Martin Schmitt po słabym występie w Lahti (29 miejsce) znowu znajduje się na fali wznoszącej. Podczas drugich zawodów Turnieju Skandynawskiego, dzięki skokom na odległość 122,5 i 119 metrów, Martin zajął 14. pozycję. Skoki piątki Niemców, którzy dostali się do finałowej trzydziestki, złożyły się na zadziwiająco dobry rezultat drużynowy. Wszyscy zawodnicy uplasowali się pomiędzy 9 a 18 miejscem. Gdyby w Kuopio odbył się konkurs drużynowy to kto wie czy nie wygraliby go właśnie Niemcy. Michael Uhrmann (9 miejsce) znowu okazał się najlepszym w drużynie Petera Rohweina. Tuż za nim uplasował się Georg Späth. Obaj potwierdzają dobrą dyspozycję i z konkursu na konkurs udowadniają, że zasługują na miejsce w pierwszej piętnastce generalnej klasyfikacji. W Kuopio Uhri i Schorschi pozostawili w tyle nawet lidera Pucharu Świata Janne Ahonena (12 miejsce). Stephan Hocke był 16-ty, Michael Neumayer awansował po drugim skoku z 27 miejsca na pozycję 18-tą.
W przeciwieństwie do Mistrza Świata na K-120, Schmitt lubi skocznię w Kuopio. W ciągu swojej kariery aż czterokrotnie wygrywał tu zawody. I nigdzie indziej nie stawał na podium częściej niż na fińskim obiekcie. Nie powinien więc dziwić fakt, że osiągnął tu dość dobry rezultat. U Martina wyczuwa się w ostatnich dniach więcej zapału, lepszą motywację i chęć do pracy nad sobą. "Jestem zadowolony. Coraz lepiej sobie radzę z odnalezieniem prawidłowej pozycji najazdowej." Trener Niemców wyjaśnia, że "problem tkwi w tym, że Martin za nisko się pochyla. To przekłada się na odległość. W jego skokach brakuje przysłowiowej kropki nad i." Nie mniej, Martin jest już blisko wyeliminowania błędu. Rohwein zauważa, że z podobnymi problemami zmagają się inni jego podopieczni: "Właściwie wszyscy powinniśmy popracować nad prawidłowym kątem nachylenia. To będzie naszym zadaniem podczas letnich przygotowań."

27-latek optymistycznie patrzy w przyszłość: "Znowu skaczę lepiej, szczególnie w porównaniu do Lahti. Jestem zadowolony z lokaty, którą zająłem i staram się czerpać z konkursu to co najlepsze. Teraz cieszę się na Lillehammer, bo lubię tę skocznię." To właśnie tam, w roku 1998, Martin świętował pierwsze zwycięstwo w karierze.