Jeśli w poniedziałek odbędzie się konkurs drużynowy, Finlandię reprezentować będą Tami Kiuru, Janne Happonen, Matti Hautamäki i oczywiście Janne Ahonen - a więc ta sama czwórka, która przed dwoma tygodniami zwyciężyła w Willingen. Jedyną zmianą jest to, że Ahonen będzie skakał jako trzeci, a Hautamäki jako czwarty w drużynie. W składzie nie zmieścił się Risto Jussilainen, któremu nie powiodło się podczas sobotniego konkursu na dużej skoczni. "Obaj - Happonen i Jussilainen - odbyli tu po jednym konkursie. Po Risto widać miesięczną przerwę w skakaniu. Jutro jeden skok może o wszystkim rozstrzygnąć" mówi Tommi Nikunen, trener reprezentacji.
Finowie jechali do Turynu z nadzieją na dwa medale, w tym jeden złoty. Muszą wygrać poniedziałkowy konkurs, by dotrzymać tej obietnicy. "Będziemy walczyć o złoto, ale zadowoleni będziemy z każdego medalu" mówi Nikunen. Według szkoleniowca Finów walka o zwycięstwo nie rozstrzygnie się tylko pomiędzy Norwegią, Austrią i Finlandię, Nikunen zwraca uwagę także na Niemcy i Japonię. "Japończycy są w doskonałej dyspozycji. Mają trzech świetnych zawodników oraz czwartego, który potrafi sobie poradzić."

Dzisiejszy trening na skoczni HS140 został przerwany z powodu silnych podmuchów wiatru. "Kompleks skoczni w Pragelato, na który wydano 120 milionów euro, jest tak usytuowany, że wiatr odgrywa na nim znaczącą rolę. To nie siła wiatru jest problemem, tylko zmiany jego kierunku" mówi Janne Marvaila z Fińskiego Związku Narciarskiego. Także Nikunen nie szczędzi krytyki dla obiektów w Pragelato. "W takim miejscu nie powinno się rozgrywać zawodów. Nie dość że podczas ostatnich dwu olimpiad kazano skoczkom rywalizować na dużej wysokości bezwzględnej, to tutaj dodatkowo mamy kanion, w którym wciąż wieje" powiedział po wczorajszych, nieudanych dla Finów, konkursie. "Jeśli jednym wieje w plecy 3 m/s, a innym z przodu 0,5 m/s, różnica może wynieść 15-30 metrów w odległości. To były zawody, w których zwyciężyły warunki pogodowe. My nie mieliśmy do nich szczęścia. Oczywiście, głupio jest tłumaczyć się wiatrem - a gdyby to dwaj nasi zawodnicy stali na podium, bylibyśmy cicho" ocenia rzeczowo Nikunen.

Z niedzielnego treningu zwolnieni byli Ahonen i Hautamäki, jednak i oni pojawili się na skoczni. "Nie mają czym się zająć" tłumaczył Nikunen. Według trenera członkowie drużyny stosunkowo łatwo przeszli do porządku dziennego po niepowodzeniu w sobotnim konkursie. "Osobiście wydaje mi się, że to inni byli bardziej zawiedzeni niż skoczkowie. Za nami długa wyprawa. Załatwiamy jeszcze jedną sprawę i wracamy do domu. Jutro będziemy walczyć" obiecuje Nikunen. Także największy przegrany olimpiady, Janne Ahonen, spokojnie podchodzi do rywalizacji drużynowej: "Jeszcze trochę adrenaliny i koniec z tymi igrzyskami. Po części trochę mi ulżyło. Już nikt niczego nie będzie ode mnie oczekiwał, mogę w spokoju robić swoje."

Zawody drużynowe rozgrywane są na igrzyskach od roku 1988. Finlandia ma w dorobku trzy medale: dwa złote i jeden srebrny. W Calgary (1988) triumfowała w składzie Ari-Pekka Nikkola, Matti Nykänen, Tuomo Ylipulli i Jari Puikkonen, zaś w Albertville (1992) zwycięstwo wywalczyli Nikkola, Mika Laitinen, Risto Laakkonen i Toni Nieminen. Cztery lata temu ekipa Kraju Tysiąca Jezior (Matti Hautamäki, Veli-Matti Lindström, Risto Jussilainen i Janne Ahonen) o 0,1 punktu przegrała złoty krążek z reprezentacją Niemiec.