Noriaki Kasai to skoczek, który od lat startuje w pucharowej karuzeli. Miewał chwile lepsze i gorsze. Do tych najlepszych należą sezony 1992/93 i 1998/99, kiedy to w końcowej klasyfikacji zajmował 3 miejsce. Miniony sezon, mimo kilku dobrych startów, należy chyba uznać za początek wycofywania się eleganckiego Japończyka z pucharowej czołówki. Ma już niemal 33 lata i forma jest już wyraźnie gorsza (co widać było zwłaszcza pod koniec sezonu). Przyjrzyjmy się zatem dokładnie jego startom.
16. Noriaki Kasai (Japonia) - 416 punktów (14/-8)

Rozpoczął sezon znakomicie - w Kuusamo w pierwszy dzień skoczył 132,5 i 129 metrów, co dało mu szóstą lokatę. Powtórzył ten wynik w drugich zawodach. Po tym początku wydawało się, że Kasai należeć będzie do ścisłej czołówki cyklu - wiadomo, że tak się jednak nie stało. W Trondheim było nieco gorzej, ale dalej nieźle: czternaste miejsce w pierwszy dzień i dziewiąte w drugi. Harrachov to kontynuacja dobrej passy Japończyka: konkurs pierwszy to skoki powyżej 130 metrów i miejsce tuż poza pierwszą dziesiątką. 12 grudnia, w drugim konkursie, Noriaki osiągnął swój najlepszy wynik w sezonie. Skoki na 136,5 i 133 metry dały mu piątą lokatę. Wydawało się wówczas, że Kasai jest jak wino - im starszy tym lepszy, jego wyniki naprawdę robiły wrażenie. Jednak dalsze starty miały już być o wiele gorsze...

Pierwszy konkurs w Engelbergu nie zwiastował jeszcze kryzysu - dobre dziesiąte miejsce nie przyniosło mu wstydu, jednak drugie zawody to już fatalny drugi skok i raptem dwudziesta piąta lokata. W Pucharze Świata przed Turniejem Czterech Skoczni zajmował dziewiąte miejsce.

Turniej Czterech Skoczni to ostatni wzlot najstarszego zwycięzcy pojedynczego konkursu Pucharu Świata. W Oberstdorfie za rywala miał słabego Radika Zhaparova i przejście rundy KO nie stanowiło dla niego żadnego problemu - skok na 121 metrów dawał mu nawet 8 miejsce po pierwszej serii. Niestety szansę na dobry wynik zaprzepaścił słabym drugim skokiem (spadł na miejsce piętnaste). W Garmisch-Partenkirchen powtórzył ten wynik, przy czym tym razem miał słabszy pierwszy skok. Innsbruck to najgorszy wynik Noriakiego - skakał tu ogólnie średnio i ledwo zmieścił się w dwudziestce. Za to w Bischofshofen Kasai kolejny raz zmieścił się w pierwszej dziesiątce (niestety znowu zawalając drugi skok). Cały Turniej zakończył na dobrym, 11 miejscu, zaś w Pucharze spadł na pozycję dziesiątą.

Po Turnieju Noriakiemu szło raczej w kratkę. W pewnym sensie czas pracował na jego niekorzyść bardziej niż na niekorzyść innych zawodników (co jest problemem całej japońskiej kadry).

W Willingen Noriaki po pierwszej serii był dopiero dwudziesty trzeci, ale w serii finałowej stać go było na rezultat 135 metrów, który dał mu awans o dziesięć miejsc. To jeszcze mogło się jego fanom podobać. Loty na Kulm były za to jedną wielką porażką. W pierwszy dzień zajął trzydziestą czwartą lokatę na czterdziestu startujących. W drugi dzień był dwudziesty drugi. Po tych zawodach Japończycy odpuścili sobie niestety zawody w Zakopanem zbierając siły na skoki w Sapporo.

Zawody na Okurayamie to już ostatnie godne uwagi starty Kasai. Pierwszy konkurs to miejsce dziewiąte (za skok 122,5 metra), drugi to miejsce siódme. Ale tą siódmą lokatę osiągnął dzięki skokom na 99 i 118 metra, co doprawdy chwały mu nie przynosi. Próba przedolimpijska w Pragelato to średnie, osiemnaste miejsce (choć podobnie jak w Willingen mocno awansował względem pierwszej serii - o dwanaście lokat). Przed Mistrzostwami Noriaki zajmował czternaste miejsce w Pucharze Świata.
Mistrzostwa Świata to niestety jedna wielka porażka. O wynikach Japończyków w drużynie nie ma nawet co wspominać - wicemistrzowie świata z Val di Fiemme dali plamę na całej linii. Indywidualnie na skoczni normalnej nasz bohater był dwudziesty pierwszy, na K120 nawet nie zakwalifikował się do trzydziestki.

Starty po Mistrzostwach to już totalna degrengolada. W Lahti był na pozycji dwudziestej piątej - a potem miało być jeszcze gorzej. Kuopio to miejsce 29, a Lillehammer 27 - to już ostatnie punkty Japończyka w sezonie. W Oslo zajął miejsce tuż za trzydziestką, co nie rokowało dobrze przed lotami w Planicy. W pierwszym konkursie na czterdziestu startujących zajął 39 miejsce - mimo wszystko trzymał się jeszcze w piętnastce Pucharu. W finałowym konkursie jednak je stracił. Ale skoro na trzydziestu jeden startujących zawodników nie zakwalifikował się do drugiej serii ciężko się temu dziwić. Z perspektywy sezonu szkoda tego piętnastego miejsca, ale obiektywnie patrząc Romoeren (który wyprzedził jeszcze Damjana) bardziej sobie na to zasłużył.

Pozostaje pytanie: czy to już powolny zmierzch kariery sympatycznego Japończyka? Wygląda na to, że tak. Niemniej jest on żywą i ciągle zdolną do dobrych startów legendą tego sportu i dlatego może nawet sobie pozwolić na gorsze starty w przyszłym sezonie, gdyż swoje już, w trakcie długiej kariery, osiągnął.