Kanadyjscy działacze związani ze skokami i kombinacją norweską (ze względu na swoje zaangażowanie rzeczywiście godni miana działaczy) aż założyli nową stronę, by o tym powiadomić: rząd prowincji Alberta oraz komitet olimpijski CODA ugięli się i zapewniają przetrwanie tych dyscyplin w Kanadzie.
Od początku zeszłego sezonu zimowego istnienie tych dwóch dyscyplin zimowych w Kanadzie było zagrożone. Calgary jest obecnie niemalże jedynym w tym kraju ośrodkiem sportowym posiadającym skocznie narciarskie. Inne ośrodki, jak Gatineau, mają tylko obiekty nadające się dla dzieci. Cała sprawa zogniskowała się właśnie na skoczniach w momencie, gdy CODA odmówiła funduszy na remont starzejących się skoczni. Nieszczęście w tym, że dzieło się to akurat w momencie, gdy kanadyjskie narciarstwo klasyczne wyraźnie zaczęło się podnosić. Tego lata najwyraźniej widać to w skokach kobiet. W siedem lat po pierwszych reprezentantkach Kanady w skokach - Marie-Pierre Morin i Alison Evans, które plasowały się wtedy raczej w drugiej połowie stawki - na skoczniach pojawia się nowe pokolenie zawodniczek. Dwie z nich, Katie Willis i Atsuko Tanaka, mają już na swoim koncie zwycięstwa w Pucharze Kontynentalnym. Być może właśnie sukcesy tych dziewcząt wpłynęły na zmianę stanowiska CODY, na uświadomienie sobie, że okrucieństwem byłoby kazać młodziutkim zawodnikom i zawodniczkom rezygnować ze skakania.

Rząd Alberty póki co przyznał centrum skoków w Calgary dotację w wysokości 600 tysięcy dolarów kanadyjskich. Ma ona zostać przeznaczona na modernizację skoczni. Miłośnicy tych pięknych obiektów z charakterystycznymi, imponująco potężnymi wieżami, raczej mogą odetchnąć z ulgą - ich konstrukcja się nie zmieni. Konieczne jest natomiast dostosowanie profilu zeskoku do nowych wymogów. Poprawione zostaną także zabezpieczenia (trudno powiedzieć, co to znaczy w praktyce), możliwości treningu letniego będą większe. Czy oznacza to zamiar wyłożenia igelitem także skoczni K-114? "Dotacja pozwoli zawodnikom przygotowywać się do igrzysk 2006 i 2010 r. na miejscu, w Calgary" - mówi minister Gordon Graydon. "Jesteśmy dumni, że droga na Igrzyska Olimpijskie w Vancouver/Whistler przebiega właśnie przez prowincję Alberta i że przetrwa tu dziedzictwo igrzysk zimowych 1988 roku".

CODA ocenia, że utrzymywanie ośrodka będzie rocznie kosztowało 200 tysięcy dolarów. Calgary może spodziewać się tych pieniędzy aż do Olimpiady w Vancouver. Co dalej? Pozostaje mieć nadzieję, że młode pokolenie kanadyjskich skoczków, skoczek i kombinatorów - a w dalszej przyszłości i kombinatorek - dowiedzie ostatecznie swojego dobrego poziomu sportowego i nikt nie wpadnie już na pomysł pozbycia się tych dwóch gąb do nakarmienia, jakimi są skoki i kombinacja norweska.