Mistrzostwa Świata w Oberstdorfie powoli przechodzą do historii. Wczoraj byliśmy świadkami ostatniego konkursu skoków narciarskich w ramach tej imprezy. Wczorajsza rywalizacja drużynowa zakończyła się drugim złotem dla Austriaków, którzy powtórzyli swój sukces ze skoczni K90. Swoją szansę zrehabilitowania się za fatalny występ wykorzystali Norwegowie, choć czy w pełni - moja ocena tutaj byłaby dość subiektywna, więc jej nie zamieszczę, ale mimo wszystko cieszę się ich radością. Zawodnicy z Kraju Fiordów przegrali jeszcze ze swoimi sąsiadami - Finami. Tak, więc medale powędrowały w ręce głównych faworytów tych zmagań.
Podopieczni Miki Kojonkoskiego zaprezentowali bardzo wyrównany poziom, na szczęście tym razem obyło się bez pecha, który towarzyszył skoczkom podczas konkursu w ubiegłym tygodniu. Zawodnicy byli w pełni zmotywowani i było to widać w każdym skoku - jednak to nie poprzedni sezon, w którym byli bezkonkurencyjni. Musieli ustąpić miejsca na podium dwóm drużynom. Choć tryskający humorem po pierwszym skoku Bjoern Einar Romoeren zapowiadał, że jego skok na odległość 136,5 m jest pierwszym z kroków w marszu Norwegów po zwycięstwo - niestety plan ten się nie powiódł. Mimo, że zarówno serie treningowe, kwalifikacje jak i sam piątkowy konkurs indywidualny stawiały ich wśród największych faworytów, Victory Gang musiał zadowolić się brązem.

"Mieliśmy nadzieję na złoto, ale podczas konkursu okazało się to trudne do zrealizowania. Rywalizacja stała na bardzo wysokim poziomie." - powiedział Mika Kojonkoski. Pytany o to czy skok Sigurda Pettersena zaważył na 'porażce' jego drużyny powiedział: "Pierwszy skok Sigurda mimo wszystko był dobry, ale zabrakło w nim trochę odległości, choć i warunki nie były do końca idealne." Pomimo, że Sigurd Pettersen uzyskał najsłabsze rezultaty w norweskiej drużynie, to nikt nie ma do niego żadnych pretensji. Wykonał to, co do niego należało oddał dwa poprawne i dobre skoki, a Norwegowie mają medal.

"Jesteśmy bardzo zadowoleni, ponieważ wszystkie nasze skoki były dobre, a wręcz bardzo dobre. Myślę, że każdy jest zadowolony z naszego sukcesu. Spisaliśmy się wspaniale jako zespół" - powiedział Bjoern Einar Romoeren.

Vice mistrz ze skoczni K120 - Roar Ljoekelsoey powiedział: "To jest nasz pierwszy drużynowy medal tutaj. Mieliśmy nadzieję na złoto i walczyliśmy o nie, jednak Austriacy byli lepsi. Myślę, że w pewien sposób zrewanżowaliśmy się za naszą porażkę."

"Po naszych wynikach na treningu oraz we wczorajszych zawodach, oczekiwałem medalu. Nasze skoki były jednak za krótkie na złoto." - dodał Lars Bystoel.

"Złoto w Turynie jest naszym największym marzeniem i celem. Teraz nie byliśmy najlepsi, ale będziemy dążyć do tego by znów 'panować' na skoczniach. Aktualnie musimy wprowadzić pewne małe zmiany, które wyeliminują błędy." - zakomunikował Mika Kojonkoski.

Podsumowując - norwescy skoczkowie zdobyli na tych Mistrzostwach Świata jedynie, bądź jak kto woli, aż dwa medale w skokach - wczorajszy brąz oraz piątkowe srebro Roara Ljoekelsoeya. Z pewnością sami skoczkowie mieli większy apetyt na medale, ale to jest sport - nic nie da się przewidzieć. Jednak Norwegowie zdeklasowali inne państwa w klasyfikacji medalowej z 14 medali posiadają aż 6 złotych, 3 srebrne i 5 brązowych. Dorobek medalowy oszołamiający. Jednak nie ważne jakiego są koloru ważne jest to, że są. Jak odpowiedział Sigurd Pettersen na pytanie czy jest zadowolony z brązowego medalu czy wolałby inny: "Medal to medal. Mamy brąz i jest ok"