Czescy skoczkowie już od dawna planowali wyjazd na treningi do Finlandii, po to by trenować na śniegu. Niestety w całej Europie nie ma ani jednej zaśnieżonej skoczni, a zawodnikom nie pozostaje nic innego jak tylko bezradnie czekać.
Cykl Pucharu Świata ma się wkrótce rozpocząć, a w Kuusamo, tak jak i w całej Europie, pokrywy śniegowej na skoczni brak. Wraz ze swoimi rywalami niecierpliwi się również Jakub Janda. Zawsze odczuwa on respekt przed pierwszymi w sezonie skokami na śniegu. Im dłuższa jest przerwa tym gorzej. "Pierwsze pięć skoków jest zawsze bardzo ostrożnych. Zawsze nachodzą mnie wtedy dziwne myśli: czy uda mi sie 'rozkręcić'? Czy przyjmuję dobrą pozycję podczas najazdu? Ale po kilku skokach już daję z siebie wszystko." - opisuje Janda.

Czeski skoczek komentuje również niedawną nowinkę w polskiej kadrze, a mianowicie zwiększanie wzrostu zawodników: "Jak się dobrze wyśpię, a potem stanę prosto, to może też będę miał centymetr więcej" - żartuje. Nie wzruszają go również zmiany w przepisach dotyczących kombinezonów. "Teraz chcą ustalić, że ilość kombinezonów potrzebnych na sezon to pięć. Śmieszy mnie to, mi starczą dwa." Tym, że Jakub Janda kazał sobie szyć tylko jeden kombinezon, zdziwili się pracownicy firmy Meininger. Inni zawodnicy chcą ich po pięć! "Co bym robił z pięcioma kombinezonami? Nigdy nie wiedziałbym tylko który wybrać".

W minionych dniach prawie wszyscy czescy skoczkowie odbywali trening kondycyjny w Libercu. Jakub Janda wraz z Janem Mazochem trenowali w rodzinnym Frenstacie. Dzisiaj Kadra A odjechala do Kranju, gdzie w ciągu dwóch dni oddadzą skoki jeszcze na igeilcie. Potem kadra trenerska podejmie decyzję, czy zabrać reprezentację do pobliskiego Ramsau, czy tez udać się prosto do Finlandii i tam doczekać rozpoczecia nadchodzącego sezonu.

Reszta skoczków pojedzie trenować na obiekcie w Ramsau. 25 listopada pojadą oni do Lillehammer, by z kolei stamtąd 1 grudnia przenieść się do fińskiego Rovaniemi, gdzie w dniach 4-5 grudnia odbędą się pierwsze zawody Pucharu Kontynentalnego. Trener Jakub Jiroutek miał sporo problemów z przypisaniem skoczków do odpowiednich kadr. Wynikało to z braku obserwacji jak jego podopieczni spisują się na śniegu.