Adam Małysz po zawodach w norweskim Lillehammer jest optymistycznie nastawiony. Polak zajął 10. miejsce w sobotnim, a 5. w niedzielnym konkursie. W klasyfikacji generalnej zajmuje 7. lokatę.
Podczas weekendowych zawodów skoczkom nie przeszkadzała pogoda. Konkurs odbył się bez problemów, jednak jak zwykle spore znaczenie miało szczęście.

- Pogoda była znośna. Nie kręciło tak jak w Kuusamo, ale szczęście odgrywało jednak pewną rolę. Wystarczy przecież, że trochę podwieje pod narty i można pociągnąć kilka metrów dalej. Tak było w sobotę, gdy skakał Kuettel, i w niedzielę, gdy daleko pofrunął Janda – ocenił warunki pogodowe Adam Małysz.

Najlepiej skaczący Polak jest zadowolony ze swojej aktualnej dyspozycji, ale dostrzega też błędy, które zrobił przy poszczególnych skokach.

- Nie jestem zadowolony z z pierwszego skoku w sobotnim konkursie i z drugiego w niedzielę. Poszedłem za bardzo do przodu, gdy decydowało się, czy znajdę się na podium. Nie robię z tego problemu, bo stać mnie na więcej – zapewnił Małysz.

Adam Małysz wie, co jest jego najważniejszym celem w tym sezonie i z optymizmem patrzy w przyszłość.

- Najlepiej skoczyłem w kwalifikacjach do drugiego konkursu, które wygrałem. Pocieszam się tym, że w czasach, gdy rządziłem na skoczni, początki były podobne. Najpierw dobrze skakałem na treningach i w kwalifikacjach, a dopiero później w zawodach. Wiem, jaki jest najważniejszy cel w tym sezonie i kiedy mam być w najwyższej formie. Nie ma powodów do obaw. Wszystko idzie zgodnie z planem – powiedział najlepszy polski skoczek.