Po roku Torbjoern Yggeseth, były przewodniczący komisji skoków FIS, przypomina o sobie nie tylko próbami uproszczenia systemu punktacji. Norweg pokazuje niestety, że nie bez powodu zasłynął jako antyfeminista.
Przed kilkoma dniami prezes FIS Gianfranco Kasper, który wyraźnie przekonał się do skoków kobiet, wypowiedział się za wprowadzeniem skoków kobiet do programu Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2010 r. Niemal od razu Yggeseth wypowiedział się na ten temat dla gazety "Dagbladet". Zdaniem byłego przewodniczącego i ten odległy termin jest przedwczesny: "Jeżeli popatrzeć na liczbę zawodniczek w Pucharze Kontynentalnym, widać, że jest ich zbyt mało by móc zorganizować konkurs na poziomie olimpijskim. Od zeszłego roku doszło może 20 nowych skoczek". Gdy redakcja zwróciła mu uwagę, że do 2010 r. pozostało jeszcze 5 lat, nadal utrzymywał, że panie będą gotowe dopiero w 2014 r.

W 2014 r. Daniela Iraschko będzie miała prawie 31 lat, Anette Sagen 29, Lindsey Van 30.

Wszystkie te zawodniczki skakały prawie od początku oficjalnego istnienia skoków kobiet (najpóźniej - "dopiero" w drugim Ladies Grand Prix w 2000 r. - pojawiła się Sagen). Już jako nastolatki osiągnęły bardzo wysoki poziom w tej dynamicznie rozwijającej się konkurencji. Są jeszcze bardzo młodymi zawodniczkami, a jednak znają aż za dobrze gorycz porażki, upokorzenie bycia traktowanymi jak skoczkowie drugiej kategorii. Jeszcze w 2001 r. spekulowano, że panie mogą zostać dopuszczone do rywalizacji olimpijskiej w Salt Lake City. Nie doszło nawet do konkursu pokazowego. Niejedna starsza zawodniczka postanowiła jeszcze poczekać - by dowiedzieć się, że i Turyn jest za wcześnie.

Przed umieszczeniem konkurencji w programie Igrzysk Olimpijskich wymagane jest, by co najmniej dwukrotnie odbyły się w tejże konkurencji Mistrzostwa Świata. Jednak nawet jeżeli skoki kobiet nie znajdą się w programie MŚ w narciarstwie klasycznym w Sapporo (2007) - o Libercu 2009 mówi się już głośniej - istnieje wyjście awaryjne. FIS może za tych kilka lat uznać, że skoro na razie najwyższym poziomem rywalizacji kobiet w skokach narciarskich jest Puchar Kontynentalny, kwalifikacja została już wypełniona właśnie tymi zawodami. Jednak obecnie podczas zawodów Ladies COC kolejni trenerzy, działacze, zawodniczki podpisują krążącą petycję o dopuszczenie pań do rywalizacji w MŚ.

Antyfeminizm Yggesetha doprowadził do jego izolacji w FIS i ostatecznie do sytuacji, w której nie mógł znieść presji i podał się do dymisji. Wydaje się, że poza nim FIS dostrzega już, że panie były do tej pory traktowane po prostu niesprawiedliwie. Mówi się, że za 2 lata Ladies COC ma zostać przekształcony w Puchar Świata. Na razie poziom organizacyjny konkursów kobiecych jest często daleki od poziomu konkursów męskich - niesmak pozostawiły choćby zawody w Oberaufdorfie, w którym zawodniczki musiały iść na skocznię przez ruchliwy stok narciarski, a po upadku włoskiej skoczki kolejna zawodniczka, nieświadoma sytuacji na dole, dostała zielone światło. Jednak może nadanie konkursom kobiet rangi PŚ w prosty sposób zniesie dyskryminację - krajowym związkom narciarskim dużo łatwiej będzie wysyłać zawodniczki, jeżeli zwrot kosztów będzie obejmował także przejazd, a nie tylko noclegi. Obok wieku zawodniczek, z których wiele jeszcze chodzi do szkoły, jest to podstawowy powód rzeczywiście mało licznej obsady konkursów. Tego jednak pan Yggeseth nie chce dostrzec.

W skokach kobiet wiele się jeszcze musi zmienić, ale jeżeli FIS zaprzestanie stawiania przeszkód, wszystko jest na dobrej drodze. Poziom konkursów podnosi się z roku na rok, nie ma już sytuacji, w której miejscami na podium dzielą się stale trzy-cztery zawodniczki. Choć Polska jest ogromnie zapóźniona w tej konkurencji, na MŚ w Libercu można na razie wstępnie mieć nadzieję na udział naszych reprezentantek - 16 lat będzie miała wtedy choćby Kinga Dudek, pokazująca spory talent debiutująca skoczka z Zagórza koło Sanoka. Jeżeli wytrwa - wiele zawodniczek zrezygnowało już z powodu braku perspektyw. "Miało byc tak pięknie..." I ciągle może być, jeżeli tylko FIS do końca zrozumie prostą rzecz - dyskryminacja jest moralnie zła. A poważnego podejścia skoczek do sportu dowodzi choćby to, że startują mimo tak niepoważnych warunków.