Niespodziewanym rozstrzygnięciem zakończył się sobotni konkurs Pucharu Świata w Zakopanem. Na najwyższym stopniu podium stanęli Adam Małysz oraz Roar Ljoekelsoey.
Polski skoczek nie ukrywał radości z uzyskanego wyniku. Zaraz po zakończeniu zawodów Małysz udzielił krótkiej wypowiedzi TVP, gdzie opisał swoje konkursowe emocje: "Jestem bardzo zadowolony z tego konkursu. Cieszę się, że wygrałem, a tym bardziej, że zrobiłem to razem z Roarem. To coś niesamowitego, chyba po raz pierwszy w historii stało się tak, że konkurs wygrało dwóch skoczków. Oddałem dwa dobre skoki, a to zawsze jest dla mnie bardzo ważne. Publiczność była wspaniała i bardzo mi pomogła. Gdy siadałem na belce startowej czułem doping, słyszałem wrzawę. Dzięki publiczności mogłem się rozgrzać, bo było naprawdę bardzo zimno" - powiedział Małysz.

Pod skocznią tradycyjnie zgromadziło się kilkadziesiąt tysięcy kibiców. Atmosfera na Wielkiej Krokwi była jak zwykle niepowtarzalna. Fanom skoków nie przeszkadzała niska temperatura dochodząca do -20 stopni C. Miliony Polaków oglądało relację z Zakopanego w telewizji. "Skaczę dla publiczności, dla tych wszystkich kibiców, którzy przyszli pod skocznię i dla tych, którzy dopingowali mnie przed telewizorami. Proszę mi wierzyć, ja czuję każde "dmuchnięcie" w telewizor i pomaga mi świadomość, że mam tylu kibiców. Dziękuję im za to" - stwierdził triumfator wieczornych zawodów.

Po konkursie odbyła się konferencja prasowa, podczas której dziennikarze najbardziej zaintersowani byli osobą Adama Małysza. Pomimo widocznego zmęczenia Polak mówił już o kolejnych startach. "Naszym celem są mistrzostwa świata w Obertsdorfie. To główna impreza sezonu. Na pewno będzie tam bardzo ciężko, tym bardziej, że bronię medali. Ale forma wzrasta, więc nie powinno być źle. Wcześniej jest niedzielny konkurs, a w nim chciałbym wypaść co najmniej tak dobrze, jak w sobotę".

Małysz podkreślił, że warunki pogodowe były zmienne - w pierwszej serii wiatr był prawie nieodczuwalny, natomiast w drugiej rundzie wiało w plecy.