Marcin Bachleda w dwóch pierwszych konkursach Turnieju IV Skoczni nie zdołał przebrnąć przez kwalifikacje. Następstwem słabej dyspozycji "Diabła" jest decyzja trenerów o odesłaniu skoczka do domu. Bachledy nie zobaczymy zatem w konkursach w Innsbrucku i Bischofshofen. Zastąpi go Rafał Śliż.
W wypowiedzi dla Gazety Wyborczej, Bachleda wyjaśnia, iż nikt nie potrafi podać powodów, dlaczego skacze słabo. Trener kadry A, Heinz Kuttin mówi co innego.

- "Słabo skaczę od początku sezonu. Najgorsze jest to, że nikt nie umie mi wytłumaczyć, o co chodzi. A jak trenerzy tłumaczą, to znowu ja nie rozumiem, o co im chodzi. Źle się czuję na skoczni. Męczę się skokami. Źle jadę na rozbiegu, nie wychodzi mi odbicie i dlatego takie słabe odległości. Bywa, że na treningach skaczę jeszcze gorzej." - mówił Bachleda. - "Niech mi wreszcie ktoś dokładnie wytłumaczy, co mam zrobić. Jakbym powiedział wprost, że chcę wrócić do Stefana Horngachera, to nigdzie bym już nie pojechał z kadrą A. Nigdzie by mnie nie zabrali. Tak już u nas jest. Chciałem trenować z Horngacherem aż do olimpiady. Ale widocznie trenerzy się nie dogadali... Jak mam tak skakać, to wolę zrobić miejsce innemu zawodnikowi. Ja już sam nie wiem, czego chcę... - opowiadał z niezadowoleniem Bachleda.

- "To, co mówi Marcin, to nieprawda. Dokładnie wie, jakie błędy popełnia i gdzie tkwi przyczyna. Analizujemy jego skoki i porównujemy te złe z dobrymi. I mówimy, co ma poprawić. Ale tego nie robi. Mogłem go nie brać na Turniej, ale był w czwórce najlepszych zawodników z kraju. Dlatego z nami pojechał." - wyjaśniał Heinz Kuttin. - "Jasno mu powiedziałem, że jak będzie skakał dobrze, zostanie do końca Turnieju. Skakał źle, więc teraz będzie musiał walczyć, by zostać w Pucharze Świata."