Ta zima będzie już ostatnią dla skoczni na górze Pierścienica w Kielcach. Ekspertyza naukowców z Politechniki Świętokrzyskiej nie pozostawia nadziei. Wiosną przyszłego roku skoczni już nie będzie.

Prezydent Kielc, Wojciech Lubawski jeszcze niedawno miał nadzieje na remont obiektu. "Miasto zleciło jej przygotowanie w czerwcu tego roku. - Chciałem odbudować skocznię, ale miałem wrażenie, że jestem w tym odosobniony. Dlatego zleciliśmy przygotowanie ekspertyzy, żeby przekonać się czy to dobry pomysł. Teraz wiem, że nic nie da się zrobić należy ją wyburzyć."

Wnioski ekspertyzy dr. inż. Andrzeja Żaboklickiego oraz prof. dr. hab. Leszka Faryniaka jasno i dobitnie mówią - "Skocznia uległa zniszczeniu w stopniu nadmiernym i nie kwalifikuje się do odbudowy. Istnieje natomiast możliwość wykorzystania istniejących słupów żelbetonowych do innych celów".

W najbliższej przyszłości miasto wybierze firmę, która się tym zajmie. Rozbiórka powinna rozpocząć się po zakończeniu sezonu narciarskiego.

"Nie chcemy rozpoczynać prac w sezonie, żeby nie psuć dobrej zabawy narciarzom, którzy korzystają ze stoków. W tym czasie zdążymy przygotować wszystkie dokumenty. Skocznia najprawdopodobniej nie zostanie wysadzona tylko rozebrana. A po zakończeniu prac firma, która to zrobi będzie mogła skorzystać z materiałów, które zostaną z rozbiórki" - mówi Czesław Gruszewski, dyrektor wydziału gospodarki komunalnej i ochrony środowiska kieleckiego ratusza.

Prezydent Lubawski w związku z bezradnością w sprawie skoczni oświadcza - "Będziemy natomiast walczyć o stoki narciarskie. Chcemy, żeby się rozwijały i żeby były jak najlepiej przygotowane"


"Drewnianą skocznię narciarską wybudowano na górze Pierścienicy. Jej otwarcie odbyło się 14 lutego 1954 roku. Do udziału w inauguracyjnym konkursie skoków zaproszono skoczków z Zakopanego i Beskidu Śląskiego. Goście nie zawiedli. Przyjechali do Kielc między innymi Stefan Przybyła i Jan Furman z CWKS Zakopane (stołeczny klub wojskowy miał wtedy swoją filię u podnóża Tatr) oraz Józef Przybyła ze Szczyrku. W 1970 roku w miejsce drewnianej wybudowano na stadionie Leśnym skocznię z betonowej konstrukcji. Zaprojektował ją ceniony w kraju specjalista od budowy tego typu obiektów inżynier Jerzy Muniak. Wykonawstwa podjęły się patronujące gospodarzowi obiektu - klubowi sportowemu Budowlani - znane kieleckie przedsiębiorstwa KPBM i KPRI. Podobnie jak przed laty na otwarcie nowej skoczni zaproszono zawodników z Zakopanego i Śląska. Konkurs, który odbył się 11 stycznia 1970 roku, również cieszył się wielkim zainteresowaniem - pod nowo wybudowanym obiektem zjawiło się kilkanaście tysięcy widzów! Niestety, żywot kieleckiej skoczni betonowej nie był długi. Po raz ostatni odbył się na niej konkurs w styczniu 1977 roku"

Antoni Pawłowski, "Historia Kieleckiego Sportu - Fruwający narciarze", "Gazeta Wyborcza Kielce" z 3 stycznia 2004 roku

Dla Gazety

Zenon Obara, były skoczek i trener kieleckich skoczków

- Myślę, że można ją było uratować. Niestety, władze miasta nigdy się nią nie interesowały. Mam o to żal szczególnie do poprzedniego prezydenta Włodzimierza Stępnia, którego wielokrotnie próbowaliśmy zainteresować tym tematem. Może jeszcze parę lat temu udałoby się uratować skocznię. To miejsce ma niesamowitą historię. Skakali tu najlepsi polscy skoczkowie - na czele z Wojciechem Fortuną. Pamiętam, kiedy ją budowano, jak wiele wysiłku w to włożono..

Włodzimierz Wójcikiewicz, jeden z inicjatorów budowy skoczni

- Skocznia byłaby potrzebna, jeśli byłoby zaplecze narciarskie. Niestety, zaplecza narciarskiego w Kielcach nie ma. Ten obiekt był tylko antyreklamą miasta. Był też niebezpieczny, rowerzyści jeździli tam na rowerach. Moim zdaniem to dobrze, że zniknie.