Niedawno PZN ogłosił program rozwoju skoków narciarskich w Polsce (pisaliśmy o tym 31 marca). Koncentruje się on na pracy z dziećmi i młodzieżą, obejmuje więc także budowę lub remont dość licznych skoczni treningowych. Uważam jednak, że pod wieloma względami program dotyczący skoczni jest niedopracowany, dlatego pozwalam sobie zaprezentować tu moją wizję tego, jak można ten pomysł udoskonalić.
Do modernizacji lub odbudowy przewidzianych jest 36 skoczni. Oto ich lista w kolejności alfabetycznej (skróty: b - budowa, m - modernizacja):
Andrychów: K-30 (b)
Bystra Śląska: K-20, K-40 (m)
Chochołów: K-25 (b)
Czarny Dunajec: K-40 (b)
Duszniki Zdrój: K-20 (b), K-50 (m)
Gilowice: K-25 (b)
Goleszów: K-50 (m)
Gołdap: K-25 (b)
Istebna: K-30 (b)
Iwonicz Zdrój: K-20, K-60 (m)
Jabłonka: K-30 (b)
Kamienica: K-40 (m)
Karpacz: K-20, K-40 (b)
Komańcza: K-30 (b)
Krynica: K-30 (b)
Lubawka: K-40 (b), K-90 (m)
Nowy Targ: K-30 (b)
Rajcza: K-30 (b)
Szczawnica: K-20 (b), K-40 (m)
Szklarska Poręba: K-20 (b)
Ustrzyki Dolne: K-20, K-40 (b)
Węgierska Górka: K-40 (b)
Wisła-Centrum: K-40 (m)
Wisła-Łabajów: K-35, K-65 (m)
Zagórz: K-40 (m), K-80 (b)
Zawoja: K-30 (b)
Zwardoń: K-40 (b)

Zwraca uwagę bardzo duża liczba skoczni rzędu K-20, K-30, K-40 przy jednoczesnym zupełnym pominięciu przedziału skoczni najmniejszych. Tych zaś naprawdę w Polsce brakuje! Prawdopodobnie najmniejszą skocznią w Polsce jest K-10 w Zagórzu. Istnienie K-9 w Goleszowie nie potwierdziło się (mówiąc prościej - koleżanka, która tam była, nie zaobserwowała nic mniejszego niż K-15). Można odnieść wrażenie, że w Polsce nie dba się o budowę malutkich skoczni - jeszcze półtora roku temu w Zakopanem trzeba było oddawać pierwszy skok na... K-35 lub rezygnować z marzeń o byciu skoczkiem. Na szczęście brak małych skoczni można rzeczywiście szybko uzupełnić - powszechne jest dobudowywanie do skoczni rzędu K-20 drugiego rozbiegu. Mniejszą skocznię buduje się tanio - jeżeli na stoku swobodnie mieści się większa, K-10 nie potrzebuje żadnej wieży, może mieć niewielkie nachylenie rozbiegu... Klasycznym przykładem takiej pary skoczni są K-10 i K-20 w Breitnau kolo Hinterzarten.

W wielu miejscach projekt robi wrażenie, że niewiele zastanawiano się nad tym, jakie skocznie leżą już w pobliżu danej miejscowości. Powinno się to rozplanowywać w następujący sposób: jeżeli decydujemy się na budowę nowych skoczni blisko istniejącego ośrodka, powinny to być skocznie małe, by dzieci mogły tam zaczynać skakanie, a później dojeżdżać na treningi na większych skoczniach. Tymczasem nowe skocznie na Podhalu mają być obiektami bliższymi rozmiaru skoczni średnich (K-30, K-40), które i tak nie nadają się na pierwszy skok. To samo można zarzucić projektowi K-30 w Istebnej. Jest to miejscowość sąsiadująca z Wisłą, cenna ze względu na wysokie położenie - gdy w Wiśle brakuje śniegu, trenerzy budują niekiedy tymczasowe skocznie na stoku w Istebnej i jeżdżą tam na trening z dziećmi. Jeżeli K-30 ma być taką skocznią "awaryjną", w porządku. Ale przydałoby się dać dzieciom z Istebnej okazję rozpoczynania przygody ze skokami na miejscu.

Niekiedy można wręcz odnieść wrażenie, że twórcy projektu nie wiedzą, jakie skocznie stoją już w danej miejscowości. K-20 i K-40 w Karpaczu? Przecież Karpacz posiada już skocznię K-35! Wprawdzie ostatniej zimy nie robiła wrażenia intensywnie używanej, ale dwa lata temu przeszła remont i nadaje się do skoków. Można ją powiększyć, zaś zamiast budować nową K-40, należałoby raczej dobudować coś pomiędzy K-40 i K-85. Na razie ten etap skoczkowie z Karpacza muszą przechodzić w Harrachovie. Analogicznie istniejące i znajdujące się w dobrym stanie K-20 w Iwoniczu Zdroju i K-40 w Zagórzu (ściślej mówiąc - na nowej skoczni w Zagórzu zepsuto rozbieg i faktycznie należy to poprawić przed planowanym wyłożeniem skoczni igelitem). Komletnym nieporozumieniem jest zaś istnienie w Wiśle prawie identycznych skoczni K-35 i K-40. Przecież i tak trenuje na nich ten sam klub! Lepszym pomysłem byłoby zmniejszenie mniejszej skoczni do K-30 - powiększanie nie ma sensu, bo w pobliskim Goleszowie ma stanąć K-50. Skocznie pośrednie między K-40 i K-60 są potrzebne - podobno to przejście jest najtrudniejszym etapem w karierze młodego skoczka, bo na K-60 zaczyna się latanie.

W tym momencie szczególnie ważne jest budowanie nowych skoczni w sposób planowy - zaczynają się krystalizować nowe regiony narciarskie. Jeden z nich to Bieszczady i Podkarpacie (Zagórz, Iwonicz Zdrój, Ustrzyki Dolne - dojść ma do tego jeszcze niezależny klub w Zatwarnicy, jako pierwszy w Polsce zajmujący się poważnie skokami kobiet), kolejny - Karkonosze (oprócz Karpacza i Lubawki odbudowane mają zostać skocznie w Szklarskiej Porębie i Dusznikach Zdroju). Skoro w wielu częściach Polski ciągle jakiekolwiek skocznie są oddalone, przydałoby się, by każdy region posiadał "komplet" skoczni od najmniejszych do skoczni normalnej. Dlatego należy zadbać o skocznie "pośrednie". Tymczasem w projekcie widać mnóstwo skoczni niedużych, zero malutkich i niewiele średnich (nominalnie skocznie średnie to przedział od K-45 do K-74). Na razie wg nowego projektu na Podkarpaciu będzie brakować skoczni rzędu K-50, w Karkonoszach nie znajdzie się nic pomiędzy K-50 i K-85...

Odrębna kwestia to igelit, o którym w projekcie nic się nie mówi. Być może jest on przewidziany, tylko zapomniano o tym napisać... Przypominam, że Polska ma prawdopodobnie 13 czynnych skoczni igelitowych. Dla porównania, w Niemczech jest ich ponad 200...