Nie bez powodu panuje przekonanie, że zima należy do Adama Małysza. Nie tylko jeśli chodzi o sukcesy sportowe. Skromny skoczek z Wisły podbija także telewizyjne statystyki. Gdy Polak wygrywa, większa liczba widzów zasiada przed telewizorami. Jeszcze na początku grudnia średnia widownia każdego konkursu wyniosła 5 mln 695 tys. osób. Po zwycięstwie w Harrachovie i dobrym występie na Turnieju Czterech Skoczni Małysz zyskał prawie 2,5 miliona nowych telewidzów. Niemiecko-austriackie konkursy przyciągnęły najwięcej widzów. Na pierwszym miejscu pod względem oglądalności znalazła się transmisja z Oberstdorfu (29.12.2004 - 8 mln 148 tys. widzów), na drugim - relacja z Willingen (9.01.2005 - 8 mln 39 tys.), na trzecim - zawody w Bischofshofen (6.01.2005 - 7 mln 621 tys.), na czwartym - Garmisch-Partenkirchen (1.01.2005 - 7 mln 371 tys.).
Statystyki dotyczą okresu od 29 grudnia do 13 stycznia, więc nie obejmują konkursu na austriackiej skoczni Kulm, gdzie jak wiemy Małysz po raz kolejny zwyciężył. Można więc się spodziewać, że widownia jeszcze bardziej wzrośnie.
Kto ogląda skoki?
Przeważnie mężczyźni, którzy stanowią aż 58% widowni. Udział kobiet, w porównaniu do innych sportowych konkurencji, jest jednak wciąż duży. Większość kibiców to osoby w wieku od 30 do 34 lat i powyżej 40 roku życia. Telewidzowie zwykle pochodzą ze wsi oraz z małych (do 50 tys. mieszkańców) i dużych (powyżej 200 tys. mieszkańców) miast.

Udział TVP1 na rynku programowym podczas relacji z Oberstdorfu wyniósł aż 58%. Skoki jednak nadal nie przebiły seriali "M jak miłość" i "Na dobre i na złe", ale z łatwością wyprzedziły najnowsze filmowe hity. Jestem przekonana, że po zawodach w Zakopanem statystki jeszcze bardziej przechylą się na korzyść Adama. Co prawda PŚ w Japonii na żywo jest w nocy i nad ranem, co może popsuć wysoką średnią.