Skoczkowie, trenerzy czy widzowie - wszyscy zgodnie potwierdzają, iż wiatr odegrał we wczorajszym konkursie w Oberstdorfie kluczową rolę. Wielu skoczków, którzy prezentowali wyborną formę na treningach przed konkursem, musiało zadowolić się w zawodach głównych dalszymi lokatami... Poniżej oczekiwań wypadli Polacy. Małysz był szósty, do finału zakwalifkował się także Bachleda - ostatecznie 30. lokata.
Adam Małysz nie powtórzył sukcesu sprzed dwóch lat z Predazzo. Szóste miejsce potwierdza jednak, iż polski skoczek w dalszym ciągu jest obecny w ścisłej światowej czołówce. "Jestem bardzo rozczarowany, bo na treningach szło dużo lepiej." - wyjaśniał Polak. - "Tak jak mówiłem wczoraj i przedwczoraj, że mogą tutaj rządzić wiaterki - i tak było. Bądźmy szczerzy, przynajmniej w pierwszej serii to były mistrzostwa świata Słoweńców."

Trener Heinz Kuttin nie mówi przychylnie o godzinie rozpoczęcia konkursu. "Ten konkurs powinien rozpocząć się później. Późnym popołudniem w Oberstdorfie z reguły nie wieje. Ale tutaj media ustalają zasady i nikt tego nie może zmienić" - mówił Austriak. Dodajmy, iż dzisiejszy konkurs drużynowy rozpocznie się 30 min wcześniej niż wczorajszy, o 15:30.

Obok Małysza, do drugiej rundy konkursu awansował także Marcin Bachleda, który na półmetku zawodów plasował się lokatę wyżej, niż skoczek z Wisły. "Jestem zadowolony ze skoków, bo oddałem dwa dobre skoki. To był mój cel - być w pierwszej trzydziestce na średniej skoczni." - komentował swój występ Zakopiańczyk, który ostatecznie był 30.

Pozostali reprezentanci naszego kraju zawiedli. Robert Mateja zajął 40. lokatę: "Robert po prostu zepsuł skok. Zdecydowanie stać go na więcej." - mówił trener Kuttin. Jeszcze słabiej zaprezentował się Mateusz Rutkowski. Skok na odległość 85 metrów pozwolił mu wyprzedzić zaledwie pięciu skoczków.

Najbliższa szansa na lepsze wyniki już dzisiaj w konkursie drużynowym. "Założenia na przyszłość są takie, żeby w trzydziestkach konkursowych było czterech naszych zawodników, a zespół ma walczyć o co najmniej czwarte miejsce w drużynówkach" - mówił prezes PZN. Jak widać Paweł Włodarczyk w dalszym ciągu utrzymuje poprzeczkę na wysokim poziomie.