Powrót Jerzego Żołądzia do współpracy z kadrą polskich skoczków, a przede wszystkim z Adamem Małyszem, przyniósł już pierwsze widoczne wyniki. Forma Orła z Wisły uległa poprawie, o czym świadczy wynik uzyskany w miniony weekend podczas Pucharu Świata na Wielkiej Krokwi w Zakopanem.
"Wróciłem do współpracy z Małyszem na jego prośbę. Nie potrafiłem się oprzeć sile jego argumentów. Wciąż jest mi bardzo bliski. Myślę, że pierwsze efekty już widać. Do igrzysk pozostały jeszcze dwa tygodnie i myślę, że ten czas nie zostanie zmarnowany" - opowiadał Jerzy Żołądź.

Żołądź podkreśla, iż w Małyszu w dalszym ciągu drzemie ogromny potencjał, problem tkwi jednak w jego uruchomieniu...

"To wybitnie utalentowany skoczek. Trzeba tylko uruchomić rezerwy, które ma. W sobotę pokazał, że jest w stanie daleko skakać. W pracy z kimś takim jak on szalenie istotne są detale. Zmieniłem mu między innymi dietę. Moja pomoc jest szczera, więc niczego nie ryzykuję. Robię wszystko, by Adam na igrzyskach skakał jak najdalej, i wierzę, że to możliwe."

Powrót do pracy z polską drużyną skoczków mógł być trudny ze względu na postawę trenera kadry A, Heinza Kuttina. Austriak przed rozpoczęciem sezonu zapowiadał, iż sam będzie psychologiem dla skoczków...

"Wiem, że Kuttin miał opory, by ze mną współpracować, ale to normalne. Nikt nie lubi, jak mu się ktoś wtrąca do pracy. Doszliśmy jednak do porozumienia dwa tygodnie temu po mistrzostwach świata w lotach. Skoczkowie bezpośrednio z Kulm pojechali wtedy do Ruhpolding, a Kuttin przyleciał do Krakowa. Długo rozmawialiśmy na lotnisku." - zakończył Żołądź.