Ostatni konkurs sezonu, loty w Planicy, jak mało który dostarczył nam emocji. Latano poza granicę rekordu świata - i być może również rozsądku. Cieszyliśmy się z dalekich lotów kolejnych rekordzistów i martwiliśmy podczas upadków kilku kolejnych.
Matti Hautamaeki aż do dzisiejszego poranka cieszył się tytułem rekordzisty świata w długości lotu - podczas rundy próbnej pobił go na głowę Bjoern Einar Romoeren i to skokiem na odległość 234,5 m. Matti - być może łasy na siódme z rzędu zwycięstwo w Pucharze Świata - musiał być także rozczarowany swoim rezultatem z pierwszej serii: tylko 217,5 metra i dopiero ósma lokata. Przed sobą miał trzech zawodników, którzy skoczyli ponad 220, i czterech, którzy uzyskali ponad 230 metrów. W drugiej serii Hautamaeki pokazał, na co naprawdę go stać. 235,5 metra było nowym rekordem i pozwoliło mu awansować o trzy pozycje. "Odzyskałem rekord na jakieś dwie minuty" powiedział Matti po konkursie i skoku Romoerena na 239. metr. "Cieszę się, że zakończyłem sezon takim skokiem i nie uważam czwartego miejsca za złe. Dzisiejszy konkurs był naprawdę ciężki." Hautamaeki zajął ostatecznie trzecią lokatę w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. "To mój najlepszy sezon" oświadczył, "choć w 2002 również byłem trzeci. Początek sezonu miałem dość dobry, plasowałem się wysoko, ale czegoś wciąż mi brakowało. Koniec był czymś wspaniałym" podsumował zawodnik Puijon Hiihtoseura. "Teraz myślę tylko o odpoczynku, ale lato będzie wyglądać jak zawsze. Ciężki trening" zakończył Hautamaeki.

Matti pod koniec sezonu wykupił od Janne Ahonena licencję na zwycięstwa w Pucharze Świata. Wydawało się, że zmęczony Ahonen nie jest w stanie pokazać już niczego zachwycającego i że usunął się w cień, znalazłszy godnego zastępcę w osobie kolegi z reprezentacji - i wygrawszy to, na czym mu zależało. Dziś Janne w obu seriach konkursowych szybował najdalej ze wszystkich zawodników - co w drugim przypadku omal nie zakończyło się tragedią. W pierwszym skoku Ahonen lądował tylko metr bliżej od nowego rekordu Romoerena (miał 233,5) i był na półmetku drugi za Roarem Ljoekelsoeyem. W drugiej serii poleciał znacznie dalej - schodząc do lądowania około 240-go metra. Nie mogło się to skończyć dobrze. "Janne leciał o wiele za wysoko i za daleko" skomentował Matti Hautamaeki. Upadek wyglądał dość dramatycznie, ale po wstępnych badaniach okazało się, że Fin nie odniósł poważniejszych obrażeń i był w stanie odebrać Kryształową Kulę zaraz po konkursie. "Zrobiliśmy tylko szybkie oględziny. W poniedziałek prześwietlę się w Finlandii, nie zostaję tutaj w szpitalu" zadecydował zwycięzca Pucharu Świata. "Być może mam złamaną kość ogonową, natomiast z pewnością ucierpiało złamane już wcześniej żebro" mówił. "Czuję się jak stary człowiek. Wszystko mnie boli."

Podobnie jak Hautamaeki, Ahonen zadowolony jest z końcówki sezonu. "To wspaniałe uczucie, że jeszcze podczas ostatnich zawodów oddałem dobre skoki. Podczas ostatnich dni nie czułem się jakoś rewelacyjnie ani też nie wierzyłem, że tak daleko skoczę. W połowie lotu zdałem sobie sprawę, że to naprawdę daleki skok. Lądowanie było kiepskie. Na skoczni były za duże prędkości, ale każdy siadał na belce i chciał skoczyć rekord świata" wspomina Ahonen. Fin wraca do domu z 216 000 euro w kieszeni, jakie zarobił podczas tego sezonu, i liczy na w pełni zasłużony odpoczynek. "Sezon był wspaniały, nie do uwierzenia. Zwycięstwo w PŚ jest czymś nadzwyczaj przyjemnym, ale po Mistrzostwach byłem naprawdę zmęczony. Latem Ahonen znów zamierza startować w wyścigach i bronić tytułu Mistrza Finlandii. "Pierwsze zawody są pod koniec maja" przypomina.

Trzeci z Finów, Risto Jussilainen, zajął dziś 14 miejsce, skacząc na odległość 214,5 i 224,5 metra.

Choć wszystko zakończyło się szczęśliwie, słów krytyki dla konkursu nie szczędził trener Kari Paetaeri. "W drugiej serii znacznie poprawiły się warunki, zaczęło wiać od przodu i to było przyczyną tak dalekich lotów. Prędkości osiągane przez zawodników były zdecydowanie za duże" powiedział Paetaeri po zawodach. "Po szkodzie każdy jest mądry. Po skokach dziesięciu zawodników powinno się było coś zrobić, skoro rezultaty tak gwałtownie się poprawiły. Łatwo było przewidzieć, że będzie bardzo niebezpiecznie." Paetaeri uważa ponadto, że dopóki nie zostanie zmieniony profil skoczni, skoki będą oddawane poza granicę bezpieczeństwa. "W tym roku najlepsi zawodnicy ucierpieli za przyczyną zbyt dużej prędkości. A przecież i najlepsi powinni móc skakać bezpiecznie. To jest sport wyczynowy, w którym liczą się i pieniądze, i zdrowie. Pod żadnym pozorem nie można tak ryzykować."