Finowie w tym sezonie mają dużo powodów do zadowolenia. Podczas sobotniego konkursu w Planicy znów niepokonany był Matti Hautamaeki - po raz szósty w tym sezonie i po raz szósty z rzędu! Matti udowodnił, że bicie czy wyrównywanie rekordów w skokach narciarskich jest tylko kwestią czasu. Nie dalej, jak w styczniu bieżącego roku Janne Ahonen triumfował po raz szósty z kolei i wydawało się, że minie kilka lat, zanim ktoś zbliży się do jego osiągnięcia. Nie minęły nawet 3 miesiące. Matti Hautmaeki po raz kolejny pokazał, że rozkręca się w miarę sezonu i w końcowej jego części osiąga maksymalną formę i stabilizację. Wyrażając się nieco eufemicznie - i z pewną przesadą - można powiedzieć, że Matti podjął dzieło tam, gdzie zakończył je Janne Ahonen. Po dwunastu wygranych konkursach Ahonena, Hautamaeki wygrał kolejne sześć.
Reprezentant Puijon Hiihtoseura rozpoczął swój zwycięski marsz tuż przed Mistrzostwami Świata, w Pragelato. Początkowo przypisywano jego dobry wynik sprzyjającymi warunkami bądź po prostu szczęściu, zwłaszcza że w Oberstdorfie Matti zaprezentował się poniżej pewnych oczekiwań: na K90 był dopiero 17-ty, na K120 lepiej, bo szósty. "W Oberstdorfie oddałem najlepsze skoki tego sezonu, ale jednak pięciu zawodników było lepszych" mówił o swoim występie na dużym obiekcie. Po Mistrzostwach jednak Matti nie miał sobie równych. Wygrał oba konkursy w Finlandii, wygrał oba w Norwegii - i żałować może jedynie, że Turniej Skandynawski nie ma takiej rangi jak Turniej Czterech Skoczni. Do Planicy przyjechał jako murowany faworyt - wciąż jest rekordzistą świata w długości lotu.

Dziś Matti mógłby powiedzieć, że szczęście sprzyja lepszym: wygrał z Andreasem Widhoelzlem o zaledwie 0,1 punktu! W obu próbach skakał krócej od Austriaka, jednakże sędziowie wyżej ocenili styl jego lotu. Dostrzegli ogromną pewność siebie, jaką młody Fin prezentuje w powietrzu, i spokój, z jakim ląduje. Zresztą Hautamaeki wydaje się bardzo mocny psychicznie - i jednocześnie nie pozwala, by zwycięstwa jakoś negatywnie wpłynęły na jego ogólną postawę. "Moje dzisiejsze skoki nie były technicznie najlepsze, ale wystarczyły, by odnieść zwycięstwo. W pierwszej serii miałem trochę mniejszą prędkość na rozbiegu, co przełożyło się na metry. Z kolei w drugim skoku miałem pewne problemy przy wyjściu z progu" stwierdził krytycznie. "Szóste zwycięstwo z rzędu nie ma dla mnie większego znaczenia. Może gdy będę starszy, poczytam sobie o nim z ksiąg statystycznych. W niedzielę postaram się przyjść na skocznię odprężony i skakać najlepiej."

Pozostali Finowie poradzili sobie o tyle dobrze, że wszyscy czterej awansowali do czołowej trzydziestki. Tami Kiuru zajął 26. miejsce, Kalle Keituri - 22., Janne Ahonen - z ostatniego miejsca po pierwszej serii przesunął się na 17-te, zaś Risto Jussilainen ostatecznie był 15-ty. Ahonen jest już wyraźnie zmęczony po 4 miesiącach naprzemiennego skakania, wygrywania i chorowania - ale przecież jego skoki w Planicy katastrofalne nie są. Wyczyn z drugiej serii, gdy lądował niemal na 220-tym metrze (219,5), pokazał, że Fin do Słowenii nie przyjechał się opalać. Janne Kryształową Kulę zapewnił sobie tydzień temu, w Lillehammer, ale do ostatka chce zaprezentować się dobrze.

Czy Matti Hautamaeki pobije jutro rekord kolegi z reprezentacji? Nawet jeśli mu się to nie uda, będzie walczyć, by stanąć obok niego na podium klasyfikacji generalnej. Po dzisiejszym konkursie awansował przed Jakuba Jandę, Martina Hoellwartha i Adama Małysza właśnie na trzecie miejsce. Nie będzie mu na pewno łatwo - Adam również ma realne szanse na końcowe podium, a Andreas Widhoelzl z pewnością zechce powetować sobie dzisiejszą "przegraną". I nie zapominajmy o Norwegach, którzy dziś w trzydziestce mieli wszystkich 8-miu reprezentantów, a w pierwszej szóstce - trzech. Norwegowie na mamucie w Planicy wywalczyli w ubiegłym roku złoto, a dziś udowodnili, że obiekt ten im leży. O rozstrzygnięciach przekonamy się już jutro, a dziś życzymy skoczkom dalekich lotów, kibicom niezapomnianych wrażeń, i przede wszystkim idealnej pogody na zakończenie sezonu 2004/2005!