Oto kolejna część naszego podsumowania. Tym razem zajmiemy się skoczkami z miejsc od trzydziestego pierwszego do pięćdziesiątego. To już niemal zaplecze szerokiej czołówki światowych skoków. W tej grupie, w większości, mamy niezwykle doświadczonych zawodników, choć trafiają się także niespełnione nadzieje albo po prostu młodzi, gniewni. Kto to taki - proszę czytać poniżej.
50. Ferdinand Bader (Niemcy) - 48 punktów (2/+17)
Jeden z bohaterów Sapporo. W pierwszym konkursie jeszcze było słabo - raptem dwudzieste ósme miejsce. W drugim natomiast po pierwszej serii zajmował świetne, drugie miejsce. W finałowej serii spadł na piąte, ale i tak może mówić o życiowym sukcesie. Inne starty nieudane.

49. Takanobu Okabe (Japonia) - 57 punktów (11/P/2002)
Powrót już ponad 34-letniego Okabe do Pucharu Świata to miła niespodzianka. Spowodowana była jednak głównie brakiem młodych, zdolnych skoczków w Kraju Kwitnącej Wiśni. I tak, wydawałoby się już kończący karierę Takanobu najpierw startował w "kontynentalu", by w Titisee-Neustadt powrócić po kilku latach do stawki Pucharowej. Tam punktował w obu konkursach (w drugim był czternasty - najlepszy wynik w sezonie). W Sapporo (dwa razy) i w Pragelato również zmieścił się w trzydziestce (z czego w pierwszym konkursie w Sapporo był pechowcem - świetnie skoczył w serii, którą odwołali). Te starty pozwoliły mu na zajęcie miejsca w kadrze na MŚ (gdzie na skoczni dużej również znalazł się w trzydziestce). Potem jeszcze zaliczył punkty w Oslo. Takanobu niewątpliwie należy do najstarszych zawodników, którzy kiedykolwiek zdobyli punkty pucharowe.

48. Martin Koch (Austria) - 60 punktów (6/P/2003)
Również i Koch wrócił do rankingu. Ósmy zawodnik klasyfikacji sezonu 2001/02 nie miał ostatnio dobrej passy. W zakończonym niedawno sezonie najlepiej wypadł w pierwszym konkursie w Kulm - 13 pozycja. Poza tym w znalazł się w II serii w drugim konkursie w Kulm, Titisee i w obu japońskich. Ogólnie jednak był to raczej "taki sobie" powrót.

47. Jussi Hautamaeki (Finlandia) - 61 punktów (10/-7)
Jussi Hautamaeki to jak mawiają - ten mniej zdolny z braci. 47 miejsce to nie jest szczyt jego marzeń i możliwości. Tylko pięć razy punktował - raz w Kuusamo, dwa razy w Sapporo, w Kuopio i Lahti. Czyli: u siebie i w konkursach o niskim poziomie. Najlepszy rezultat osiągnął w drugim japońskim konkursie - dziewiąte miejsce. Wiąże się to z ciekawą anegdotą. Po pierwszej serii (w której był dwunasty) w bardzo jednoznaczny sposób manifestował swoje niezadowolenie - wszak skok ledwie ponad 100 metrów nie mógł cieszyć - ale poziom wtedy był taki jaki był - i tak słabe skoki dały mu dobre miejsce. Pojechał też na Mistrzostwa do Oberstdorfu (co nie dziwi, gdyż Finom zdecydowanie brakuje czwartego zawodnika), gdzie na skoczni normalnej wygrał... drugą serię (co dało mu piętnaste miejsce). W drużynie był czwarty, po czym zmienił go Kiuru i Jussi niestety na medal się nie załapał.

46. Maximilian Mechler (Niemcy) - 62 punkty (3/-19)
Mechler póki co nie potwierdza dobrych prognoz. W sezonie 2004/05 pojawiał się często w zawodach, ale punktował tylko osiem razy: w Kuusamo, Engelbergu, Oberstdorfie, Bischofschofen, Bad Mitterndorf, Titisee-Neustadt, Zakopanem i Pragelato - w tym ostatnim na miejscu czternastym. Ogólnie więc bez rewelacji. Najbardziej zabłysnął za to w drużynie w Willingen, tam wygrał wraz z kolegami.

45. Robert Kranjec (Słowenia) - 65 punktów (4/+1)
Ten sezon miał być powrotem Roberta do czołówki. Niestety można raczej mówić o sezonie straconym. Przez długi czas nie zdobył bodaj jednego punktu! Dopiero w Pragelato zajął dwudzieste trzecie miejsce. Na Mistrzostwa nie pojechał i tak ominęły go zaszczyty. Wciąż mówiono, iż Robert nie umie się odblokować. Odblokował się dopiero na trzy ostatnie konkursy sezonu. W Holmenkollen był piętnasty. W Planicy po pierwszej serii był nawet w trójce, by w sumie zająć miejsce dziesiąte. W drugim konkursie słoweńskim również wystąpił - z powodu dodatkowych miejsc dla gospodarzy - nie zawiódł był szesnasty. Ciężko dać jakiekolwiek prognozy Robertowi, gdyż jest on zdolny do wyników tak wielkich, jak i słabych.

44. Jan Matura (Czechy) - 66 punktów (3/+7)
Janek powoli, acz sukcesywnie pnie się w górę w światowej hierarchii. W minionym sezonie wystąpił w niemal każdym konkursie, punkty zdobywając jednak tylko w pięciu z nich. Pierwsze - w Bischofshofen (był tam trzydziesty), potem w Titisee, Zakopanem i dwa razy w Sapporo. I właśnie japońskim konkursom może zawdzięczać stosunkowo wysokie miejsce w Pucharze - tam był jedenasty i czternasty.

43. Peter Zonta (Słowenia) - 74 punkty (10/-33)
Miniony sezon to porażka jednego z najlepszych zawodników poprzedniego. Zonta nie zachwycał nawet w najmniejszym stopniu. Wypadł ze świetnej drużyny - i nikt tej straty nawet nie zauważył. Zaczął co prawda od dwudziestego miejsca w Kuusamo, ale potem rzadko bywało lepiej. Jak już zdobywał punkty to głównie za miejsca w trzeciej dziesiątce (tak było w Trondheim, Harrachovie, Titisee, dwa razy w Zakopanem i w drugim konkursie w Sapporo). Lepiej, ale tylko trochę, wypadł w pierwszym konkursie w Sapporo (piętnasta lokata) i w drugim w Engelbergu (szesnasta). Słabo? Jak na Zontę nawet bardzo. Ostatni raz niżej w Pucharze Świata był w sezonie... 1997/98.

42. Akira Higashi (Japonia) - 77 punktów (10/-17)
Kolejny japoński weteran, pierwsze punkty zdobył już 17 listopada 1988. Jeśli chodzi o rekord stażu wśród zawodników punktujących, jest zdecydowanym liderem - choć notowany był "tylko" w dziesięciu sezonach (miał bowiem dwie długie, trzyletnie przerwy). Sezon 2003/04 był dla niego ze wszech miar udany. W minionym było jednak dużo słabiej. Najlepiej - podczas Turnieju Czterech Skoczni - tylko w Oberstdorfie bez punktu, a w Innsbrucku nawet na dziewiątym miejscu, oraz - a jakżeby inaczej - w Sapporo (w pierwszym konkursie dziesiąta lokata, w drugim - bez powodzenia). Na skoczni normalnej podczas Mistrzostw Świata też ładnie - osiemnaste miejsce. Po mistrzostwach punkty jeszcze w Oslo. Higashi pewnie jeszcze wyśrubuje swój rekord stażu, ale raczej zmierza do powolnego końca kariery.

41. Morten Solem (Norwegia) - 80 punktów (4/-11)
Bywało lepiej. W tym sezonie generalnie Morten wypadł bezbarwnie. Na 80 punktów aż 64 zdobył w Japonii - za dwa ósme miejsca - co nieco zaciemniło obraz jego startów w tym sezonie. W pozostałych konkursach było bowiem wręcz źle - w Ga-Pa, Pragelato i Oslo nie zmieścił się w drugiej dziesiątce, o pozostałych startach w ogóle nie warto wspominać.

40. Andreas Kofler (Austria) - 82 punkty (3/-19)
Kofler w poprzednich dwóch sezonach może nie należał do najjaśniej błyszczących gwiazd skoków, ale był równym i pewnym niezłych startów zawodnikiem. Tym razem jednak znacząco obniżył loty. Skakał dużo, ale bez większego powodzenia. W Trondheim, Titisee i w pierwszym konkursie w Sapporo zajął miejsce w drugiej dziesiątce (najlepiej - 16 - w Titisee), w serii punktowanej jeszcze w Harrachovie, pierwszym konkursie w Titisee-Neustadt, dwa razy w polskich konkursach i w Lillehammer. Koflera jednak skreślać zdecydowanie nie można.

39. Jure Bogataj (Słowenia) - 85 punktów (1)
To najwyżej notowany wśród zawodników pierwszy raz zdobywających punkty w minionym sezonie. Swego rodzaju objawienie w ekipie słoweńskiej. Wyparł wszak z drużyny Zontę i Kranjca. Awansował do Pucharu Świata z Pucharu Kontynentalnego już po Turnieju IV Skoczni - i rozpoczął od niezłych miejsc w Kulm (siedemnaste i osiemnaste). W Titisee był dwudziesty dziewiąty i piętnasty (w tym drugim konkursie po pierwszej serii był w dziesiątce). Dwa razy też punktował w Zakopanem (w tym raz na szesnastym miejscu) i w "patologicznym" Sapporo (gdzie zanotował najlepszą w karierze 12 pozycję). Te starty dały mu miejsce w ekipie na Mistrzostwa Świata, gdzie indywidualnie furory nie zrobił (choć w drugiej serii był na K120), ale z drużyną zdobył na średniej skoczni brązowy medal! Na dużej Słoweńcy byli czwarci, a Bogataj mógł być z siebie zadowolony. Po MŚ już nie zdobył żadnego punktu, ale i tak może być z siebie dumny!

38. Robert Mateja (Polska) - 87 punktów (8/P/2003)
Mateji w żadnej mierze nie możemy nazwać objawieniem. Skacze bowiem w Pucharze już wiele lat. Wydawało się jednakże, iż powróci w dobrym stylu na światowe skocznie. W Engelbergu punktował 2 razy - w tym raz na osiemnastym miejscu. Turniej 4 Skoczni rozpoczął od miejsc czternastego i dwunastego - wydawało się, że Robert wreszcie nawiąże walkę z czołówką. Niestety, w Innsbrucku było już gorzej, a w Bischofschofen wręcz źle. A potem tylko start w Titisee (siedemnaste miejsce) można zaliczyć do niezłych. Punkty zdobył też "w domu", ale nie były to porywające starty. Końcówka - wręcz fatalna (w tym i złe starty na MŚ). Czyżby to już ostatnia próba powrotu Roberta? Miejmy nadzieję, że nie jest to jego łabędzi śpiew...

37. Martin Schmitt (Niemcy) - 90 punktów (9/-17)
Kolejny, który jednak zawiódł. Wiadomo, kontuzja, nie nastawianie się na dobre starty w zawodach.. mimo wszystko na Mistrzostwach Świata. Niemniej jednak spodziewaliśmy się powrotu do ścisłej czołówki. Martin świetnie wypadał na treningach, ale w konkursach po prostu się spalał. Dość powiedzieć, że swe pierwsze punkty zdobył dopiero w Ga-Pa (i były to tylko 4 punkty!!!). Co prawda 2 dni później w Innsbrucku zaprezentował się ze świetnej strony (7 miejsce), to jednak później do Mistrzostw Świata w Oberstdorfie ani razu nie był w trzydziestce. Mimo słabych startów, na MŚ jednak pojechał i bardzo dobrze, bo akurat zasłużył na to jak mało kto (chodzi o wcześniejsze zasługi). Peter Rohwein przygotował Martina na Mistrzostwa nieźle, choć indywidualnie był tylko dwunasty i szesnasty. Niemniej jednak w drużynie na skoczni normalnej wyskakał srebro. To mu dodało sił, gdyż później w Turnieju Skandynawskim jeszcze cztery razy mieścił się w trzydziestce, w tym dwa razy na miejscu czternastym.

36. Andreas Goldberger (Austria) - 94 punkty (15/-18)
Andi to jedna z legend Pucharu Świata. Trzykrotnie w latach dziewięćdziesiątych triumfował w klasyfikacji generalnej, wygrał 20 konkursów. Jednak powoli zmierza już do końca kariery. Sezon 2004/05 to piętnasty sezon, w którym nazwisko Goldiego przewija się w klasyfikacji - wyprzedza go tylko "stary" Roberto Cecon - jak nazwał go jeden z naszych komentatorów. Goldberger w minionym sezonie punktował jedenaście razy, przy czym raczej w dolnych granicach trzydziestki. Najlepszy start to Trondheim - dwunasta lokata. Nieźle też w Harrachovie (dziewiętnasty) i w Ga-Pa (siedemnasty). Poza tym raczej trzecie dziesiątki. Im bliżej końca sezonu tym Andreas skakał gorzej. Ciekawe, czy jeszcze znajdzie w sobie chęć do skakania - choć entuzjazmu i siły woli nigdy mu nie brakowało. Jeśli tak - to gdy zapunktuje w sezonie 2005/06 wyjdzie na pierwsze miejsce ex aequo w tabeli wszechczasów we wspomnianej już kategorii - "liczba sezonów PŚ z punktami".

35. Hideharu Miyahira (Japonia) - 97 punktów (9/-4)
Hideharu to kolejna z odchodzących gwiazd. Ma, podobnie jak Goldi, ponad trzydzieści lat, ale w przeciwieństwie do niego jeszcze mieści się w pierwszej drużynie swojego kraju. Rozpoczął z wysokiego pułapu - dziesiąta lokata na otwarcie sezonu w Kuusamo, potem aż do drugiego konkursu w Harrachovie regularnie mieścił się w trzydziestce, ale tylko raz w Trondheim w drugiej dziesiątce. Później, aż do konkursów w Sapporo tylko cztery razy na miejscach punktowanych, z czego tylko w Engelbergu (dziewiętnaste miejsce) na jakiejś przyzwoitej pozycji. W Sapporo siedemnasty i dwudziesty pierwszy - co wśród swoich rodaków nie stawiało go na piedestale. Na MŚ pojechał (na skoczni dużej nawet w trzydziestce). Po nich - aż wstyd mówić, więc spuśćmy na jego starty zasłonę milczenia.

34. Primoz Peterka (Słowenia) - 104 punkty (9/+11)
Peterka nie zachwyca już tak jak kiedyś, ale dalej trzyma przyzwoitą formę. Aż trzynaście razy w minionym sezonie zdobywał punkty. I choć na ogół były to miejsca w trzeciej dziesiątce zdarzały mu się przebłyski takie jak Ga-Pa (siedemnasty), czy zwłaszcza drugi konkurs w Zakopanem (on tę skocznie jednak bardzo lubi) - gdzie był czternasty. Na Mistrzostwach indywidualnie wypadł blado, ale w drużynie, podobnie jak Bogataj trzecie i czwarte miejsce, więc ogólnie sezon na pewno lepszy od beznadziejnego poprzedniego.

33. Tami Kiuru (Finlandia) - 108 punktów (7/-17)
Wydawało się, iż Tami w końcu przebije się do ścisłej światowej czołówki, co jednak nie nastąpiło. Podobnie jak Peterka trzynaście razy w trzydziestce i podobnie jak on głównie na miejscach 21-30. Wyjątki to Kuusamo, Engelberg i Oberstdorf, gdzie trzy razy był dwudziesty i Trondheim - gdzie uplasował się trzy oczka wyżej. Na Mistrzostwach Świata na średniej skoczni nie startował, ale na dużej zmienił Jussiego Hautamaeki i załapał się na srebrny medal w drużynie.

32. Joerg Ritzerfeld (Niemcy) - 109 punktów (4/+15)
To najlepszy sezon w karierze młodego Niemca. Rozpoczął z wysokiego pułapu - w Kuusamo trzynasty i czternasty. I to były zdecydowanie najlepsze jego wyniki - choć jeszcze dziesięć razy zapunktował. Na Mistrzostwach Świata skakał tylko na skoczni dużej - więc medal niestety go ominął. W sumie - zawodnik wciąż na dorobku, rokujący nadzieję.

31. Florian Liegl (Austria) - 129 punktów (3/+11)
Liegl choć do osiągnięć sprzed dwóch lat wiele mu jeszcze brakuje, wypadł lepiej niż w zeszłym sezonie. Zdarzyło mu się zająć szóste miejsce w Sapporo - czego jak wiadomo do końca poważnie traktować nie należy. Dobrze skakał w Kuusamo, gdzie był 15, w Engelbergu zajął 14 miejsce, osiemnaste w Innsbrucku i dwudzieste w Oslo. Do drużyny na MŚ się nie załapał, ale istnieje nadzieja, że do niej wróci.

C.D.N.