Niespodzianka i zaskoczenie - tak można określić skład polskiej ekipy na ostatnie w tym sezonie zawody Pucharu Świata. Przypomnijmy, że w Planicy wystartują obok Adama Małysza, Wojciech Skupień, Stefan Hula oraz Rafał Śliż.
Do takiego składu przyczyniły się z pewnością słabe wyniki Roberta Matei i Marcina Bachledy w Turnieju Skandynawskim oraz podczas MŚ w Obertdorfie. Kamil Stoch, który także reprezentował nasz kraj podczas ostatnich zawodów na arenie międzynarodowej przygotowuje się do MŚ Juniorów, które już w przyszłym tygodniu odbędą się w Rovaniemi. Wyklucza to start młodego skoczka na mamucie w Słowenii.

Po wypowiedziach Wojciecha Skupnia w ostatnich tygodniach nieprędki wydawał się powrót Zakopiańczyka do pierwszej reprezentacji. Skoczek jednak poza zarzutami kierowanymi w stronę trenerów przyłożył się do treningów, co zauwayżył Heinz Kuttin: "Obiecywałem, że nie skreślam Wojtka Skupnia. Wrócił do kadry, bo wykazał duże zaangażowanie w treningi"- mówił austriacki trener.

Zadowolenia z powołania do kadry nie ukrywa sam zawodnik, który ma aspirację pobicia swojego rekordu życiowego w długości skoku. "Cieszę się, że mogę jechać do Planicy. Czuję się dobrze, na tyle, że nie boję się skakać na mamucie. Wybrani skoczkowie byli pytani, czy chcą wystąpić w finale Pucharu Świata i nie wszyscy byli chętni. Ja jestem i mam nawet zamiar pobić tam swój rekord życiowy, który wynosi 195 metrów. Już w czwartek jest trening, na który czekam z niecierpliwością" - mówił Skupień.

Stefana Hulę oglądaliśmy już w PŚ na początku tego roku, nie uzyskał on tam jednak dobrych rezultatów, podobnie w Pucharze Kontynentalnym, gdzie sklasyfikowany został na dalekim 112 miejscu. Znacznie wyżej w klasyfikacji tegorocznej edycji CoC uplasował się Rafał Śliż (60. lokata). Skoczek z Wisły występował w obydwu tegorocznych konkursach PŚ w Zakopanem.