Damjan sezon rozpoczął średnio: dwudziestym czwartym miejscem w inauguracyjnych zawodach w Kuusamo. W drugi dzień jednak uplasował się na szesnastej pozycji. Wynik ten powtórzył w Trondheim w pierwszym rozgrywanym tam konkursie. Już wtedy widać było, że z Jernejem należy się liczyć. Potwierdził te prognozy w kolejnych norweskich zawodach. Tam, wśród wielu słabych skoków rezultat 113,5 metra był piątym wynikiem pierwszej serii. W serii finałowej skoczył jednak pół metra krócej i spadł na 10 pozycję, należy dodać: pierwszą w karierze. Aż do Turnieju Czterech Skoczni prezentował się nieźle, choć bez jakichś większych rewelacji. W Harrachovie był osiemnasty (mimo dobrych skoków na odległość 130 i 128 metrów) i dwudziesty trzeci, a w Engelbergu dwudziesty drugi i dwudziesty piąty, co przed Turniejem dawało mu dziewiętnastą lokatę w klasyfikacji generalnej PŚ.
Oberstdorf to już Damjan - światowa czołówka. W serii KO nowo kreowany świetny skoczek pokonał ex-świetnego skoczka (czyli Veli-Matti Lindstroema) i po niej zajmował w sumie średnie szesnaste miejsce(za skok 116,5 m). W drugiej serii osiągnął wynik o szesnaście i pół metra lepszy, co było trzecim najlepszym wynikiem dnia i dało mu awans na pozycję siódmą. W Garmisch-Partenkirchen niestety zawalił na całej linii, nie pokonując przeciętnego w końcu Mortena Solema i tym samym stracił szansę na wysokie miejsce w Turnieju. Zdążył jednak otrząsnąć się z tamtego startu, w Innsbrucku po pierwszej serii był nawet dziesiąty by ostatecznie zająć 12 lokatę. W Bischofshofen dla odmiany znowu było źle: porażka ze świetnym Morgensternem w pierwszej serii i trzydzieste drugie miejsce. W Pucharze Świata, dzięki dwóm dobrym startom awansował na pozycję szesnastą.
Po Turnieju Jernej miał bardzo dobrą passę. Co prawda drużyna słoweńska zawiodła w Willingen, za to indywidualnie Damjan uplasował się na pozycji dziesiątej - znowu odrabiając sporo w drugim skoku. W Kulm okazało się, że wychowany na Velikance zawodnik jest całkiem dobrym lotniarzem: 186 i 202 metry w pierwszy dzień dało mu pozycję dziewiątą, a 195,5 i 190 metrów w drugi - dziesiątą. W Titisee było za to znowu nierówno: pierwszy konkurs to spadek z piątego miejsca po pierwszej serii na czternaste, o drugim w ogóle nie warto wspominać.
Zakopane przywitało skoczków bardzo gościnnie. Konkursy stały na bardzo wysokim poziomie, a Jernej Damjan osiągnął tu swój najlepszy wynik. 124,5 i 122,5 metra w pierwszy dzień dało mu bardzo dobre piąte miejsce, za takimi tuzami jak: Małysz, Ljoekelsoey, Jussilainen i Ahonen. W drugi dzień było już gorzej, ale to nie znaczy, że wiele gorzej (ósma pozycja). W tym momencie Jernej był zawodnikiem numer trzynaście w Pucharze, ale postanowił jak wielu innych skoczków nie jechać do Sapporo. W ostatniej przedmistrzowskiej próbie Jernej był piętnasty.
Na Mistrzostwach Świata Słoweniec skakał trochę w cieniu swego młodszego kolegi, ale również pokazał się z bardzo dobrej strony. Na K90 po pierwszej serii był nawet trzeci (skoczył 99,5 metra!), niestety w drugiej nie doskoczył do dziewięćdziesiątego i nie było podwójnego medalu dla Słowenii (ostatecznie był szósty). Co się nie udało indywidualnie, udało się w drużynie. Tam skakał jak z nut i był głównym autorem (właśnie on, nie Rok Benkovic) trzeciego miejsca dla swojej ojczyzny. Udanych mistrzostw dopełniły miejsca trzynaste (indywidualnie) i czwarte (drużynowo) na K120.
Po mistrzostwach zdarzyła mu się jedna wpadka (trzydzieste pierwsze miejsce w Kuopio) i jeden bardzo dobry start (siódme miejsce w Lillehammer), a poza tym skakał po prostu nieźle, choć bez rewelacji: dwa razy trzynaste miejsca (Oslo i pierwsza Planica), poza tym miejsce szesnaste (Lahti) i dwudzieste na zakończenie sezonu w Planicy.
Ogólnie więc Damjan dość sensacyjne, ale całkowicie zasłużenie zmieścił się wśród czołowej piętnastki Pucharu. W przeciwieństwie do dość nierównego (ale i skłonnego do znacznie większych wzlotów) Benkovica, przez cały sezon prezentował dobrą i równą formę i dlatego osiągnął to co nie udało się ani Benkovicowi ani Kranjcowi (w jego najlepszych latach). Dalszą karierę Damjana będziemy śledzić z zainteresowaniem.
autor: Janusz Kożusznik