Lars Bystoel jest obecnie najlepszym zawodnikiem norweskiej kadry A. Dzięki doskonałym wynikom osiągniętym w Lillehammer zajmuje aktualnie 7. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, jednak wciąż wydaje się pozostawać w cieniu swoich bardziej utytułowanych kolegów. Aby przybliżyć naszym czytelnikom sylwetkę tego zawodnika, zwróciliśmy się z prośbą o krótki wywiad. Oto zapis rozmowy, jaka została przeprowadzona w przeddzień zmagań w Harrachowie.


Skokinarciarskie.pl: W zeszłym tygodniu obchodziłeś swoje 27. urodziny. Przyjmij więc nieco spóźnione, ale serdeczne życzenia wszystkiego najlepszego.

Lars Bystoel: Dziękuje bardzo (uśmiech).

Skokinarciarskie.pl: Czy z tej okazji była jakaś impreza, prezenty? Jeden z norweskich dzienników zamieścił zdjęcia, na których widać, że koledzy z drużyny przygotowali Ci niespodziankę?

L.B.: (śmiech) Faktycznie, była mała impreza, ale to raczej nic specjalnego. Wszystko zorganizował Bjoern. Nawet tort, ale nie wiem, czy sam go zrobił (śmiech).

Skokinarciarskie.pl: Zawsze obchodzisz urodziny w ten sposób, razem z kolegami?

L.B.: Odkąd na początku grudnia zawody są organizowane w Norwegii - tak. Wcześniej spędzałem ten czas w domu.

Skokinarciarskie.pl: W Lillehammer stałeś przed ogromną szansą wygrania zawodów, a tym samym sprawienia sobie najlepszego prezentu. Tymczasem skończyło się na 2. i 3. miejscu. Czy nie czujesz się zawiedziony?

L.B.: Nie. Jestem bardzo zadowolony z tych wyników. Dałem z siebie wszystko, na co było mnie stać. Oddałem dwa świetne skoki, dzień wcześniej ustanowiłem rekord skoczni, tak więc był to dla mnie naprawdę udany weekend. Powiedziałbym nawet, że jeden z najlepszych w moim życiu.

Skokinarciarskie.pl: Skaczesz obecnie najlepiej ze wszystkich reprezentantów Norwegii. Prasa już upatruje w Tobie jednego z faworytów olimpiady w Turynie. Czy nie czujesz w związku z tym żadnej presji?

L.B.: Nie poświęcam zbytniej uwagi temu, co wypisują na mój temat gazety, po prostu robię swoje. Obecnie jestem w dobrej formie i mam nadzieję, że uda mi się utrzymać ją do igrzysk.

Skokinarciarskie.pl: Najważniejsze zawody sezonu coraz bliżej. Jaka atmosfera panuje w drużynie?

L.B.: Jest ostra rywalizacja, ale nie ma pomiędzy nami żadnych kłótni i napięć. To zrozumiałe, że każdy chciałby wziąć udział w olimpiadzie i właśnie na tę imprezę szykuje formę, jednak miejsca są tylko 4, a kandydatów wielu. Jednak taka sytuacja działa na nas tylko mobilizująco. Wszyscy jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i tworzymy naprawdę mocną drużynę, więc na pewno będziemy się liczyć w walce o złoto.

Skokinarciarskie.pl: Czy jako drużyna nie czujecie się zawiedzeni, że na zawody rozgrywane w Norwegii nie przychodzi tak wielu kibiców jak w Polsce czy Niemczech?

L.B.: Faktycznie, w Lillehammer nie było zbyt dużej publiczności, ale to dlatego, że zawody niemal w ostatniej chwili przeniesiono z Trondheim z powodu braku śniegu. W zeszłym sezonie w marcu, podczas Turnieju Nordyckiego, było ok. 20 tysięcy ludzi, a to naprawdę dużo. Generalnie z publicznością w Norwegii nie jest tak źle. Natomiast Zakopane to wyjątkowe miejsce. Polacy tworzą fantastyczny doping dla wszystkich zawodników i mnóstwo hałasu, co jest naprawdę fajne i nigdzie indziej niespotykane. Zawody na tej skoczni należą do moich ulubionych.

Skokinarciarskie.pl: W lecie Mika Kojonkoski przeniósł Cię z kadry A do kadry B. Teraz znowu jesteś w kadrze A...

L.B.: Decyzje o przejściu do kadry B podjęliśmy wspólnie z Miką. To było dla mnie najlepsze rozwiązanie. Nie lubię skakać latem, dlatego postanowiłem wykorzystać ten czas na przygotowania do sezonu zimowego. Teraz widzę, że to posunięcie przynosi dobre rezultaty.

Skokinarciarskie.pl: W lipcu razem z kadrą B spędziłeś tydzień w  Zakopanem na obozie treningowym dla młodych skoczków. Możesz powiedzieć coś więcej o tym zgrupowaniu.

L.B.: Był to obóz sportowy, na który mogła pojechać młodzież zainteresowana skakaniem poza Norwegią. Przyjechało ok. 140 osób. To bardzo fajnie, że aż tyle dzieciaków czynnie interesuje się tym sportem i chce wykorzystać każdą szansę, by skakać. Widziałem wielu młodych chłopców, którzy bardzo angażują się w tę dyscyplinę, dają z siebie wszystko na treningach, ale czeka ich jeszcze wiele pracy. W Norwegii panuje obecnie nienajlepszy czas dla młodych zawodników. Nie ma odpowiedniej osoby, która mogłaby dobrze poprowadzić tę grupę wiekową, zająć się treningiem. Widzę jednak, że powoli, ale jednak coś się w tej kwestii zmienia i jest to dobry znak na przyszłość.

Skokinarciarskie.pl: Rozmawialiśmy o młodych zawodnikach, a  jaki sposób zaczęła się Twoja przygoda ze skokami?

L.B.: O, bardzo wcześnie. Kiedy byłem małych chłopcem, uwielbiałem wszystkie zabawy na śniegu i sporty zimowe. Mój tata był skoczkiem narciarskim. Byłem w niego bardzo zapatrzony i zawsze chciałem robić to samo co on. Pamiętam, że kiedy miałem jakieś 3, lata zbudował dla mnie małą skocznię, chyba dwumetrową.

Skokinarciarskie.pl: Jako junior zajmowałeś się kombinacja norweską. Jak to się stało, że później zdecydowałeś się wyłącznie na skoki?

L.B.: Po prostu nie byłem w biegach na tyle dobry, aby móc uprawiać je jako profesjonalny sportowiec. Skoki wychodziły mi zdecydowanie lepiej, dlatego wieku 18 lat postanowiłem zająć się wyłącznie tą dyscypliną. Na nartach biegam jednak dalej dla samej przyjemności kontaktu z naturą.

Skokinarciarskie.pl: Masz w swoim dorobku kilka wygranych w Pucharze Kontynentalnym, natomiast wciąż brakuje Ci zwycięstwa w Pucharze Świata. Czy jest jakaś skocznia, na której najbardziej chciałbyś wygrać?

L.B.: Chyba w Zakopanem.

Skokinarciarskie.pl: Nie mówisz tak dlatego, że jesteśmy z Polski?

L.B.: Nie, naprawdę lubię to miejsce i atmosferę, jaka panuje w trakcie zawodów w Waszym kraju. Tutaj w Harrachowie jest podobnie i też jest fajnie. Wygrana na Lysgaardbakken w Lillehammer też sprawiłaby mi olbrzymią radość. To jest dla mnie szczęśliwa skocznia. W zeszłym sezonie byłem tam 8-my, w tym - dwa razy na podium, więc może następnym razem...

Skokinarciarskie.pl: Przypominasz sobie jakieś dziwne albo śmieszne przygody związane ze skokami?

L.B.: Hmm... W Zakopanem w 2002 roku (śmiech). Były to pierwsze zawody Pucharu Świata, w jakich brałem udział. Pamiętam, że przyszło na nie tak wielu kibiców, którzy chcieli dostać się jak najbliżej skoczni, że musiano z tego powodu przerwać zawody. Była to dla mnie bardzo zaskakująca sytuacja (śmiech).

Skokinarciarskie.pl: Z czym Ci się kojarzy Polska?

L.B.: Oczywiście z Zakopanem. Lubię Wasz kraj. Z Polską wiążę wiele miłych wspomnień.

Skokinarciarskie.pl: Przyglądając się pozaskokowym zainteresowaniom norweskich skoczków, zauważyłyśmy, że można podzielić Was na dwie grupy - fanów golfa i fanów wędkarstwa. Do której grupy Ty się zaliczasz?

L.B.: (Śmiech) Zdecydowanie wolę łowić ryby. Za golfem nie przepadam.

Skokinarciarskie.pl: Kto w takim razie wśród Was jest najlepszym wędkarzem, a kto najlepszym golfistą?

L.B.: Jeśli chodzi o łowienie ryb, to myślę, że Henning i Roar, natomiast zupełnie nie wiem, kto najlepiej gra w golfa.

Skokinarciarskie.pl: Mógłbyś opisać w kilku słowach swoich kolegów z drużyny? Jacy są? Jak Ty ich widzisz?

L.B.: Tommy to świetny kolega i bardzo utalentowany skoczek. Mam nadzieję, że udowodni to i w tym sezonie.
Bjoern. Bjoern to Mister Glamour (śmiech) Znamy się już prawie 10 lat, obaj zaczynaliśmy skakać w tej samej grupie treningowej. Do niego należy ten imponujący rekord z Planicy.
Z Danielem najczęściej dzielę pokój hotelowy w czasie wyjazdów. W trakcie zawodów, na skoczni, wydaje się być nieco zestresowany, jednak po konkursach wszystko mija i prywatnie jest bardzo miły i zrelaksowany.
Anders jest nowy w drużynie. Będąc w kadrze B obserwowałem jego treningi. Sadzę, że jest na dobrej drodze do świetnego skakania.
Sigurd to filozof (śmiech). Bardzo poważnie podchodzi do skoków. Profesjonalista w każdym calu. W zeszłym roku dużo razem trenowaliśmy. Mieliśmy ten sam problem z BMI, jednak mnie łatwej było sobie z nim poradzić.
Roar jest kapitanem naszej drużyny i naprawdę świetnie sprawdza się w tej roli. Kiedy mam z czymś problem przed zawodami, zawsze mogę zwrócić się do niego o pomoc.


Skokinarciarskie.pl: Roar jest młodym tatą, jego synek nie ma jeszcze dwóch lat. Czy często o nim opowiada?

L.B.: Nie, raczej nie zamęcza nas opowieściami o Sokratesie (śmiech).

Skokinarciarskie.pl: A Ty?

L.B.: Ja? Ja jestem spokojny, wesoły i niekonfliktowy (śmiech).

Skokinarciarskie.pl: Bardzo dużo podróżujesz, spędzasz mnóstwo czasu w samolotach. Nie jest to dla Ciebie meczące? Jak wypełniasz sobie ten czas?

L.B.: Zazwyczaj czytam magazyny albo słucham muzyki. Bardzo lubię rocka, np. Black Sabbath. Generalnie podróże mnie nie męczą, są częścią mojej pracy. Myślę, że bardziej przeszkadzają mojej dziewczynie, ale przyzwyczaiła się do tego, że często jestem poza domem i to rozumie.

Skokinarciarskie.pl: Masz czas zobaczyć miejscowość, w której rozgrywane są zawody. Widzieliście w Harrachowie coś poza skocznią?

L.B.: Tym razem, kiedy mieszkamy poza miasteczkiem, nie bardzo. Jednak w zeszłym roku, kiedy byliśmy zakwaterowani w centrum niedaleko skoczni, pamiętam, że kupowaliśmy świąteczne prezenty.

Skokinarciarskie.pl: Czy są jakieś minusy bycia skoczkiem?

L.B.: Myślę, że ciągłe podróże można zaliczyć do niedogodności, ale mnie one nie przeszkadzają. Właściwie je lubię. Zawsze po zakończeniu sezonu w Planicy, zamiast wracać do domu, aby odpocząć, jadę prosto do Francji na narty.

Skokinarciarskie.pl: Zbliżają się święta - co chciałabyś znaleźć pod choinką?

L.B.: Chciałbym mieć obok siebie najbliższą rodzinę i przyjaciół - to na nich zależy mi w tym czasie najbardziej. Właściwie mam wszystko, czego mi potrzeba. Jestem szczęśliwym człowiekiem.

Skokinarciarskie.pl: Serdecznie dziękujemy za rozmowę i już teraz życzymy Wesołych Świąt.


Poprosiliśmy Larsa, by specjalnie dla polskich fanów napisał życzenia świąteczne i norowoczne - możecie je obejrzeć tutaj.


Rozmawiały Alicja Mikulska i Magda Stępniak, zdjęcia Clio.
Serdeczne podziękowania dla Agaty Sieluk :)