Już prawie tydzień temu zakończyła się pierwsza część międzynarodowej rywalizacji skoczek narciarskich w sezonie 2005/2006 - dawny turniej letni, obecnie włączony do klasyfikacji generalnej COC kobiet. Skład był wprawdzie nieco osłabiony - kontuzjowana jest choćby Daniela Iraschko, która w tym momencie nie przeskakuje już innych zawodniczek jak kilka lat temu, ale w końcu ciągle należy do ścisłej czołówki. Powodem niezbyt licznego (jak na to, do czego nas te zawodniczki przyzwyczaiły) udziału skoczek niemieckich może być z kolei wakacyjna pora - na wyjazdach z rodzicami były choćby młodziutkie Nancy Brückner i Lucienne Höppner z niewielkiego klubu Stützengrün w Saksonii, które w skali lokalnej są wręcz rewelacyjne, skaczą już na skoczniach średnich i ciekawe mogłoby być zobaczenie, jak poradziłyby sobie w Mistrzostwach Niemiec... Z ich klubu pojawiła się tylko Melanie Häckert, która startowała w konkursach dziewczęcych w Meinerzhagen na skoczni K-37.
Jednak w tym momencie widać już ciekawe przetasowania w skokach kobiet. W drużynie norweskiej z cienia zaczyna wychodzić Line Jahr, zwyciężczyni inauguracyjnego konkursu w Bischofshofen. Na etapie zgrupowania Norwegów w Zakopanem była wręcz liderką ekipy żeńskiej i dlatego to ona została pierwszą kobietą, która skoczyła z Wielkiej Krokwi. Widać także bardzo ciekawą nową zawodniczkę... Stine Smaakasin debiutowała w międzynarodowych zawodach podczas Pucharu Kontynentalnego w Vikersundzie, gdzie jednak zajęła dość odległą pozycję. Nastroiło mnie to wtedy niezbyt optymistycznie do norweskiego "zaplecza" skoków kobiet... Jednak teraz Stine skakała całkiem nieźle, prawdziwy "granat" pokazała zaś w konkursie drużynowym w Meinerzhagen. Norweżka skoczyła daleko, kilka metrów za punkt K - niestety zniosło ją na prawo, wyjechała jedną nartą na trawę (pas igelitu na skoczni w Meinerzhagen ogólnie jest dość wąski) i przewróciła się. Ten upadek (i asekuracyjny skok tej samej zawodniczki w drugiej serii) kosztowały Norwegię miejsce na podium. Ogólnie kraj nie musi się bać o przyszłość - w odwodzie ma już kolejne zawodniczki, w przyszłości zaś rewelacją może stać się na razie dwunastoletnia, bardzo utalentowana Gyda Enger.

Kolejnym ciekawym punktem są Włochy. Zdecydowana większość skoczek z tego kraju pochodzi z włoskiej części Tyrolu (oprócz Roberty D'Agostiny z Tarvisio), ma zwykle niemiecko brzmiące nazwiska, znakomicie mówi w języku niemieckim, który jest w tym regionie w powszechnym użyciu... Może to wpłynęło na sprowadzenie do Gardeny-Gröden austriackiego trenera Fabiana Ebenhocha, trenera żeńskiej kadry Austrii w okresie jej największej świetności... Włoszki zaczęły uprawiać skoki dopiero wiosną 2002 roku, w sierpniu startowały już w konkursach dziewcząt w Meinerzhagen, gdzie najlepiej zaprezentowała się Lisa Demetz. Teraz wśród młodziczek pojawiły się nowe zawodniczki, Lisa zaś jest liderką kadry - ostatniej zimy do światowej czołówki przedostała się jednak kolejna Włoszka, Elena Runggaldier. Póki co nie dorównuje jednak Lisie, która w Meinerzhagen odniosła największy sukces w karierze - zajęła w konkursie drugie miejsce.

Problem zarysowuje się niestety w Austrii. Po zakończeniu kariery przez Evę Ganster i wobec kontuzji Iraschko i Tanji Drage po raz pierwszy kraj długo prowadzący w skokach kobiet nie był w stanie wystawić pełnej drużyny. Austriaczki wystartowały w składzie Jacqueline Seifriedsberger, Kathrin Stefaner, Hanna Vorhofer - oczywiście nie miały szans na dobrą pozycję z powodu słabszej formy tej ostatniej (Vorhofer jest skoczką obiecującą, jednak niedoświadczoną. Ma jednak szanse, w końcu nawet Daniela Iraschko zaczynała skakać jako jedenastolatka...) i braku czwartej zawodniczki. Trafne wydaje się to, co od dłuższego czasu podejrzewałam - Austriacy, zapatrzeni w sukcesy Iraschko i Ganster, zaniedbali pracę z młodymi zawodniczkami i w tym momencie kadra niemal pozbawiona jest zaplecza.

Wyraźny jest nacisk na pokazanie, że skoki kobiet są "normalną konkurencją", tylko i aż żeńską wersją skoków narciarskich. Dlatego coraz ostrzejsze są kontrole sprzętu. Nawet z konkursów dziewcząt w Meinerzhagen zniknęły widziane jeszcze przed kilku laty połatane kombinezony... (Uważam zresztą, że lepszym pomysłem byłoby kontrolowanie w tej części zawodów wyłącznie długości nart - ostry reżim eliminuje z konkursu zawodniczki, których rodzice i kluby finansowo nie są w stanie zapewnić dziewczynkom kombinezonów zgodnych z "dorosłymi" przepisami.) Bardzo ostro kontrolowano także wagę zawodniczek. Ofiarą tego przepisu padła choćby Vladka Pustkova, która po pierwszej serii skoków w Klingentahlu zajmowała trzecie miejsce, zaś jej rezultat z drugiej serii został anulowany... Jestem zwolenniczką utrzymania kontrolowania wagi, jednak sądzę, że FIS powinien poważnie się zastanowić nad wyłączeniem spod przepisu skoczków do pewnego wieku - np. chłopców do lat 17 i dziewcząt do 15. Ostatniej zimy podobne problemy miał młody fiński kombinator Anssi Koivuranta, także nadal rosnący, więc przeżywający większe niż dorośli wahnięcia masy ciała.

Poniekąd - właśnie Vladka miała mimo wszystko nareszcie okazję pokazania swojego talentu. Mimo wieku 13 lat startuje w międzynarodowych zawodach już trzeci sezon (!), jednak do tej pory nie spisywała się zgodnie z oczekiwaniami. W sezonie 2003/2004 latem bardzo tęskniła za domem i wycofała się w połowie turnieju, zimą zaś miała za sobą bardzo nieliczne skoki ze skoczni normalnej (skocznia we Frenštacie przechodziła akurat modernizację). W zeszłym sezonie osiągnęła szczyt formy bardzo wcześnie, wprawiając w zdumienie Czeski Związek Narciarski na zgrupowaniu w Harrachovie i pokonując całą grupę skoczek z Evą Ganster na czele w Breitenbergu, i nie potrafiła utrzymać tak wysokiej formy przez cały sezon. Teraz gdyby nie dyskwalifikacja w Klingenthalu, mieściłaby się w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej! "Specjalnością" Vladki jest - podobnie jak choćby u wielkiego Svena Hannawalda - technika lotu i im większa skocznia, tym lepiej radzi sobie w rywalizacji ze starszymi dziewczętami i paniami, którym na razie nie dorównuje pod względem siły mięśni, więc gorzej wypada na skoczniach średnich. Tej zimy Vladka ma zadebiutować na dużej skoczni - planuje start w MŚ Juniorów, które odbędą się na K-100 w Kranju, latem może będzie skakać na Wielkiej Krokwi...

Jeżeli chodzi o dyskwalifikacje, z kolei za nieodpowiednie czuby nart ta nieprzyjemność przytrafiła się Katie Willis. Zawodniczka ta jest kolejną wschodzącą gwiazdą kobiecych skoków. Przed rokiem całkiem udanie zadebiutowała w turnieju letnim i COC w Park City, teraz jako pierwsza Kanadyjka wygrała międzynarodowy konkurs - to ona właśnie triumfowała w Klingenthalu. Dzięki zebranym tam punktom mimo dyskwalifikacji znajduje się na piątym miejscu klasyfikacji generalnej! Na również imponującym piętnastym miejscu znajduje się Kanadyjka japońskiego pochodzenia, Atsuko Tanaka, która również bardzo dobrze prezentowała się w Klingenthalu.

Od zimy coraz lepiej skacze Maja Vtič ze Slowenii, która wtedy trochę nieoczekiwanie i nie bez udziału wiatru zajęła drugie miejsce w Baiersbronn. Teraz stała się liderką ekipy i zajmuje 6. miejsce w klasyfikacji generalnej. Bardzo dobrze radzą sobie także jej klubowe koleżanki, Eva Logar i Katja Požun. Niestety po dość poważnej kontuzji formy nie może odnaleźć Monika Pogladič, srebrna medalistka Uniwersjady w Innsbrucku-Seefeld.

Tak zarysowuje się sytuacja w skokach kobiet po pierwszej części sezonu. Letni etap zakończą zawody w Park City i Lake Placid w październiku. Część zimowa składać się będzie z zawodów we Włoszech, Słowenii, Austrii, Niemczech, Norwegii i Japonii.