W optymistycznym nastroju wracali dziś ze skoczni w Pragelato nasi skoczkowie. Po dzisiejszych kwalifikacjach olimpijskiego konkursu na obiekcie K-95 Polacy nie mieli powodów do narzekań. W jutrzejszych zawodach bowiem oglądać będziemy czwórkę naszych reprezentantów.
Najlepiej z Polaków spisał się Adam Małysz, który jest naszą medalową nadzieją na igrzyskach olimpijskich w Turynie. Skoczek z Wisły w kwalifikacjach zajął 5. miejsce lądując na 102 m. W drugiej dziesiątce znalazł się Robert Mateja oraz Kamil Stoch, a na 37. miejscu uplasował się Stefan Hula.

Adam Małysz nie ukrywał zadowolenia po dzisiejszych swoich skokach na olimpijskim obiekcie. Wszystko wskazuje na to, że jutro możemy oczekiwać, że Małysz powalczy o wysoką lokatę w pierwszych zawodach skoków narciarskich na igrzyskach w Turynie.

- Powalczę o jak najlepsze miejsca, ale niczego nie mogę obiecać. Mam nadzieję, że wróciłem. Pewność będzie jutro, po konkursie. Szczerze mówiąc za bardzo się nie denerwuję, jestem raczej spokojny. Noce przesypiam. To moja trzecia olimpiada, mam większe doświadczenie. Poza tym nie ma takiej presji jak cztery lata temu, kiedy byłem jednym z faworytów – powiedział Adam Małysz.

Polska kadra skoczków nie mieszka w wiosce olimpijskiej. Nasi zawodnicy mają do swojej dyspozycji duży dom w Pinerolo i są tam odizolowani od olimpijskiego zgiełku oraz dziennikarzy.

- Pierwszą noc było mi tam bardzo zimno. Obudziłem się o piątej, ale nie za bardzo chciało mi się schodzić na dół. To taki stary dom, nie wiadomo co się tam czai w ciemności... Ale o 5.30 już się odważyłem. Napaliłem w kominku i spałem na dole. Ale chłód nie jest problemem. Cieszę się, że jesteśmy trochę na uboczu. W wioskach olimpijskich mieszkałem na dwóch poprzednich igrzyskach. Pewnie, że teraz u nas nie czuć olimpijskiej atmosfery, ale mi tego nie brakuje. Ja wolę ciszę i spokój – przyznał Małysz.

Miejsce zamieszkania skoczków zostało wybrane nieprzypadkowo. Trenerzy uznali, że w Pinerolo skoczkowie nie będą mieli problemów z aklomatyzacją.

- Czas szybko leci. Najważniejsze, że mieszkamy niżej, a tak zalecili nam specjaliści. Lepiej jest wjeżdżać na zawody na krótki czas, a potem szybko zjeżdżać. Niżej organizm lepiej się regeneruje – przyznał Małysz.

Polacy mimo, że mieszkają sami nie narzekają. Starają sobie urozmaicać czas, a także sama willa w której przebywają sprawia im sporo niespodzianek.

- Hartujemy się. Czas urozmaicamy sobie oglądaniem filmów. Mamy na miejscu kino domowe, bo Adam przywiózł projektor i komputer. Każdy z nas ma jakieś filmy. Tylko, że często musimy przerywać, bo wywala korki. Właścicielka mówi, że taki stary dom po prostu nie radzi sobie z tak dużą grupą młodych ludzi, z których każdy przywiózł jakiś sprzęt – dodał Małysz.

Jutro naszych skoczków czeka regeneracja sił, a wieczorem pierwsze olimpijskie zmagania.

- Dzisiaj graliśmy trochę w piłkę, mieliśmy trochę imitacji w ogrodzie przy domu, w których mieszkamy. Wieczorem pewnie obejrzymy jakiś film. Na jutro nie znam planów trenerów, ale pewnie będzie bardzo podobnie. Na pewno będzie dużo regeneracji, bo to bardzo ważne – przyznał skoczek z Wisły.

Małysz, który po dzisiejszych kwalifikacjach ma powody do radości jest przekonany, że ostatnie treningi i rezygnacja z zawodów Pucharu Świata w Willingen to była słuszna decyzja.

- Na zgrupowaniu przedolimpijskim w Ruhpolding dużo pracowałem nad techniką i telemarkiem. To teraz procentuje. Na pewno swoje robi też aklimatyzacja. Zaczynam się po prostu tutaj dobrze czuć. Ale nie chcę za bardzo wszystkiego tak analizować, szukać przyczyn dlaczego coś jest tak, a nie inaczej – twierdzi skoczek.

Jedyne zastrzeżenie jakie miał Małysz dotyczyło rozbiegu skoczni.

- Ten rozbieg jest jakiś dziwny. Jest taki trochę tępy, jakoś się tak dziwnie jedzie. Ale powtórzę jeszcze raz, że jak ktoś jest w formie, czy zbliża się ta jego forma, to dobrze skoczy wszędzie – powiedział Małysz.

To, czy Małysz i reszta naszej ekipy rzeczywiście jest w formie okaże się jutro. Z pewnością niedzielny wieczór będzie bardzo emocjonujący, bowiem swą formę będą chcieli jutro pokazać nie tylko Polacy, ale także skoczkowie z innych ekip. Jednego możemy być pewni – jutro trzech najlepszych skoczków na skoczni K-95 w Pragelato otrzyma olimpijskie medale. Jednak o tym kto będzie szczęśliwcem i stanie na najwyższym stopniu podium dowiemy się dopiero po konkursie.