Janne Ahonen, zajmując w dzisiejszym konkursie na skoczni K90 trzecie miejsce, wywalczył dla swego kraju pierwszy medal podczas Mistrzostw Świata w Oberstdorfie. Dokładnie cztery lata temu, 19 lutego 2001, Ahonen zdobył brąz w MŚ w Lahti - do tej pory uważa swój ówczesny występ za porażkę. Brąz na skoczni Schattenberg traktuje jednak jako sukces: "Po wydarzeniach ostatnich trzech tygodni ten medal smakuje naprawdę wspaniale" powiedział po konkursie. "Różnice w czołówce były bardzo niewielkie". Do zwycięzcy, Roka Benkovica, stracił 7 pkt, ale już do srebrnego medalisty, Jakuba Jandy, tylko pół. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że o to może mieć pretensje tylko do siebie, albowiem przegrał z Jakubem ocenami za styl. Z drugiej strony Bjoerna Einara Romoerena wyprzedził zaledwie o jeden punkt.
Po pierwszej serii, w której lądował na 97. metrze, Ahonen zajmował - ex aequo z Risto Jussilainenem - miejsce tuż za podium. Wspominając poprzednie występy Fina na wielkich imprezach, podczas których był niemal etatowym bywalcem czwartej lokaty, można się zastanawiać, czy i tym razem jego umysłu nie nawiedziła wizja pecha. "Po pierwszej serii byłem prawie pewien, że zdobędę medal, jednak dziewięć punktów to na skoczni normalnej dużo" przyznał po zawodach. Dziewięć punktów tracił właśnie do Roka Benkovica, ale podium nie było daleko - zaledwie o 2,5 punktu, albowiem o tyle wyprzedzał Fina Jernej Damjan, zaś o kolejne 1,5 był Bjoern Einar Romoeren. Ahonen nie pomylił się wiele w swych prognozach - skokiem na odległość 92 metrów wyprzedził obu zawodników, ale jednak uległ Jandzie (który po pierwszej plasował się na siódmym miejscu).

Ahonen zdobył brąz, jednakże pozostali Finowie zawiedli częściowo oczekiwania i znaleźli się w drugiej dziesiątce. Risto Jussilainen, który podium miał w takim samym zasięgu jak Ahonen, w drugiej serii skoczył zaledwie dwa metry bliżej aniżeli kolega, otrzymał 4,5 punktu mniej i spadł już na 11. miejsce! Ścisk w tabeli wskazuje na bardzo wyrównany poziom rywalizacji. "Nikt chyba nie wierzył, że po pierwszej serii mogę być czwarty" powiedział Jussilainen. "W drugiej oddałem dobry skok i uważam, że gdyby nie warunki, byłbym wyżej w klasyfikacji. Jestem jednak zadowolony. Moje skoki konkursowe były najlepsze ze wszystkich na tej skoczni." Jussilainen dodał ponadto, że zawsze bardziej odpowiadały mu większe obiekty, toteż po dzisiejszym, dobrym występie z optymizmem patrzy na konkursy na skoczni K120.

Pewną niespodziankę sprawił Matti Hautamaeki, plasując się na miejscu 17-tym - i tym samym ulegając w rywalizacji starszemu bratu. Jussi Hautamaeki zajął 15-tą lokatę - a to dzięki wspaniałemu skokowi 95,5 m, który był największą odległością drugiej rundy. Bracia Hautamaeki przyzwyczaili nas raczej do odwrotnych rozstrzygnięć - tak zresztą było na półmetku: Matti dziesiąty, Jussi - dopiero dwudziesty siódmy! "Po wyjściu z progu wiedziałem, że nic z tego nie będzie" skomentował swój występ młodszy z braci. Starszy przyznał: "Pomógł mi co prawda wiatr, ale i tak jestem zadowolony."

W niedzielę na tejże samej skoczni odbędzie się rywalizacja drużynowa. Wiemy już, że ekipa Kraju Tysiąca Jezior wystąpi w tym samym składzie, co w konkursie indywidualnym, w którym łącznie uzyskali 974,5 punktu, tracąc w ośmiu skokach do Norwegów pięć punktów, ale trzecich Austriaków wyprzedzili już o 15,5. Trener Tommi Nikunen postanowił nie zmieniać grupy, więc Tami Kiuru będzie musiał na swoją szansę jeszcze poczekać. Finowie zapowiadają, że będą walczyć o zwycięstwo, a Janne Ahonen stoi przed wspaniałą szansą zdobycia złotego krążka na oczach syna i żony, którzy towarzyszą mu w Niemczech.

Na koniec mała refleksja. Szyki faworytom dzisiejszego konkursu pomieszał zdeczka wiatr, jednak zdecydowaną przesadą jest twierdzić, że medale zdobyli zawodnicy nie zasługujący na nie. Zarówno Benkovic, jak i Janda oddali piękne skoki, a różnice w czołówce były naprawdę minimalne. Czy Janne Ahonen czuje się nieco zawiedziony, zwłaszcza po swojej fenomenalnej dominacji w pierwszej połowie sezonu, która pozwoliła mu wygrać Turniej Czterech Skoczni, 12 zawodów w Pucharze Świata i pobić przy okazji kilka rekordów? Fin do Oberstdorfu przyjechał po długiej i ciężkiej chorobie, deklarując, że chce zdobyć medal, a nie liczy się dla niego kolor i liczba. Fińska ekipa już podczas treningów i kwalifikacji zwróciła jednak uwagę na fakt, że na skoczni Schattenberg wraz z zachodem słońca zapada cisza. "Zastanawiam się, czy zawody nie mogły się odbyć godzinę później. Wówczas nie byłoby problemów z jednakowymi warunkami dla wszystkich" powiedział Ahonen. Sam jednak ze swego występu może być zadowolony, gdyż poradził sobie najlepiej ze wszystkich faworytów dzisiejszego konkursu. A medal to medal. Tym optymistycznym akcentem zakończę.