Polscy skoczkowie narciarscy nie mogą być zadowoleni ze swoich występów na Mistrzostwach Świata w Lotach Narciarskich w Bad Mitterndorf. Żaden z naszych zawodników nie prezentował równej i wysokiej formy. Gdy pojawiał się cień nadziei, to kolejny skok pokazywał, że do oczekiwanej przez nas dyspozycji Polakom jeszcze daleko.
Na obiekcie Kulm, w mistrzowskich konkursach, zaprezentowało się czterech naszych reprezentantów.

Najbardziej zadowolony może być Robert Mateja, który zajął najwyższe miejsce podczas mistrzostw świata na mamucie w swojej karierze.

- Z zawodów indywidualnych jestem bardzo zadowolony. Moje skoki były dalekie, równe, dawały mi radość. Zająłem najlepsze miejsce w karierze na mistrzostwach świata w lotach i wreszcie czułem, że ciężka praca przyniosła efekty. Tego co stało się w konkursie drużynowym nie potrafię do końca wytłumaczyć. Muszę to wszystko raz jeszcze przeanalizować. Może powodem takiego słabego skoku był jakiś podmuch wiatru z plecy, który nie pozwolił mi przelecieć nad bulą, bo warunki były zmienne, a może inny błąd. Szkoda, że tak te mistrzostwa się dla mnie i dla drużyny skończyły – powiedział Robert Mateja

Nieco więcej od tego co zobaczyliśmy, spodziewaliśmy się po Adamie Małyszu. Nasz skoczek z Wisły, w przeciwieństwie do Roberta Matei, zaliczył najgorszy start w mistrzostwach.

- Oczywiście dzisiaj można się zastanawiać, czy warto było przyjechać na mistrzostwa, czy może trzeba było dalej trenować. Podczas zgrupowania w Zakopanem skakałem jednak dobrze, wydawało się, że wszystko jest ok. Dlatego przyjechałem. Na "mamucie" okazało się, że nie wszystko jest jednak idealne. Może przeskok był zbyt wielki? Najpierw miałem problem, aby dobrze trafić z odbiciem - było za wczesne, potem gdy na progu szło lepiej, byłem zbyt usztywniony w powietrzu i nie mogłem "odlecieć" tak daleko jakbym chciał. Ale to już za mną i nie chcę do tego wracać. Trzeba patrzeć w przyszłość i na tym się koncentrować. Mamy treningi w Austrii i mam nadzieję, że w spokoju, także od mediów, będę mógł popracować. Potem jest Zakopane i chciałbym wypaść tam jak najlepiej – stwierdził Adam Małysz.

Swój debiut na skoczni mamuciej zaliczył Kamil Stoch. Niestety, temu obiecującemu, młodemu skoczkowi nie udał się załapać do finałowej „30” w konkursie indywidualnym.

- Czekałem bardzo na ten debiut na mamuciej skoczni i muszę przyznać, że skoki na takim obiekcie to niezapomniane przeżycie. Niestety wyniki jakie uzyskałem nie mogą mnie cieszyć. Trochę zjadła mnie chyba trema, za bardzo chciałem, a na "mamucie" nie można przedobrzyć, bo to kończy się źle. Przekonałem się w konkursie drużynowym. Miałem dobre warunki, ale zepsułem skok. Cóż, jak to się mówi, "skały nie zjesz", więc trzeba żyć dalej i skakać dalej – powiedział Kamil Stoch.

Do najszczęśliwszych nie należy po tych mistrzostwach także Stefan Hula.

-Jakiś mały niedosyt pozostaje, szczególnie po zawodach drużynowych, ale z drugiej strony nie do końca było źle. Na pewno cieszę się, że mogłem skakać na takiej skoczni i że w niedzielę miałem najlepszy wynik w naszej ekipie. Mam nadzieję, że wpadkę z "drużynówki" odbijemy sobie na olimpiadzie – stwierdził Stefan Hula.