Weteran i legenda światowych skoków - Masahiko Harada - znalazł się w kadrze Japonii na Igrzyska Olipijskie w Turynie! Warto w tym miejscu przyjrzeć się bogatej karierze sympatycznego "Samuraja".
Urodzony w 1968 roku Harada rozpoczął starty już w sezonie 1986/87, kiedy to za piętnaste miejsce zdobył swój pierwszy punkt w Sapporo do klasyfikacji Pucharu Świata (pamiętajmy, że wtedy panowały nieco inne metody punktowania). W sezonie 1987/88 pierwszy raz wystąpił w Turnieju IV Skoczni – jednak bez sukcesu (80 miejsce w łącznej klasyfikacji). Kolejne punkty Masahiko zdobył w cyklu 1989/90 – znowu jednak nie było to nic wielkiego (raptem 3 punkty w klasyfikacji łącznej). Rok później, choć w PŚ nie był notowany, to na Mistrzostwach Świata w Val di Fiemme zajął 17 miejsce na K120 i 15 na K90. Nie były to jeszcze rezultaty na miarę mistrza, ale widać było duży postęp.

Sezon olimpijski 1991/92 to dwudzieste dziewiąte miejsce w klasyfikacji łącznej i otarcie się o medal w Albertville – zarówno w drużynie jak i na K120 Harada był czwarty. Przełom nastąpił w sezonie 1992/93. Co prawda ani razu nie stanął na podium PŚ, a i do pierwszej piętnastki zabrakło jednego miejsca, za to na MŚ w Falun na K90 stanął na najwyższym stopniu podium!

Sezon 1994/95 to piętnaste miejsce w PŚ i srebrny medal w drużynie. No właśnie – jest to jedna z największych wpadek Masahiko w całej karierze. Niemal pewny złoty medal dla Japonii zaprzepaścił fatalnym ostatnim skokiem (ledwie 97,5 metra) właśnie nasz bohater. Następny sezon miał już niemal katastrofalny – zaledwie pięćdziesiąte dziewiąte miejsce w łącznej klasyfikacji.

Następny rok pokazał, że mistrzostwo w 1993 nie było li tylko przypadkiem. Już 2 grudnia w pierwszym konkursie w Lillehammer stanął na najniższym stopniu podium, zaś 6 dni później w Villach odniósł swe pierwsze pucharowe zwycięstwo. Ogółem w sezonie 1995/96 odniósł jeszcze trzy zwycięstwa i zajął dodatkowo jeszcze trzy trzecie miejsce kończąc sezon na miejscu piątym. W cyklu pucharowym 1996/97 niby było znacznie gorzej – tylko jedno miejsce na podium i raptem dwudziesta dziewiąta pozycja w cyklu, no ale na Mistrzostwach Świata w Trondheim zdobył aż 3 medale! Srebrny na K90 i w drużynie, złoty na K120.

Zauważmy, że Harada lepiej wypadał na MŚ, gdy miał słabszy sezon pucharowy. Ten najlepszy to zdecydowanie 1997/98 – aż 8 razy stawał na podium, z czego 5 razy na najwyższym. Sezon ukończył na pozycji czwartej (to pokłosie niektórych wpadek). Nieźle zaprezentował się również w Nagano – brąz na K120 i złoto w drużynie. Późniejsze sezony nie przyniosły mu już pucharowych zwycięstw, ale jeszcze 1998/99 to dziewiąte miejsce w generalce i dwa trzecie miejsca w jednostkowych konkursach. Jak do tego dodamy jeszcze srebrny medal w drużynie i brązowy na K90 na MŚ w Ramsau. Ostatni raz pierwszą piętnastkę osiągnął rok później – kiedy to był w klasyfikacji generalnej jedenasty (i raz zajął drugie miejsce w Ga-Pa. Sezon 2000/01 to ostatnie w jego karierze podium – tuż przed sukcesami naszego Adama był trzeci 29 grudnia 2000 w Oberstdorfie. Na MŚ w Lahti trzy razy otarł się o podium, ale nie powiększył swej medalowej kolekcji. 2002/03 to ostatnie jak do tej pory punkty Harady, a 2003/04 starty w PŚ, choć chyba w Japonii powróci do cyklu w ramach przetarcia przedolimpijskiego.

W sumie Masahiko w PŚ wygrał 9 zawodów, 3 razy był drugi i 9 trzeci – do tego dochodzą jeszcze wspaniałe starty w letnim GP, które dwa razy wygrał, odnosząc 10 zwycięstw w zawodach. Na Mistrzostwach Świata indywidualnie Harada zajmuje 4 miejsce w tabeli medalowej wszechczasów (za B.Ruudem, Małyszem i Weissflogiem) z 2 złotymi, 1 srebrnym i 1 brązowym medalem, drużynowo zdobył jeszcze 2 srebrne. Na Olimpiadach indywidualnie zdobył jeden brązowy medal, zaś w drużynie złoty i srebrny.

A jakie są jego szanse w Turynie? Chyba jednak niewielkie. W Pucharze Kontynentalnym, w którym ostatnio startował raz wiedzie mu się lepiej, raz gorzej – nominację zawdzięcza głównie fatalnej formie młodych skoczków japońskich. Niemniej jednak życzę sympatycznemu Japończykowi jak najlepszych startów – bo na powtórzenie wyczynu Ruuda z 1948 (srebrny medal przed czterdziestką) chyba go nie stać.