Wygrał w sobotę, stanął na najwyższym stopniu podium również w niedzielę. Dziesiątki tysięcy kibiców świetowały dwukrotny triumf Adama Małysz w miniony weekend na Wielkiej Krokwi..
Poprzednie zawody PŚ zapowiadały, iż Małysz może się liczyć w Zakopanem w walce o czołowe pozycje, a nawet o wygraną. Jednak mało kto zakładał, iż polski skoczek wyjdzie ze Stolicy Tatr z kompletem 200 punktów. Jak mówi sam Małysz: "Takiego wyniku chyba nikt się nie spodziewał."

Każdego dnia konkurs miało oglądać prawie 30 tysięcy widzów. Większość z nich oczekiwała wygranej swojego idola, co wiązało sie z wielką presją, która - czego nie ukrywa Małysz - była bardzo odczuwalna. "W sobotę czułem wielką presję - nie mogłem zawieść tych tysięcy kibiców. Po konkursie poczułem ulgę. Spałem spokojnie, jak dziecko. Nawet trąbek kibiców nie słyszałem. Obudziłem się o godz. ósmej rano wypoczęty i gotowy do walki." - mówił Małysz.

Na świętowanie bardzo dobrych wyników z Zakopanego nie ma zbyt wiele czasu. Jedna z najważniejszych imprez sezonu, lutowe Mistrzostwa Świata zbliżają się wielkimi krokami. Pierwszy konkurs w Oberstdorfie już 19 lutego. "Na pewno będę walczył o medale. Konkurencja będzie jednak straszna. Kandydatów do podium jest co najmniej ośmiu." - stwierdził polski skoczek.

Jak wiemy na kolejne konkursy PŚ - do Kraju Kwitnącej Wiśni, Adam nie jedzie. W środę planowany jest trening polskiej ekipy w Austrii: "W środę jedziemy do Villach skakać na małych skoczniach. Mam nadzieję, że do Mistrzostw Świata wyeliminujemy wszystkie błędy. Wtedy będę jeszcze lepszy." - zakończył Małysz.