Wczorajsze oświadczenie Adama Małysza na konferencji prasowej w Wiśle wywołało spore poruszenie wśród kibiców skoków narciarskich. Trudno sobie wyobrazić, aby wybitny zawodnik, jeden z najlepszych skoczków w historii miał zakończyć karierę przez brak porozumienia z Polskim Związkiem Narciarskim.
Małysz nie ukrywa, że chce swoimi wczorajszymi słowami wywrzeć presję na PZN: "Mam nadzieję, że to da władzom PZN do myślenia. Bardzo chciałbym pojechać na olimpiadę, ale jeśli nie będzie innego wyjścia, to zrezygnuję." - mówił polski skoczek, który wczoraj wielokrotnie zaznaczał, podobnie jak Edi Federer, że odczuwa niechęć prezesa Włodarczyka do swojej osoby i austriackiego menadżera.

Czy Polski Związek Narciarski ustąpi wobec takiego postawienia sytuacji przez Małysza? Okazuje się, że nie. Prezes tłumaczy, iż podpisanie niekorzystnej umowy może się dla niego skończyć... więzieniem: "Nie wyobrażam sobie tego, że Adam zakończy karierę, ale też nie mogę pozwolić sobie na to, aby wymuszał na mnie podpisanie niekorzystnej dla związku umowy. Mogę za to iść do więzienia, tak mi powiedzieli prawnicy" - wyjaśniał Włodarczyk. - "Adam Małysz nie powinien się wtrącać do wewnętrznych spraw związku, to nie jego sprawa z kim podpisujemy umowę, a z kim nie. Związek nie podpisze umowy z Austriakiem Edim Federerem, mimo nacisków Małysza."

Obie strony chcą rozmawiać i negocjować. Jednak co ciekawe prezes Włodarczyk nie pojawił się na wczorajszej konferencji - mimo, iż został zaproszony. Z kolei Małysz nie otrzymał zaproszenia na dzisiejszą konferencję PZN w Warszawie... Wygląda więc, że do spotkania dojdzie dopiero podczas posiedzenia PZN, na początku kwietnia: "Zamierzamy zaprosić Małysza na posiedzenie zarządu PZN 2 kwietnia i wyjaśnić to, co się stało, jakie są nasze racje." - stwierdził Włodarczyk.

Dziś na godzinę 12:00 zaplanowana jest w Warszawie konferencja prasowa PZN. Działacze będą mieli okazję odpowiedzieć na wczorajsze zarzuty Malysza i Federera i przedstawić swoje kontrargumenty w sprawie.