Dzisiejszy konkurs lotów w Planicy na pewno na długo pozostanie w pamięci kibiców skoków narciarskich. Tak długich skoków, a raczej lotów, podczas jednych zawodów jeszcze nigdy nie było. Rekord świata w długości lotu (do dzisiaj należący do Mattiego Hautameaki - 231 m) był dziś poprawiany aż trzykrotnie!
Pościg za rekordem świata w długości lotu rozpoczął się już w serii próbnej do dzisiejszego konkursu - najpierw Tommy Ingebrigtsen wyrównał dawny rekord (231 m), a chwilę po nim z krótszego rozbiegu jego rodak - Bjoern Einar Romoeren poszybował aż na 234,5 m i ustał skok (w czwartkowym treningu podobną odległość uzyskał Andreas Widhoelzl jednak Austriak się przewrócił). Jury w obawie o bezpieczeństwo skoczków skróciło rozbieg, ale mimo to w konkursie, a właściwie w drugiej serii rozpoczęła się walka o rekord między jego dawnym posiadaczem - Mattim Hautameakim, a aktualnym - Bjoernem Einarem Romoerenem. Fin poprawił rekord Norwega o 1 metr.
"Już w pierwszym skoku, w którym pobiłem rekord świata (234,5 m) ja nie skakałem, ale naprawdę leciałem. Potem, gdy dowiedziałem się, że Matti Hautamaeki mi go odebrał, moje serce dwukrotnie mocniej zabiło. W rundzie finałowej postawiłem wszystko na jedną kartę, bo skakanie na normalnych skoczniach to nie jest nic specjalnego, a na mamutach po prostu lecisz. Lecąc po rekord świata to uczucie jest jeszcze wspanialsze" - powiedział Bjoern Einar Romoeren po konkursie.
Norweg po swoim skoku na niebotyczną odległość 239 metrów, stwierdził: "Jeszcze nigdy w życiu nie byłem taki szczęśliwy po wylądowaniu. Piękne, wspaniałe uczucie. To jest spełnienie mojego marzenia". Norweg po swoim skoku z niepokojem przyglądał się upadkom swoich kolegów - najpierw Tommyego Ingebrigtsena (236 m) potem bardzo groźnie wyglądającego Janne Ahonena, który skoczył od niego o metr dalej, na szczęście nic poważnego im się nie stało.

Mika Kojonkoski na wieży trenerskiej podobnie jak jego zawodnicy ekspresyjnie pokazywał swoją radość po bardzo udanych skokach swoich podopiecznych. Największe powody do szczęścia posiadał Bjoern Einar Romoeren i to właśnie on zaprezentował wszystkim swoje zadowolenie i eksplozję radości.

Z pewnością fani norweskich skoczków nie są dziś rozczarowani, bo co jak co, ale finisz Norwegów był ukojeniem dla ich serc. Na tą piękną, ekspresyjną radość warto było czekać do końca.