(...) Hannawald w jednym roku zarobił ponad 3 miliony euro, czyli sumę równą trzyletniemu norweskiemu budżetowi na skoki, a blisko dziesięciokrotnie większą od tej, którą wszystkim norweskim skoczkom udało się zgromadzić w postaci nagród pieniężnych w obfitującym w sukcesy sezonie 2003/2004.
Bjoern Einar Romoeren wszedł do kadry na rok przed Miką, w czasie, kiedy wszyscy skoczkowie lądowali na grzbiecie skoczni. Uważa, że doświadczenia z tego czasu bardzo wzmocniły poczucie więzi w drużynie.

- Zdołaliśmy trzymać się razem, kiedy byliśmy w dołku - mówi. - A łatwiej trzymać się razem, kiedy odnosimy sukcesy.

Ale co by się stało gdyby dobra passa minęła?

Staramy się najlepiej jak umiemy przygotować również na to. Po dwóch udanych sezonach wiemy, że jesteśmy na właściwej drodze. Mamy jednak równiez świadomość, że możemy być jeszcze lepsi. Jestem pewien, że każdy może poprawić się co najmniej o 10 procent, dlatego nad tym pracujemy. Gdyby jednak nasi konkurenci mimo wszystko okazali sie jeszcze lepsi, a my pomimo wyraźnej poprawy wypadalibyśmy relatywnie gorzej i tak pozostałaby nam tylko jedna możliwość: Dalej podążać raz obraną drogą i starać się jeszcze lepiej wykorzystywać nasze mocne strony.

Jeśli więc Finowie, Niemcy czy Austriacy wystąpia nagle z nową techniką, która zepchnie norweskich skoczków na sam dół list wyników, to czy norweska ekipa wciąż będzie obstawiać przy swoim?

Wobec nowych technik i metod zawsze należy okazywać pokorę i nigdy nie wolno sądzić, że jako jedyni staramy się wyprzedzać konkurencję. Dlatego musimy również śledzić, co robią nasi rywale i od nich się uczyć. Zanim jednak ewentualnie zaczniemy zmieniać taktykę, ważne jest dokładne przeanalizowanie, dlaczego wyniki nagle się zmieniły. Przede wszystkim trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: czy to my jesteśmy gorsi, czy tez inni stali sie lepsi? A jeśli to drugie, to co takiego oni robią, czego my nie robimy? Jeśli zaczniemy wątpić w słuszność naszego postępowania przed przeprowadzeniem takiej analizy, to na pewno nie wyniknie z tego nic dobrego. Stracimy wówczas dobrą bazę, która ewentualnie może nieco zmienić, wprowadzając poprawki. O wiele łatwiej wprowadzać zmiany, kiedy wiesz, że stoisz stabilnie, niż kiedy się chwiejesz.

Dlatego istotne jest również przygotowanie się na rozczarowanie, kiedy nastapi przegrana. Mówię "kiedy", ponieważ nikt nie zdoła utrzymać się na szczycie cały czas. Wprawdzie zarówno fizycznie, jak i psychicznie przygotowujemy się do zajmowania w dalszym ciągu pozycji " do ataku", to jednak z całą pewnością nie ominą nas pojedyńcze klęski. To zupełnie naturalny element długiej drogi do sukcesu, podczas której nie może nam zabraknąć na przykład odwagi do eksperymentowania z nowymi metodami i nowym sprzętem. Czasami trzeba więc znaleźć w sobie śmiałość, by osiągać złe wyniki, aby później osiągać jeszcze lepsze.

Kiedy poniesiemy klęskę - ona przyjdzie prędzej czy później - musimy przetrwać rozczarowanie, lecz nie możemy pozwolić, aby trwało dłużej niż to konieczne. Wtedy bowiem przychodzi depresja, która kradnie nam siły. Zamiast tego musimy wykorzystywać energię do odzyskania dobrego samopoczucia i pewności siebie poprzez trzeźwą analizę tego, co robimy, kiedy jesteśmy na szczycie i nad czym musimy jeszcze więcej popracować, aby znależć się na szczycie w następnych zawodach.



--
Fragment pochodzi z książki "Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu" autorstwa Jona Gangdala, opublikowanej przez wydawnictwo MUZA S.A.