Ile właściwie wyniosły straty finansowe w Polskim Związku Narciarskim w wyniku niegospodarnego działania jego członków? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć w dzisiejszym wydaniu Życie Warszawy, jednak oszacowanie łącznych szkód, począwszy od sezonu 2000/2001, kiedy to radykalnie wzrosły dochody z umów reklamowych po wskoczeniu Adama Małysza do czołówki światowych skoków, nie jest wcale łatwe.
Powierzchnia reklamowa na nartach reprezentantów Polski warta jest 400 tysięcy złotych, natomiast na kombinezonach 1,5 miliona złotych, aż 1 milion złotych kosztować mają reklamy na kasku naszego najlepszego skoczka z Wisły. Łącznie daje to kwotę blisko 3 milionów złotych rocznie, którą należy pomnożyć przez 4 sezony obowiązywania umowy między Edim Federerem, a Polskim Związkiem Narciarskim.

Do tego należy doliczyć kary, jak na przykład ta za nie dotrzymanie wszystkich warunków umowy z firmą Campus. Przypomnijmy, iż Paweł Włodarczyk zawarł w imieniu PZN umowę z tą właśnie firmą na dostawę sprzętu, jednak później - tym razem w imieniu komitetu organizacyjnego PŚ, którego był jednocześnie szefem - podpisał umowę z konkurencyjną firmą Bergson. Konsekwencją tego była kara w wysokości 300 tys. zł wpłaconych na rzecz Campusa. Jak donosi Życie Warszawy: "prezes Paweł Włodarczyk miał powiedzieć, iż kary go nie interesują, bo to i tak nie on płaci."

Przypomnijmy, iż od kilku miesięcy w krakowskiej Prokuraturze trwa śledztwo w sprawie działania na szkodę związku mające na celu wyjaśnienie wszelkich niezgodności, jakie wystąpiły w PZN.