W niedzielny poranek, tuż przed serią próbną do konkursu kombinacji norweskiej, uwagę nielicznych osób zgromadzonych na skoczni Holmenkollen przykuł osobnik, który choć wyposażony w sprzęt pozwalający na oddanie skoku, bynajmniej nie wyglądał na zawodnika. Szybko rozniosła się wieść, że meżczyzna ów, mimo niewielkiego doświadczenia w dziedzinie skoków narciarskich, zamierza oddać skok na tym otoczonym wielkim kultem obiekcie. Okazało się, że smiałkiem jest Harald Roenneberg, gwiazda telewizyjnego programu \\\"Senkveld\\\" nadawanego na norweskim kanale TV2, w ramach którego realizuje on serię o znamiennym tytule \\\"Harald robi rzeczy, których nie potrafi\\\".
W ramach przygotowań do swego występu na skoczni Holmenkollen (przypomnijmy - o punkcie konstrukcyjnym 115 metrów) Roenneberg zaliczył około 50 skoków na mniejszych obiektach, z których największym była 70-metrowa skocznia w Trysil. Pierwotnym zamierzeniem telewizyjnej gwiazdy było oddanie skoku w porze nieco poźniejszej, gdy publika szczelnie wypełni trybuny obiektu. Kierownictwo zawodów odmówiło jednak współpracy, kategorycznie zabraniając łączenia występu Roenneberga z zawodami Pucharu Świata, w związku z czym musiał się on zadowolić koniecznością startu już przed dziewiątą rano.

Komentarze nielicznej publiczności były raczej niepochlebne, oceniając całe przedsięwzięcie jako czyste szaleństwo. Również przyglądający się całej sytuacji dwuboiści, codzienni użytkownicy skoczni, ze sceptycyzmem oceniali możliwość wyjścia z tego skoku bez szwanku. Roenneberg usadowił się wreszcie na belce i ruszył. Wśród śmiechu i wiwatów publiczności oraz pełnego podziwu siarczystego przekleństwa z ust sobotniego zwyciezcy Pucharu Świata w kombinacji norweskiej, nasz bohater zapisał swe nazwisko w historii, oddając najkrótszy skok na skoczni Holmenkollen. Po przeleceniu w powietrzu 27 metrów Roenneberg wylądował bezpiecznie, choć może mało stylowo. Chwilę później na wybiegu skoczni, cały i zdrowy odbierał pierwsze gratulacje. Wieść niesie, że niezmordowany skoczek próbował uzyskać pozwolenie oddania jeszcze jednego skoku, co zdecydowanie zostało mu wyperswadowane. Zarówno publika jak i postawiony w stan pogotowia personel medyczny obecny na skoczni Holmenkollen, mógł zatem odetchnąć z ulgą.