Dwóch skoczków zdominowało weekendową rywalizację w konkursach Pucharu Świata w Lillehammer - Andreas Kuettel wygrywając w sobotę, Jakub Janda stając na najwyższym stopniu podium w niedzielę.
Sukces Andreasa Kuettela jest tym większy, iż był to jego pierwszy triumf w PŚ. 26-letni Szwajcar z Einsiedeln w PŚ zadebiutował już przed 10 lat (Engelberg 1995 r.). Fakt iż jest w wysokiej formie mogła zwiastować wysoka, 4. lokata w ostatniej edycji LGP i wygrana w letnich zawodach Bischofschofen.

Kuettel opowiada o sobotnim sukcesie na skoczni olimpijskiej w Lillehammer: "W obu skokach w momencie odbicia znakomicie czułem swoje ciało. Panowałem nad nim. To efekt zmiany treningu. Kiedyś tydzień trenowaliśmy skakanie, tydzień pracowaliśmy nad siłą. Teraz trening siłowy jest uzupełnieniem skakania." - wyjaśniał, dodając, iż w ten sezonie będzie chciał liczyć się w walce o medale na Igrzyskach Olimpijskich. - "Marzy mi się medal na igrzyskach. Mam niezbędny spokój, bo uwaga mediów wciąż skoncentrowana jest na Simonie Ammannie."

Drugą lokatę w sobotnich zawodach zajął Jakub Janda. Czech może mówić o wielkim pechu, gdyż do triumfatora stracił zaledwie 0,1 punktu. Janda nie musiał jednak długo czekać na wygraną, w niedzielę zwyciężył i to już z 15 punktową przewagą. "Nie mam do nikogo pretensji za minimalną porażkę w pierwszym konkursie. Nie oceniam, czy sędziowie mieli rację, wyżej oceniając styl Kuettela. To było jak rekordowy bieg na 100 m, w którym jeden ze sprinterów wygrywa o włos. W niedzielę skakałem tak, że nie było już żadnych wątpliwości." - opowiadał Czech, wybiegając jednocześnie z myślami w przyszły weekend. - "Teraz będę skakał u siebie w domu, w Harrachovie. Przyjadą kibice z Polski, będzie wielkie święto."