W 2014 r. Daniela Iraschko będzie miała prawie 31 lat, Anette Sagen 29, Lindsey Van 30.
Wszystkie te zawodniczki skakały prawie od początku oficjalnego istnienia skoków kobiet (najpóźniej - "dopiero" w drugim Ladies Grand Prix w 2000 r. - pojawiła się Sagen). Już jako nastolatki osiągnęły bardzo wysoki poziom w tej dynamicznie rozwijającej się konkurencji. Są jeszcze bardzo młodymi zawodniczkami, a jednak znają aż za dobrze gorycz porażki, upokorzenie bycia traktowanymi jak skoczkowie drugiej kategorii. Jeszcze w 2001 r. spekulowano, że panie mogą zostać dopuszczone do rywalizacji olimpijskiej w Salt Lake City. Nie doszło nawet do konkursu pokazowego. Niejedna starsza zawodniczka postanowiła jeszcze poczekać - by dowiedzieć się, że i Turyn jest za wcześnie.
Przed umieszczeniem konkurencji w programie Igrzysk Olimpijskich wymagane jest, by co najmniej dwukrotnie odbyły się w tejże konkurencji Mistrzostwa Świata. Jednak nawet jeżeli skoki kobiet nie znajdą się w programie MŚ w narciarstwie klasycznym w Sapporo (2007) - o Libercu 2009 mówi się już głośniej - istnieje wyjście awaryjne. FIS może za tych kilka lat uznać, że skoro na razie najwyższym poziomem rywalizacji kobiet w skokach narciarskich jest Puchar Kontynentalny, kwalifikacja została już wypełniona właśnie tymi zawodami. Jednak obecnie podczas zawodów Ladies COC kolejni trenerzy, działacze, zawodniczki podpisują krążącą petycję o dopuszczenie pań do rywalizacji w MŚ.
Antyfeminizm Yggesetha doprowadził do jego izolacji w FIS i ostatecznie do sytuacji, w której nie mógł znieść presji i podał się do dymisji. Wydaje się, że poza nim FIS dostrzega już, że panie były do tej pory traktowane po prostu niesprawiedliwie. Mówi się, że za 2 lata Ladies COC ma zostać przekształcony w Puchar Świata. Na razie poziom organizacyjny konkursów kobiecych jest często daleki od poziomu konkursów męskich - niesmak pozostawiły choćby zawody w Oberaufdorfie, w którym zawodniczki musiały iść na skocznię przez ruchliwy stok narciarski, a po upadku włoskiej skoczki kolejna zawodniczka, nieświadoma sytuacji na dole, dostała zielone światło. Jednak może nadanie konkursom kobiet rangi PŚ w prosty sposób zniesie dyskryminację - krajowym związkom narciarskim dużo łatwiej będzie wysyłać zawodniczki, jeżeli zwrot kosztów będzie obejmował także przejazd, a nie tylko noclegi. Obok wieku zawodniczek, z których wiele jeszcze chodzi do szkoły, jest to podstawowy powód rzeczywiście mało licznej obsady konkursów. Tego jednak pan Yggeseth nie chce dostrzec.
W skokach kobiet wiele się jeszcze musi zmienić, ale jeżeli FIS zaprzestanie stawiania przeszkód, wszystko jest na dobrej drodze. Poziom konkursów podnosi się z roku na rok, nie ma już sytuacji, w której miejscami na podium dzielą się stale trzy-cztery zawodniczki. Choć Polska jest ogromnie zapóźniona w tej konkurencji, na MŚ w Libercu można na razie wstępnie mieć nadzieję na udział naszych reprezentantek - 16 lat będzie miała wtedy choćby Kinga Dudek, pokazująca spory talent debiutująca skoczka z Zagórza koło Sanoka. Jeżeli wytrwa - wiele zawodniczek zrezygnowało już z powodu braku perspektyw. "Miało byc tak pięknie..." I ciągle może być, jeżeli tylko FIS do końca zrozumie prostą rzecz - dyskryminacja jest moralnie zła. A poważnego podejścia skoczek do sportu dowodzi choćby to, że startują mimo tak niepoważnych warunków.