Dziewięć lokat Clinta Jonesa w pierwszej dziesiątce, w tym 4 na podium, oraz 675 punktów zdobytych przez pozostałą część drużyny amerykańskiej - tak pokrótce przedstawia się sytuacja Amerykanów po zakończonym niedawno letnim periodzie Pucharu Kontynentalnego. Sytuacja bardzo obiecująca, zważając na fakt, iż drużyna zza Atlantyku powszechnie uważana jest za jedną z gorszych.
Kiedy większość trenerów podsumowuje osiągnięcia swoich podopiecznych, również Corby Fisher analizuje minione miesiące letnie. Osiągnięto wiele celów, w szczególności zdobycie wyższej kwoty startowej na konkursy Pucharu Świata. Udało się to nawet mimo zmian wprowadzonych przez FIS, dotyczących podwyższenia wymogów dla zawodników - aby zdobyć dodatkowe miejsce dla swojej drużyny zawodnik musi znaleźć się w pierwszej dwójce klasyfikacji Pucharu Kontynentalnego. W prawdzie na początku w drużynie amerykańskiej planowano miejsce w pierwszej piątce, jednak po zmianie przepisów okazało się to niewystarczające i poprzeczka musiała zostać podwyższona. Clint Jones spisywał się rewelacyjnie, dzięki czemu bez problemów uplasował się na drugim miejscu w klasyfikacji Pucharu Kontynentalnego - tuż za Marcinem Bachledą. "Clint pokazuje, iż jest na dobrej drodze do osiągnięcia szczytowej formy" mówi Corby Fisher.

Trener jest równie zadowolony ze swojego drugiego podopiecznego, Alana Alborna, który w pięknym stylu powrócił do rywalizacji, zajmując wysokie 13 miejsce w Lake Placid. Po 7-miesięcznej przerwie Alborn może mówić o ogromnym sukcesie. Przyszły sezon dla obu zapowiada się obiecująco.

"Chyba najbardziej cieszy mnie, iż wreszcie udało mi się pokazać dobrze sprawujące się zaplecze drużyny" mówi Corby Fisher o występach Andersa Johnsona oraz innych młodych zawodników. "Jimmy Denney, Skyler Keate i Anders Johnson mięli świetny finisz. Zdobyli wiele bardzo cennych dla drużyny punktów. Ostatecznie aż 11 Amerykanów punktowało w zakończonym periodzie Pucharu Kontynentalnego." Jest to świetna prognoza na sezon zimowy, nawet biorąc pod uwagę, iż zaledwie dwóch z nich zmieścilo się w pierwszej pięćdziesiątce.

Nie można zapominać o Tommym Schwallu, który już od dawna występuje jako reprezentant USA. "Tommy rozpoczął trening z naszą drużyną w lipcu i od tego czasu poczynił spore postępy. Poczynając od 12 miejsca w Lillehammer nie obniżył poziomu do końca lata." Tommy oddał również kilka skoków, które gdyby nie regulamin, mogłyby zostać uznane przez FIS. "Może FIS ich nie odnotowała, ale dla mnie one się liczą" zapewnia Fisher. Schwall zakończył period z 75 punktami na 41 miejscu w klasyfikacji PK, co stawia go aktualnie na pozycji wice-lidera drużyny.

"Aktualnie głównym tematem jest dla nas sezon zimowy. Jako że w górach pojawiły się już pierwsze oznaki zimy, już niedługo planujemy rozpocząć treningi na śniegu." Fisher planuje zakończenie treningów jesiennych na 20 października. Skoki na śniegu mają rozpocząć się około 10 listopada, a na czas przerwy w skokach zawodnicy zajmą się treningiem kondycyjnym. "Czas ten ma zaowocować nowymi siłami na sezon zimowy oraz umocnić nas w przekonaniu, iż postęp jaki uczyniliśmy latem, przełoży się na skoki zimą."

Wiele z powyższych osiągnięć stało się zapewne za sprawą aż czterech konkursów PK, rozgrywanych na terenie Stanów Zjednoczonych. Poza atutem własnej skoczni należy dodać, iż Amerykanom pomogła bardzo słaba frekwencja. Jednak właśnie dzięki temu swój debiut zaliczyło wielu młodych skoczków i może już niedługo usłyszymy o nich znowu - tym razem na skoczniach europejskich.