytet. Musiałem długo przekonywać zawodników, że nasz system pracy jest dobry. Udało się. Treningi podczas zgrupowania w Ruhpolding były naprawdę świetne. Drużyna była na światowym poziomie. Na igrzyskach znów wszystko padło. Jestem wypalony".

Heinz Kuttin po raz kolejny podkreśla, iż nie przedłuży kontraktu z Polskim Związkiem Narciarskim. Austriak zapewnia jednak, że będzie chciał "dotrwać do końca sezonu".

Kuttin o przedłużeniu umowy z PZN mówi krótki: "Nie, to niemożliwe, gdy prezesem jest Tajner. To on mi rozbił zespół. Po Turnieju Czterech Skoczni przeciągnął na swoją stronę Łukasza Kruczka. Polo skontaktował się z profesorem Żołądziem za moimi plecami. Wierzyłem, że z Łukaszem idziemy w jednym kierunku. Od momentu, gdy zaczął się kontaktować z Żołądziem, nim ja się o tym dowiedziałem, coś zepsuło się w naszej pracy. Z drugiej strony rozumiem Łukasza. On jest między młotem a kowadłem. Polo jest przecież prezesem PZN".