W pierwszej części pisałem o głównych, moim zdaniem, faworytach zbliżających się wielkimi krokami Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Za nami Puchar Świata w Zakopanem, który był już niejako wstępną weryfikacją mojego artykułu. Dziś prezentuję drugą część prognoz – bogatszych o wnioski płynące z zakopiańskich zawodów.
Zakopane pokazało niezaprzeczalnie, że do formy powrócił Matti Hautamaeki. Brązowy medalista na K120 z Salt Lake City i srebrny medalista na K120 z MŚ w Predazzo to skoczek, który gdy jest w swej największej formie, nie ma sobie na świecie równych. Z drugiej strony – jest też zdolny obok wielkich wzlotów również do wielkich upadków. Na Mistrzostwa Świata w Oberstdorfie jechał jako jeden z faworytów, nie udało mu się jednak zdobyć medalu, zobaczymy jak wypadnie w Pragelato.

Wśród faworytów warto wymienić choćby jednego Niemca – Michael Uhrmann od początku sezonu prezentuje równą, wysoką formę i choć indywidualnie na wielkich imprezach nie odnosił większych sukcesów w tym roku o medal może powalczyć.

Oczywiście Austriacy jak zwykle zjawią się mocną ekipą. Thomas Morgenstern i Andreas Widhoelzl błysnęli podczas MŚ w Lotach. Morgi także jako jedyny w Zakopanem przełamał fińską koalicję stając na podium w drugi dzień. Ale choć w Austriakach możemy upatrywać głównych faworytów zawodów drużynowych, to indywidualnie może być różnie. Dawno nie mieliśmy wśród medalistów indywidualnych Austriaka (ostatni to na MŚ 2001 Hoellwarth – ale on chyba w tym roku do drużyny się nie załapie). Widhoelzl w swej kolekcji ma jeden medal olimpijski (brązowy z Nagano), ale nic poza tym (nie mówię o MŚ w Lotach, w których ma całkiem niezły dorobek). Niemniej, skreślać ich nie możemy.

A co z Adamem Małyszem? Pierwszy konkurs w Zakopanem pokazał, że wciąż jest w stanie walczyć o najwyższe pozycje. Z drugiej strony skacze dość nierówno, niemniej nie raz udowodnił, iż na wielkie imprezy potrafi się mobilizować – miejmy nadzieję, że będzie tak i w tym roku – w każdym razie za nic nie powinniśmy go skreślać.

W tej części chciałbym jeszcze wspomnieć o trójce Norwegów. Bjoern Einar Romoeren to w sumie chimeryczny zawodnik. Obok wzlotów zdolny do upadków – poza tym niezbyt dobrze (relatywnie) wypada w indywidualnych konkursach na dużych imprezach – w Oberstdorfie tracąc niemal pewny medal na K90. Odwrotnie Tommy Ingebrigtsen. Na Mistrzostwach Świata w Thunder Bay (1995) zdobył złoto, a w Predazzo trzy lata temu srebro, nigdy nie należawszy wcześniej do faworytów (w sezonie 1994/95 nie zdobył bodaj jednego punktu PŚ!). Zobaczymy, czy jego nadzwyczajna zdolność mobilizacji pomoże mu i w Turynie. Zostaje jeszcze wielka niewiadoma – Lars Bystoel, również nierówno skacze w tym sezonie – ale to "nierówno" to trzy miejsca na podium i jedno zwycięstwo. Na ZIO zobaczymy na co go stać. No i oczywiście Norwegowie oprócz Austriaków to główni faworyci do złota w drużynie.

CDN