Norwescy skoczkowie byli zdecydowanie najlepsi podczas treningów i kwalifikacji do MŚ w Lotach. Tommy Ingebrigtsen najpierw zwyciężył w drugim treningu, potem wygrał w kwalifikacjach. Roar Ljoekelsoey, obrońca tytułu mistrza, pokazał, że jest w wysokiej dyspozycji, zajmując w kwalifikacjach 2 miejsce i uzyskując najdłuższy skok. W pierwszej dziesiątce znaleźli się również Sigurd Pettersen i Bjoern Einar Romoeren. "Dream Team" po raz kolejny udowadnia, że loty to ich specjalność i będą się liczyć w walce o złoto.
"Jest duża różnica między lotami, a skokami na normalnej skoczni. Moja technika skoków pasuje bardziej do skoczni mamucich." - powiedział po kwalifikacjach Ingebrigtsen.

W ten weekend rekord świata raczej nie jest zagrożony, jednak nie odbiera to Norwegowi radości z latania. "Loty narciarskie za każdym razem sprawiają mi radość." - przyznał Ingebrigtsen, który w 1999 roku ustanowił rekord świata w Planicy, skacząc na odległość 219,5 metra. Na pytanie norweskiego dziennikarza czy zdobędzie złoto, Tommy odpowiedział: "Będę próbował, ale nie jest dobrze za dużo obiecywać."

W dobrej formie do Bad Mitterndorf przyjechał również Sigurd Pettersen, który wcześniej opuścił drugą część Turnieju Czterech Skoczni i trenował w Norwegii. Sigurd ma nadzieję, że uda mu się powtórzyć dobre skoki, jakie udało się mu oddać w czasie przerwy na skoczniach w Lillehammer i Vikersund. "Teraz czuję się dobrze. W Norwegii trenowałem na skoczni trzy dni w tygodniu i szło mi dobrze. Teraz chcę jeszcze odbudować pewność siebie." - powiedział Pettersen w wywiadzie dla gazety "Drammens Tidende". "Trening w domu pokazał, że jestem na właściwej drodze. Do Austrii biorę ze sobą nadzieję, pewność i stalowe nerwy." – powiedział jeszcze przed wyjazdem dziennikarzom VG.

Tymczasem Norweski Związek Narciarski grozi skoczkom z pierwszej drużyny narodowej obcięciem budżetu do 250.000 koron norweskich (około 120.000 PLN) jeśli nie wezmą udziału w Mistrzostwach Norwegii na dużej skoczni, które odbędą się 25 stycznia na Holmenkollen. Przypomnijmy, iż dwa dni przed rozpoczęciem Mistrzostw czołowi skoczkowie, m.in. Roar Ljoekelsoey, Bjoern Einar Romoeren i Daniel Forfang wrócą z zawodów Pucharu Świata z japońskiego Sapporo.

Szef sportu - Clas Brede Brathen przyznaje w norweskiej gazecie "Nordlys", że czas skoczków jest napełniony po brzegi, ale nie jest tak źle porównując to z terminarzem sportowców z innych dyscyplin. Brathen otrzymał informacje od Norweskiego Związku Narciarskiego, że skoczkowie muszą wziąć udział w  Mistrzostwach Norwegii, jeśli budżet nie ma zostać obcięty. To samo dotyczy biegaczy narciarskich oraz zawodników kombinacji norweskiej. Dlatego, według szefa sportowego, dezycja jest dość ważna. Związek również chce aby wszyscy skoczkowie kadry narodowej wzięli udział w Mistrzostwach Norwegii pod koniec lutego na normalnej skoczni tuż po Igrzyskach Olimpijskich.

Ominięcie zawodów Pucharu Świata w Sapporo nie jest opcją według Brathena. Odbędzie się tam próba
generalna przyszłorocznych Mistrzostw Świata w skokach narciarskich. "Zawody w Japonii należą do kalendarza Pucharu Świata i mamy wobec organizatorów zobowiązanie, aby poziom tych zawodów był taki sam jak tych w Europie. Dlatego nigdy się nad tym nie zastanawialiśmy, aby sobie te zawody odpuścić". W Japonii oprócz Ljoekelsoeya, Romoerena i Forfanga zobaczymy jeszcze Mortena Solema i Andersa Bardala.