Norweski Związek Narciarski (Norges Skiforbund, NSF) rozpoczyna oficjalnie działania na rzecz dopuszczenia kobiet do rywalizacji w skokach narciarskich na poziomie mistrzowskim. NSF wysłał do FIS-u petycję o uwzględnienie skoków kobiet w programie Mistrzostw Świata w narciarstwie klasycznym w Sapporo 2007.
Decyzja może być punktem zwrotnym. Zasadniczo przed wprowadzeniem konkurencji do programu olimpijskiego wymagane jest dwukrotne rozegranie MŚ, istnieje jednak możliwość obejścia tego wymagania. FIS mógłby uznać, że Puchar Kontynentalny - obecnie najwyższy poziom rywalizacji w skokach kobiet - może stanowić podstawę kwalifikacji. Jednak wymagałoby to pewnej dozy dobrej woli. Dopuszczenie kobiet do MŚ w tym momencie otwiera już drogę na olimpiadę.

Podania powinien składać jeden ze związków narciarskich i tu pojawia się pewien problem - niby wszyscy są za, ale nikt nie chce brać walki na siebie... Sprawa skoków kobiet ma najmocniejsze poparcie w Norweskim Związku Narciarskim i Związku Narciarstwa i Snowboardu Stanów Zjednoczonych - odpowiednio drużyny norweska i amerykańska należą do najmocniejszych w skokach kobiet. Teraz podanie NSF będzie omawiane na posiedzeniach komisji skoków FIS - w maju w Amsterdamie i w październiku w Zurichu.

Kibic skoków kobiet może łatwo dostać nerwicy - regularnie spotyka się ze sprzecznymi sygnałami. Jedne mówią, że zwycięstwo jest blisko, inne, że skoczki ciągle są gnębione... Jeszcze dwa lata temu przedstawicielka FIS - z wyprzedzeniem olbrzymim jak na tak szybko rozwijającą się dyscyplinę - mówiła wręcz, że dopuszczenie kobiet do rywalizacji w MŚ w 2009 r. byłoby przedwczesne. Chcę wierzyć, że tym razem to sprzeciw wobec dyskryminacji wygra. Zależy od tego nie tylko los ewentualnego konkursu kobiecego w Vancouver. Kristin Felde, sekretarz generalna NSF, uważa, że konkurs mistrzowski jest kluczem do rekrutacji. Praktycznie w każdym kraju, w którym kobiety uprawiają skoki, są z nią problemy. Dziewczęta nie mogą obejrzeć skoczek w telewizji (bo ich tam nie ma), nie wiedzą, że skoki narciarskie już nie są (a w swojej istocie nigdy nie były) "męskim sportem". W większości krajów, w których nie wprowadza się programu adresowanego konkretnie do dziewczynek, mającego zachęcać je do tego sportu (taki program prowadzony jest intensywnie np. w Norwegii), pojawiają się problemy, niedobór młodych zawodniczek. Wydaje się, że Austria, rozentuzjazmowana sukcesami Evy Ganster, Danieli Iraschko i - wcześniej - Sandry Kaiser - spoczęła na laurach i nie zadbała wystarczająco o pracę z młodszymi. Teraz, gdy ta pierwsza zakończyła karierę, naprawdę trudno o następczynie... Konkurs rangi mistrzowskiej - transmitowany w telewizji, na oczach milionów widzów, bez prowizorki organizacyjnej - mógłby rzeczywiście stanowić przełom.