Nasza medalowa nadzieja – Adam Małysz nie wskoczył na podium w pierwszym konkursie olimpijskim na normalnej skoczni w Pragelato. Dwukrotny medalista z Salt Lake City zajął 7. miejsce.
Adam Małysz czuje pewien niedosyt, ale nie narzeka na to, co pokazał na skoczni K-95.

- No co ja mogę więcej powiedzieć? Było blisko, bardzo blisko. Tu były rzeczywiście małe różnice, wyrównana walka. Bystoel po pierwszej serii wygrywał ze mną tylko o punkt. Moje skoki były naprawdę dobre. Nie mogę być niezadowolony. Odległościowo przegrałem ze złotym medalistą dokładnie o metr. Jeśli chodzi o noty to też nie mogę mieć zastrzeżeń. W pierwszym skoku dostałem chyba najwyższe do tej pory noty tej zimy – powiedział Małysz.

Małysz tchnął optymizm po pierwszym skoku który był bardzo udany i rzeczywiście dawał nadzieję na wyższą lokatę po drugiej serii.

- Myślę, że można było wyciągnąć ten metr więcej. Zwłaszcza w drugim skoku, kiedy zerwałem odbicie. Za bardzo chciałem i wybiłem się wszystkim, całym ciałem. Po prostu szarpnąłem, zrobiłem jeszcze niepotrzebny ruch rękami i potem zabrakło wysokości, by polecieć jeszcze metr dalej. Ale to i tak był udany skok. Jeden z najlepszych w tej serii. Jestem z niego zadowolony, podobnie jak z pierwszego. Z optymizmem czekam na konkurs na dużej skoczni – dodał skoczek.

Nie tylko Małysz wypadł w drugiej serii gorzej.

- Ciekawe, że w drugiej serii kilku zawodników z czołówki zepsuło skoki. Ahonen nie wyszedł dobrze z progu, Morgenstern chyba się spalił, Kofler też. Nie było łatwo wytrzymać presję. Ja typowałem wygraną Ahonena, wydawało mi się, że będzie najmocniejszy – analizował Małysz.

Pewien niedosyt po tym konkursie czuł także Apoloniusz Tajner.

- Absolutnie nie jestem rozczarowany. Ale mam takie myśli... Cholera jasna! Trzy metry więcej dałyby Adamowi złoto. Przecież nie można powiedzieć, że on nie ma formy. Może do pełnej świeżości zabrakło kilka dni. Pewne jest tylko to, że gdyby doszedł do pełni formy, to dzisiaj zdeklasowałby rywali – powiedział prezes PZN.

Na podium wskoczyli Lars Bystoel, Matti Hautamaeki i Roar Ljoekelsoey. Dla Bystoela to największy sukces w karierze.

- Wygrana Bystoela jest sensacją. Może nie na skalę zwycięstwa Ammanna przed czterema laty w Salt Lake City, ale i tak sensacją. To jest technik, który nie dysponuje bardzo mocnym odbiciem, a na średniej skoczni przecież tak bardzo liczy się siła – dodał Tajner.