Michael Uhrmann już trzeci raz z rzędu zmieścił się w piętnastce najlepszych skoczków prezentując godną podziwu równą formę. Tym razem dodatkowo wypadł najlepiej ze wszystkich skoczków niemieckich, skacząc bardzo dobrze właściwie przez cały sezon bez przerwy. Obok Georga Spaetha i (w pierwszej fazie do kontuzji) Alexandra Herra był najjaśniejszym punktem swojej swojej reprezentacji. Przyjrzyjmy się, więc jego startom.

9. Michael Uhrmann (Niemcy) - 804 punkty (7/+5)

Michael rozpoczął od dobrego wyniku w fińskim Kuusamo - ósme miejsce, przy bardzo dobrym (relatywnie) drugim skoku - zapowiadało to udany sezon. Dzień później nie zmieścił się w pierwszej dziesiątce, plasując się tuż za nią (i znowu notując dobry drugi skok). W Trondheim nieco spuścił z tonu zajmując 21 miejsce, ale w drugi dzień właściwie odkupił swe winy drugi raz w sezonie obstawiając jedenastą pozycję. Ewidentnie najgorsze starty zanotował w czeskim Harrachovie. Tam nie wychodziło mu nic. W pierwszy dzień tym razem w odróżnieniu od Kuusamo zawalił drugi skok (spadając z drugiej dziesiątki na dwudzieste szóste miejsce), a w drugi ledwie awansował do drugiej serii zajmując ostatecznie lokatę dwudziestą dziewiątą.
Engelbergu pokazał, iż było to li tylko chwilowe spuszczenie z tonu. Tam był w pierwszym dniu dwunasty, a w drugim - wreszcie dziewiąty (choć mogło być znacznie lepiej - po pierwszej serii był bowiem szósty). Ta część sezonu plasowała Niemca na dobrej, czternastej pozycji w Pucharze Świata.

Turniej Czterech Skoczni ma swoją specyfikę. Wielu skoczków, startujących na wysokim poziomie przez cały sezon, w tych czterech konkursach nie daje rady. Uhrmann jednak poczynał sobie w nim całkiem nieźle. W pierwszym z konkursów w Oberstdorfie powtórzył wynik z Kuusamo, głównie dzięki świetnemu drugiemu skokowi (131 metrów), który dał mu awans z miejsca czternastego. W Garmisch-Partenkirchen spisał się jeszcze lepiej. Po pierwszej serii zajmował miejsce tuż za czołową trójką, w drugiej co prawda osiągnął rezultat znacznie gorszy, ale miejsce piąte można było uznać za spory sukces. Zdecydowanie niemieckie skocznie służyły dość doświadczonemu już Niemcowi. Konkurs w austriackim Innsbrucku przyniósł spore przetasowania między pierwszą, a drugą serią. Uhrmann w pewnym sensie stał się ich ofiarą, bo z powodu fatalnych warunków atmosferycznych nie utrzymał piątego miejsca, spadając na ósme (ale przy spadkach Mattiego Hautamaekiego czy Pettersena i tak pokazał klasę). Bodaj najgorszy start w Turnieju Uhrmann zanotował w Bischofshofen, tam bez żadnych fajerwerków osiągnął lokatę trzynastą. Cały Turniej skończył na nieco gorszym niż rok wcześniej miejscu - ósmym, zaś w Pucharze awansował na pozycję dwunastą.

Po Turnieju najpierw wraz z kolegami wygrał konkurs drużynowy w Willingen (zakończony, jak pamiętamy poważną kontuzją Alexandra Herra), a w indywidualnych zawodach był już tuż za podium - a skoki na 137 i 141 metrów zasługiwały na uznanie. Michael wyraźnie złapał wysoką formę i kolejne starty należały do bardzo udanych. W pierwszych w minionym sezonie lotach na Kulm co prawda nie zmieścił się w pierwszej dziesiątce (był dwunasty) i nie doskoczył do 200 metra, za to dzień później, choć dalej nie przekroczył owej granicy uplasował się na zadowalającym siódmym miejscu. Nieco gorzej było w Titisee-Neustadt - akurat tam nie podziałała teoria, iż gospodarzom nawet ściany pomagają. Jak na poziom, do którego Michael nas przyzwyczaił miejsca szesnaste i jedenaste prezentowały się raczej kiepsko (choć drugi skok drugiego konkursu mógł się podobać - tak jak i awans o dwanaście lokat). Po tych konkursach światowy cyrk narciarski przeniósł się do Zakopanego.

W sezonie 2003/04 Niemiec w Zakopanem odniósł zwycięstwo przed naszym Adamem. Teraz ten drugi był górą - jedynie Ljoekelsoey nawiązał z nim walkę. Nie znaczy to oczywiście, że Uhrmann prezentował się tam słabo. Pierwszy dzień zawodów przyniósł mu miejsce na końcu pierwszej dziesiątki, w drugim ustąpił tylko wielkiej trójce: Małysz, Ahonen, Ljoekelsoey notując jak do tej pory najlepszy start w sezonie. Michael opuścił zawody japońskie, aby w Pragelato przed Mistrzostwami Świata poprawić jeszcze zakopiański rezultat. W przedmistrzowskiej próbie przegrał tylko z młodszym z braci Hautamaekich (co prawda dość wyraźnie). Rokowało to całkiem dobrze przed Mistrzostwami Świata. W Pucharze zajmował już wtedy miejsce dziewiąte.
Niestety MŚ poszły Michaelowi wyraźnie słabiej. Co prawda udało mu się wywalczyć srebrny medal w drużynie na K-90, ale w konkursach indywidualnych dwa razy zmieścił się zaledwie w drugiej dziesiątce.

Po Mistrzostwach Świata Michael kontynuował dobrą pucharową passę. W drużynowym konkursie w Lahti Niemcy ponownie zmieścili się na podium, a indywidualnie Michael zajął dobre, szóste miejsce. W Kuopio był dziewiąty, a jak się później okazało był to najgorszy start Uhrmanna w całym Turnieju Skandynawskim, albowiem w Norwegii znów zabłysnął. W Lillehammer do podium nieco mu zabrakło - i w ostateczności skończył na piątym miejscu, a w Oslo drugi i ostatni raz w tym sezonie stanął na nim - tym razem na jego najniższym stopniu. Cały Turniej ukończył on na trzecim miejscu ustępując jedynie Hautamaekiemu i Ljoekelsoeyowi.
Finał sezonu w Planicy to czternaste i ósme miejsce (po skokach na 215,5 i 226 metrów) w konkursach stojacych na bardzo wysokim poziomie sportowym.

Michael Uhrmann zanotował najlepszy sezon w karierze. W każdych zawodach, w których startował (a opuścił tylko japońską część sezonu) zdobył punkty, a w większości zmieścił się w pierwszej dziesiątce. Jednakże, w przeciwieństwie do sezonu poprzedniego nie wygrał żadnego konkursu. Nie wygrał ich też jakikolwiek inny reprezentant Niemiec, co zdarzyło się pierwszy raz od sezonu 1991/92, kiedy to reprezentacja naszych sąsiadów przechodziła wyraźny kryzys i w ogóle zabrakło ich na podium PŚ i w pierwszej piętnastce. Mimo wszystko, wielkie brawa dla Uhrmanna, który o ile nie obudzi się Schmitt (bo o Hannawaldzie ciężko cokolwiek powiedzieć) dalej zapewne będzie liderem niemieckiej ekipy.