Kilka lat temu Grzegorz Sobczyk był uznawany za nadzieję polskich skoków narciarskich. Treningi w kadrze A, stypendium Fundacji Izabeli i Adama Małyszów, pewne miejsce w reprezentacji Polski na Puchar Kontynentalny, czasem występy w Pucharze Świata i Letniej Grand Prix. Później jakby słuch o nim zaginął. Zawodnik AZS AWF Katowice nie załamał się jednak i ciężko trenował. Wreszcie powraca. Na początku października stanął na ostatnim stopniu podium Mistrzostw Czech. Podczas rozgrywanej w Seefeld i Innsbrucku Uniwersjady zajął 21 i 31 miejsce indywidualnie, był także w składzie, który zdobył srebrny medal w drużynie. W Mistrzostwach Polski w Szczyrku zajął siódmą lokatę, ocierając się o kwalifikację do drużyny na zawody Pucharu Świata w Zakopanem...
Wrażeniami z Uniwersjady i spostrzeżeniami dotyczącymi swojej obecnej formy jeden z najsympatyczniejszych polskich skoczków narciarskich podzielił się podczas niedzielnego konkursu PŚ w Zakopanem...

Andrzej Mysiak: Właśnie wróciłeś z Uniwersjady, opowiedz o swoich wrażeniach z tej imprezy.

Grzegorz Sobczyk: Było bardzo przyjemnie. To była moja pierwsza Uniwersjada, mam nadzieję że nie ostatnia. Chciałbym pojechać jeszcze na kilka Uniwersjad. Było fajnie. Startowałem indywidualnie i drużynowo. W drużynie bardziej mi się podobało - skoki były równiejsze, trochę lepsze niż indywidualnie. Ogólnie jestem bardzo zadowolony z Uniwersjady.

Andrzej Mysiak: A co sądzisz o stronie organizacyjnej? Podczas transmisji telewizyjnych były na przykład problemy z wyświetlaniem wyników, a jak to wyglądało od strony zawodników?

Grzegorz Sobczyk: Właściwie to bardziej koncentrowaliśmy się na skokach, a nie na transmisji telewizyjnej. Tam było wszystko w porządku, nie było żadnych problemów organizacyjnych.

Andrzej Mysiak: Jak oceniasz otoczkę zawodów, te wszystkie imprezy towarzyszące?

Grzegorz Sobczyk: Z tego co wiem, to była bardzo ładna uroczystość otwarcia. Co prawda nas tam nie było, bo następnego dnia mieliśmy zawody, a uroczystość odbywała się późno. Doszliśmy do wniosku, że trzeba iść wcześniej spać, bo to daje szansę na lepszy występ. A tak ogólnie - było kilka razy spotkanie z całą ekipą z Polski, było naprawdę przyjemnie.

Andrzej Mysiak: Co powiesz o swoich startach na Uniwersjadzie?

Grzegorz Sobczyk: Indywidualnie w Seefeld było nieźle, chociaż trafiliśmy na ciężkie warunki - nie tylko ja, ale również reszta Polaków. W drużynie pokazaliśmy, na co nas stać. Skakaliśmy równo. W Innsbrucku miałem pecha, nieco spóźniałem skoki i myślę, że właśnie dlatego tam mi się nie powiodło.

Andrzej Mysiak: Po Uniwersjadzie były Mistrzostwa Polski, w których zająłeś siódme miejsce. Czy nie żałujesz, że nie zostałeś wybrany do drużyny na zawody Pucharu Świata w Zakopanem? Byłeś praktycznie o włos od kwalifikacji...

Grzegorz Sobczyk: Na pewno jakiś żal jest. Chociaż to może nie tyle żal, co niedosyt. Myślałem, że albo pojadę na Puchar Kontynentalny, albo wystartuję tutaj w Pucharze Świata. Ale ci, którzy tutaj startują, naprawdę spisywali się dużo lepiej.

Andrzej Mysiak: Jak oceniasz swoją aktualną formę?

Grzegorz Sobczyk: Prawdę mówiąc, to dopiero teraz - po Uniwersjadzie - trochę mi się podniosła forma. Jeszcze nie skaczę tak, jak chciałbym skakać. Jednak myślę, że podczas następnych zawodów Mistrzostw Polski (w lutym) wszystko się wyrówna i okaże się, kto gdzie ma jeździć. Wydaje mi się, że będę już brany pod uwagę, czy to na Puchar Świata, czy na Kontynentalny.

Andrzej Mysiak: I tego Ci życzę. Dziękuję za rozmowę.

Grzegorz Sobczyk: Dziękuję bardzo.