Wolfgang Loitzl to zawodnik, który powrócił do światowej czołówki skoków po kilku latach posuchy. Nie zanotował co prawda jakichś bardzo spektakularnych rezultatów, ale przez cały sezon skakał na jednolitym, bardzo dobrym poziomie. To wystarczyło mu na zajęcie wysokiego, osiemnastego miejsca. Loitzl był także jednym z bohaterów Mistrzostw w Oberstdorfie, należąc do austriackiego "Dream Teamu". Jego starty w sezonie 2004/05 nie budzą takich emocji jak ostatnio opisywanego Benkovica, ale przyjrzeć się nim warto.
18. Wolfgang Loitzl (Austria) - 350 punktów (8/+10)

Rozpoczął od siedemnastego miejsca w Kuusamo i od trzeba przyznać - złego drugiego skoku. W drugim nie zanotował wpadek i skończył na 15 pozycji. W Trondheim zajął dziewiąte miejsce, w sumie była to jego pierwsza "dziesiątka" w całym cyklu, w drugim konkursie, stojącym na słabym poziomie był trzynasty. Najlepsze starty Wolfganga kojarzą się z Harrachovem. Tam w pierwszym konkursie osiągnął 136 i 136,5 metra, co dało mu miejsce ósme, w drugiej Austriak potwierdził dobrą formę (zajmując pozycję trzynastą). Przed Turniejem jeszcze dwa razy zaprezentował się z dobrej strony w Engelbergu, gdzie uplasował się na miejscach piętnastym i jedenastym. W Pucharze Świata podówczas zajmował 13 lokatę.

W Oberstdorfie Wolfgang był osiemnasty, co "zawdzięczał" słabemu drugiemu skokowi. W Ga-Pa i w Innsbrucku nie zachwycił niczym, bowiem był tam dwudziesty czwarty i dwudziesty szósty (w Innsbrucku awans do drugiej serii zawdzięczał tylko fatalnemu skokowi Herra w serii KO). Na zakończenie Turnieju w Bischofshofen dla odmiany był na znów na dobrym, jedenastym miejscu, kończąc ostatecznie go na trzynastej pozycji. W Pucharze wciąż trzymał się w piętnastce - po Turnieju zajmując miejsce czternaste.

W Willingen wraz z drużyną zajął trzecią pozycję, zaś indywidualnie po raz trzeci w tym sezonie nie wytrzymał presji i przez słaby skok w drugiej serii skończył na piętnastym (nie takim złym znowu) miejscu. Dla odmiany loty na Kulm poszły mu tak sobie (dwudzieste czwarte i dwudzieste miejsce). W Titisee raczej również nie wypadł za dobrze - choć w pierwszym konkursie był siedemnasty ex aequo z naszym Robertem Mateją, w drugi dzień jednak był raptem dwudziesty czwarty. Fakt, iż w tej części sezonu Wolfgang był w nieco gorszej dyspozycji potwierdził się w Zakopanem - tam tradycyjnie oczywiście zapunktował, ale na dwudziestym szóstym i dwudziestym miejscu. W Pragelato (po absencji w Sapporo) jednak znowu wypadł dobrze (trzynasta pozycja indywidualnie i pierwsza w drużynie).

Na Mistrzostwach Świata w Oberstdorfie wypadł nadspodziewanie dobrze. Na skoczni normalnej indywidualnie był najlepszym z Austriaków (szóste miejsce wraz z Małyszem i Damjanem), podobnie w "złotej" drużynie, gdzie obok Hoellwartha skakał najlepiej. Na skoczni dużej było podobnie: siódme miejsce indywidualnie (znów jako najlepszy reprezentant swojego kraju - a przecież teoretycznie ustępuje klasą Morgensternowi, Hoellwarthowi i Widhoelzlowi) i pewne skoki w złotej drużynie.

Po Mistrzostwach Wolfgang już raczej nic nie pokazał, no może poza trzynastym miejscem w Lillehammer. W pozostałych zawodach był dwudziesty trzeci (Kuopio), dwudziesty siódmy (Lahti i druga Planica), dwudziesty szósty (Oslo), czy nawet nie sforsował pierwszej serii (pierwsza Planica), co mu się wcześniej nie zdarzało. Niemniej jednak, na osiemnaste miejsce w cyklu zasłużył w pełni - i jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.