Po dzisiejszych, kolejnych dwóch seriach mistrzostw świata, polscy specjaliści od skoków widzą coraz więcej przyczyn słabej dyspozycji Adama Małysza.
Pierwszy trener skoczka z Wisły uważa, że cały problem tkwi w pozycji dojazdowej zawodnika.

- Właśnie nad pozycją dojazdową pracowaliśmy najbardziej podczas niedawnych wspólnych treningów w Wiśle. Chodzi o to, że Adam ma za niską pozycję bioder. Z tego powodu większość jego skoków jest spóźniona. Poza tym, przy wyjściu z progu brakuje dynamiki - powiedział Jan Szturc.

Szturc z optymizmem spogląda na skoki Małysza. Ten dzisiejszy, z drugiej serii był obiecujący.

- Ten ostatni skok w mistrzostwach był już niezły, przypominał skoki Adama z lepszych czasów. Problem w tym, że on cały czas próbuje coś poprawiać, myśli nad tym co złe, podczas skoków brakuje mu naturalności, automatyzmu, nie ma czucia progu. On musi zacząć czuć się dobrze na skoczni, złapać płynność. Wtedy będą lepsze wyniki i przyjdzie stabilność –zapewnia Szturc.

Na ocenę skoków Małysza pokusił się także Łukasz Kruczek, który dostrzega błędy w złym odbiciu naszego skoczka.

- Powiem tyle, że w każdym skoku w mistrzostwach Adam zbyt wcześnie o dwa-trzy metry zaczynał odbicie, a kiedy zdawał sobie z tego sprawę blokował wyjście w górę i czekał na próg. Przez to tracił siłę wybicia i dynamikę, nie mógł dobrze trafić. W skokach jest tak, że czasami jeden błąd rodzi lawinę kolejnych – stwierdził II trener polskiej kadry.

Optymistycznie nastawiony jest także profesor Jerzy Żołądź.

- Zgadzamy się co do diagnozy, nasze koncepcje są zbieżne. Zresztą na tym etapie przygotowań żadnych rewolucji robić nie można. Profesor jest zdania, że od strony fizjologicznej z Adamem jest coraz lepiej. Ostatnio dolegały mu migrenowe bóle głowy, czuł się osłabiony. Lepsze funkcjonowanie organizmu powinno się przełożyć na lepsze wyniki – powiedział Kruczek.

To, co Adamowi jest teraz najbardziej potrzebne, to spokojne treningi.

- Najgorsze co teraz mogłoby się stać to majstrowanie przy Adamie przez innych trenerów i doradców. Szkoleniowcy mają swój program i jego trzeba się trzymać. Na tym etapie przygotowań do igrzysk nie może być żadnych zawirowań, zmian koncepcji. Trzeba po prostu ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć – zakończył Jan Szturc.