Po kilku latach prób powrotu Martina Schmitta do światowej czołówki to, co nikomu nie przechodziło przez gardło, ośmielił się wreszcie głośno wypowiedzieć trener kadry Peter Rohwein. "Myślę, że Martin już nigdy więcej nie będzie seryjnie zwyciężał. Nie przyjmuje już na siebie tak dużego obciążenia treningowego jak kiedyś, gdy miał 19 lat."
Z nazwiskiem Schmitta cały czas wiąże się nadzieje na medale i zwycięstwa. Jednak w opinii trenera czasy sukcesu, w których zawodnik wielokrotnie stawał na najwyższym stopniu podium w Pucharze Świata, dwukrotnie świętował zwycięstwo w generalnej klasyfikacji i zdobywał czterokrotnie mistrzostwo świata minęły bezpowrotnie.

Obawy o przyszłość 27-latka nie są bezpodstawne. W nadchodzącym sezonie oczekiwania względem ekipy niemieckiej są wysokie. Dyrektor sportowy DSV - Thomas Pfüller - wyznaczył jasny cel: olimpijczycy niemieccy mają przywieźć z Turynu 15 medali i tym samym zająć pierwsze lub drugie miejsce w klasyfikacji narodów. Przynajmniej jeden z medali mają zdobyć skoczkowie. Najwięcej szans działacze wiążą z konkursem drużynowym. I tu konkurencja między zawodnikami będzie duża. Michael Neumayer dobrze spisywał się w Letnim Grand Prix, Georg Späth zdobył mistrzostwo Niemiec, a Michael Uhrmann ciągle testuje nowy sprzęt i jest doskonale podbudowany psychicznie. Do walki o miejsce w drużynie na pewno włączy się też Alexander Herr, który po kontuzji wraca do formy. Schmitt musi skakać lepiej, by w ogóle móc walczyć o medal. "Martin jest wybitnym sportowcem, nawet jeśli nie zwycięża już jak dawniej. Jego kondycja w stosunku do poprzedniego sezonu się poprawiła, ale możliwości są znacznie większe" – skomentował przygotowania trener.

Sam zawodnik nie traci nadziei na udany sezon. "Chcę nadal móc przyglądać się swoim skokom i szukać właściwego dla mnie optimum". A dość podeszły już (jak na skoczka) wiek nie stanowi dla niego żadnej przeszkody: "W końcu Janne Ahonen w wieku 28 lat przeżył niesamowity sezon”"– kwituje Schmitt.