Wczoraj w austriackim Bad Mitterndorf zakończyły się Mistrzostwa Świata w lotach narciarskich. Wielkimi wygranymi całej imprezy są Norwegowie. Roar Ljoekelsoey zdobył złoto w sobotniej rywalizacji indywidualnej, dzień później norweska drużyna była bez konkurencyjna w konkursie drużynowym.
O sukcesie na Mistrzostwach Świata w lotach i obronie tytułu wywalczonego przed dwoma laty opowiada weekendowy bohater skoczni Kulm, Roar Ljoekelsoey. "W skokach nie ma nic pewnego. Jednego dnia lądujesz daleko i sam nie wiesz, dlaczego tak dobrze ci idzie, drugiego nie liczysz się w walce, bo popełniłeś jakiś drobny błąd. Jak jesteś w formie, szansa, że nie zrobisz tego błędu, jest oczywiście znacznie większa."

Dużą zasługę w sukcesie Norwegów miał trener kadry, Mika Kojonkoski. "To znakomity fachowiec i świetny psycholog. On wie jak z nami rozmawiać. W zespole, jest świetna atmosfera, wystarczy popatrzeć. Cieszymy się, jak ktoś z kolegów dobrze skoczy, gratulujemy sobie nawzajem, żyjemy wspólnie tym, co się dzieje na skoczni. Dlatego wygrywamy." - opowiadał z entuzjazmem Ljoekelsoey.

"Nie byłem pewny zwycięstwa Roara. Miał słaby początek sezonu, wiele problemów technicznych i osobistych. Na szczęście to już przeszłość. Nie ukrywam, że szczególnie cieszę się ze zwycięstwa drużyny." – mówił po MŚ w lotach, Mika Kojonkoski, trener reprezentacji Norwegii.

Słaby występ zarówno Adama Małysza, jak i pozostałych reprezentantów Polski, na mamucie Kulm odbił się szerokim echem w zagranicznych ekipach skoczków i szkoleniowców. "Współczuję Heinzowi Kuttinowi. Trzeba mieć stalowe nerwy, by wytrzymać presję, która teraz na nim ciąży. Znam to z autopsji. Kiedy wszystko idzie jak z płatka, podziwiają mnie i gratulują sukcesów. Wystarczy jednak, że jest coś nie tak, i z miejsca norweskie media rozpętują burzę." - komentował Kojonkoski. "Trudno powiedzieć, co będzie z Małyszem. Na razie wygląda to źle, ale ktoś taki jak on potrafi wychodzić z największych opresji. Podczas igrzysk olimpijskich na skoczni w Pragelato będzie wiało z tyłu. To szansa dla takich jak on. Kto wie, może ją wykorzysta?" – zakończył Fin.