W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Adam Małysz przekazał i wyjaśnił swoją opinią o nadchodzącym sezonie zimowym 2005/2006.

Dla najbardziej utytułowanego skoczka w Polsce coroczne rozpoczęcie sezonu w fińskiej miejscowości Kuusamo, nie jest korzystne. Tłumaczy to stosunkowo trudnym do oswojenia, jak na początek profilem skoczni oraz nietypowymi warunkami atmosferycznymi.
Do ostatnich chwil zawodnicy zmuszeni byli trenować na obiektach pokrytych igelitem, a nie śniegiem, co utrudniło im nabranie odpowiednich nawyków. Małysz jak dotąd oddał około 20 skoków na białym puchu i praktycznie już się z nim oswoił.
W chwilach wolnych od treningu na skoczni Polacy najcześciej grali w siatkówkę, gdyż jest to najbezpieczniejszy sposób szlifowania formy w hali.

Zdaniem Adama Małysza za dużo szumu zrobiła prasa, fascynując się faktem, że urósł o 1 cm. Jego wzrost waha się między 169 a 170 cm i wcześniej też tak było. Przy bardziej intensywnym masażu można uzyskać jeszcze kilka milimetrów więcej.

Ciężko przewidzieć zawodnikowi z Wisły, czy można trafić z formą na Igrzyska Olimpijskie lub Turniej Czterech Skoczni, czyli na te najcenniejsze konkursy w nadchodzącym sezonie. Gdy dyspozycja jest wysoka, to wtedy nie ma znaczenia, czy się skacze na bardziej lub mniej ulubionej skoczni.

Polak nie zakłada minimum, które musi wykonać w trakcie najbliższych zawodów. "Trzeba iść na całość" - twierdzi Małysz.

Do faworytów zalicza, tak jak większość obserwatorów, kibiców, dziennikarzy Fina Janne Ahonena oraz Jakuba Jandę, Thomasa Morgensterna. W dalszej kolejności Mattiego Hautamaeki i Roara Ljoekelsoeya. Dodaje również, że jest za wcześnie, by ściśle zawęzić grono tych, którzy mogą wygrać. Liczy również na Kamila Stocha, mając nadzieję, że podczas konkursów PŚ pokaże swój talent i sprawi kilka niespodzianek.