Im bliżej niedzielnego konkursu, tym bardziej nurtuje pytanie, czy Adam Małysz jest w stanie zdobyć kolejny medal olimpijski? Na treningach lądował o kilka metrów bliżej niż czołówka, lecz w każdym skoku wyraźna była poprawa – uzyskiwał kolejno 93,5, 98,5 i 100 metrów. Sam Małysz wydaje się być spokojny: „Jestem zadowolony ze swoich skoków. Czuję się z każdym dniem lepiej i zobaczymy, co będzie w niedzielę. Jestem tu po to, żeby walczyć z najlepszymi. Nie interesuje mnie miejsce w dziesiątce, dam z siebie wszystko.”
Grunt to pewność siebie. Czy jednak nie jest to tylko robienie dobrej miny do złej gry? Dużo mówi się o nierównych warunkach podczas serii treningowych, czego wynikiem była duża ilość niespodzianek. Nie można jednoznacznie wskazać, kto osiągnął formę na miarę złotego medalu. „Życzcie mi równych warunków. Wtedy wyjdzie, kto jest najlepiej przygotowany” mówił po treningach Małysz. Przykład loteryjności wyników mięliśmy całkiem niedawno, kiedy to w Willingen zawiedli niemal wszyscy faworyci. Analizując warunki z ostatnich dni na obiekcie w Pragelato, można się obawiać, iż podobna sytuacja się powtórzy...

Aby zdobyć medal, potrzebna będzie nie tylko wyśmienita forma, ale również łut szczęścia. Tak uważa m.in. Simon Amman. Obrońca tytułu nie przekreśla szans naszego Orła na wygraną: „W niedzielę może być wiaterek, który komuś pomoże, a innemu przeszkodzi. Adam to wciąż potężny skoczek.” Czy słowa Szwajcara okażą się prorocze? Mamy taką nadzieję...